Widoczny na zdjęciu Bentley S1 rozpoczął swój żywot w 1956 roku w fabryce w Crewe, w Anglii. Drugi właściciel sprzedał auto, które zostało wyeksportowane do dalekiej Australii. To, samo w sobie nie jest jeszcze żadną tragedią, wszak szósty kontynent dawno przestał służyć za miejsce zsyłki. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że do Bentleya uśmiechnęło się szczęście, gdy jego nowym właścicielem został Robert Keith Rous, szósty hrabia Stradbroke. Tytuł szlachecki sugerował, że Bentleyowi niczego w najbliższych latach brakować nie będzie. Hrabia Rous podjął jednak decyzję, która zwłaszcza dla ortodoksyjnych fanów tej marki jest nie do przyjęcia. Auto trafiło do warsztatu George'a Williamsa z Camperdown, w Nowej Południowej Walii, któremu Rous zlecił przeróbkę na pickupa.
Jak bardzo samej decyzji o pocięciu nadwozia by nie oceniać, to trzeba powiedzieć, że prace "modernizacyjne" wyglądają imponująco. Auto zachowało potężne tylne błotniki stanowiące o charakterze Bentleya S1. Wyciętą blachę zastąpiono misternie wykonaną drewnianą paką. Trzeba powiedzieć, że efekt końcowy wygląda całkiem zgrabnie i nie zaburza oryginalnej linii Bentleya.
W tym roku hrabia postanowił przekazać swoje "dziecko" szkole Trinity w Melbourne dając dwie możliwości: Bentley może służyć szkole, lub zostać sprzedany, a dochód ma zasilić konto szkoły. Wybór padł na aukcję, gdyż pieniądze, co raczej nie dziwi, bardziej przydadzą się szkole. Samochód trafi pod młotek w przyszłym miesiącu, w domu aukcyjnym Shannons, a spodziewana cena zawiera się w przedziale 23-32 tys. dolarów australijskich (68-95 tys. zł).
Marcin Lewandowski
ZOBACZ TAKŻE:
M5 najszybszym sedanem świata?