Czar kubańskiej motoryzacji

Jak wygląda podróżowanie po Kubie? Nie ma lekko, ale wszystko, co związane z przemieszczaniem się ma swój urok.

Wszystko, co związane z kubańską szeroko-rozumianą motoryzacją - samochody , drogi, komunikacja miejska - po prostu oczarowuje. Musi być w tym jakaś magia , bo gdyby w normalnych warunkach spotkały mnie tak abstrakcyjne sytuacje jak tam - na pewno miałabym zaciśnięte pięści ze złości i w głowie pisałabym skargi do najwyższych instancji.

Drogi

Jak większość kierowców narzekam na dziury, koleiny, brak autostrad, czy brak oznakowań na polskich drogach. Jednak możliwość podróżowania po kubańskich szosach spowodowała, że od powrotu do kraju - przestałam (chwilowo). Pierwsza godzina jazdy na Kubie nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia - asfaltowa, wąska, nierówna, dziurawa droga - to znajomy widok. W miasteczku nie wiem jakim, bo nie ma przy drodze tablic z nazwami - brak drogowskazów na "autostradę". Pozostało jedynie poprosić lokalnych mieszkańców o pomoc. Kubańczycy rozmawiają tylko po hiszpańsku , którego niestety nie było mi dane się nauczyć, pozostało porozumiewać się na migi.

Autostrada na Kubie to dwa pasy startowe . Bez białych linii, przedzielone pasem zieleni, na którym widać wyraźne ślady zawracania. Patrząc na szerokość jezdni trzeba wysilić wyobraźnię przestrzenną i domyślić się ile ich jest naprawdę. Nam wydawało się, że trzy. Miałam jednak wrażenie, że niektórzy kierowcy widzieli dwa, a inni cztery. Na szczęście ta dowolność w postrzeganiu zupełnie nie przeszkadza, biorąc pod uwagę niewielką liczbę mijanych samochodów.

Kubański zjazd z autostrady wygląda jak polski wjazd na autostradę. Musieliśmy skręcić w wąska, wyglądająca na jednokierunkową drogę pod kątem około 160 stopni. Oczywiście pasa do zjazdu nie ma , więc po prostu lokalni kierowcy gnają po autostradzie, w pewnym momencie wytracają prędkość do max około 10 km/h i niemalże w miejscu zawracają.

Warto również wspomnieć, że kolor dróg na mapie nie odpowiada ich jakości. Oznaczona na żółto asfaltowa droga po około 50 km nagle zmienia się w drogę szutrową z wyrwami (nie można tego nazwać dziurami!). Szosa wyglądała jak dojazd do placu budowy . Dziury w każdym możliwym rozmiarze i kształcie, a część z nich ukryta pod kałużami. Co kilka kilometrów strome i wysokie progi - prawdopodobnie pozostałość po zdartej nawierzchni, przed którymi nie zawsze udawało nam się w porę wyhamować. Właśnie na tej drodze zaimponował mi Hyundai Atos , o którym nie miałam do tej pory zbyt dobrego zdania. Wynajęty samochód był już po przejściach - obity, zarysowany, z przebiegiem ponad 120 tys. km, aczkolwiek podejrzewam, że znacznie więcej, bo licznik nie działał. Od kiedy? Nie wiadomo. Po zaliczeniu kilku dziur głębokości co najmniej 30 cm obawiałam się, że "uśmiercimy" zawieszenie, gdyż samochód wydawał bliżej nieokreślone dźwięki. Jednak nic bardziej mylnego - Atos towarzyszył nam przez 1000 km.

Nocą zwiększa się atrakcyjność podróżowania po Kubie - nie ma żadnego oświetlenia, a na drogach pojawiają się dzikie krowy oraz kraby . Spotkanie auta z krabem nie jest szkodliwe - jedynie trzeba się uodpornić na bardzo nieprzyjemny dźwięk miażdżonego pancerza, natomiast z krową na szczęście nie mieliśmy przyjemności się spotkać.

Podróżując po kubańskich drogach najlepiej polegać na własnej intuicji kierując się księżycem lub słońcem.

Samochody

Na Kubie nie ma potrzeby odwiedzania muzeum samochodów. Podróżując, cały czas można podziwiać stare amerykańskie pojazdy z lat 40. i 50. - buicki , packardy , chryslery , studebakery , dodge'e , hudsony , fordy . Samochody, które w innych krajach są własnością kolekcjonerów lub muzeów - Kubańczykom służą na co dzień.

Część z nich prezentuje się wspaniale - błyszczące płetwy na karoserii , wypolerowane gadżety na masce, czyste wnętrze, natomiast inne wyglądają, jakby właśnie wyjechały ze złomowiska - duża ilość "szpachli" na masce pokryta kolorem nie zawsze zbliżonym do pierwotnego, odpadające zderzaki lub ich brak, niekompletna liczba szyb, zniszczona tapicerka. Co do deski rozdzielczej to w obu rodzajach samochodów da się zauważyć część wspólną - 90% zegarów nie działa . W najlepszym wypadku "oznaki życia" dają prędkościomierz i wskaźnik temperatury oleju.

Miałam okazję podróżować, jako pasażer. Wrażenia z jazdy? Ja raczej bym sobie nie poradziła - biegi trzeba wrzucać siłując się kilka razy, a kierownica ma taki luz, że w czasie jazdy można nią swobodnie kręcić. Trzeba mieć sporą praktykę w prowadzeniu takiego pojazdu. Kierownica gabarytowo przypominała kierownicę z Tira, natomiast jej grubość była zapożyczona z Syreny 105 . Na kanapie wyczuwałam kilka działających sprężyn, natomiast oparcie kończyło się na moich łopatkach. Biorąc pod uwagę, że przeciętny mężczyzna jest co najmniej o 25 cm wyższy ode mnie - to jemu kończy się gdzieś na wysokości żeber. Mimo że nie jest w tych samochodach wygodnie, cicho - to jednak przejażdżka takim wehikułem czasu jest niesamowitym przeżyciem .

Komunikacja

Do tej pory znałam środki transportu publicznego takie jak autobus, tramwaj, pociąg, czy ewentualnie trolejbus. Na Kubie poznałam kolejne: są to ciężarówki przerobione na autobusy, z wyglądu przypominające pancerne samochody do przewozu więźniów. Jest oczywiście kilka metod przeróbki. Jedna wygląda tak, że po obu stronach ciężarówki wycięte są szpary szerokości około pół metra, umożliwiające pasażerom oddychanie . Inna to natomiast wersja cabrio - czyli bez dachu i z częściowo odciętymi bokami. Wnętrze również uzależnione jest od wersji - jedne posiadają drewniane ławki, inne jedynie miejsca stojące . Bez względu na model cechą charakterystyczna tych pojazdów jest to, że ludzie wypełniają je do ostatniego centymetra, ścieśniając się i przyjmując różne dziwne pozycje - tak, jakby każda z tych ciężarówek miała już ostatni kurs dnia.

Drugi środek transportu - rzadziej spotykany, to tzw. Camel Bus . "Cudo" kubańskich konstruktorów. Gdy po raz pierwszy spośród kłębu spalin wyłonił się ów potwór - zamarłam. To masywna jak czołg kabina, do której przyczepiona jest wygięta żelazna naczepa. Naczepa jest dwupoziomowa - wyższy poziom występuje w części przedniej i tylnej, a środek wraz z dachem jest obniżony. Z powodu tego zabiegu pojazd wygląda tak, jakby miał dwa garby. Oczywiście ryk silnika Camela słychać z daleka, natomiast, gdy się zbliży, dochodzi jeszcze kilka innych dźwięków jak zgrzyty, trzaski i piski. No i co charakterystyczne - ta wielka żelazna puszka wypełniona jest po brzegi ludźmi ściśniętymi jak sardynki.

Na Kubie nie tylko można fascynować się starymi samochodami , niespotykanymi środkami komunikacji miejskiej i zasadami, czy raczej ich brakiem - poruszania się po drogach. To także seria zaskakujących widoków, takich jak wlew paliwa zamknięty na kłódkę, fiat 126p w wersji sport, czy fiat 125p w wersji nazwijmy "de lux" z wykończony drewnianym kokpitem. To wszystko wraz z pięknymi widokami, zapachem cygar, smakiem rumu i rytmem salsy sprawia, że zapominamy o naszej codziennej rzeczywistości.

Anna Kubara

Jeszcze więcej zdjęć pięknych aut z Kuby - galeria

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.