Prezesi i dyrektorzy, którzy coraz częściej wybierają takie auta zamiast typowych limuzyn, wiedzą, co robią. Nawet jeśli poruszają się tylko po drogach asfaltowych. To samochody znakomite także na dziurawe jezdnie. Ale wybór tak naprawdę nie jest zbyt duży. Porównaliśmy trzy auta, żeby sprawdzić, które z nich okaże się najbardziej godne uwagi: Subaru i Volvo w najmocniejszych produkowanych wersjach, a Audi ze słabszą benzynową jednostką V-6 (oprócz tego można nabyć V-8 i turbodiesla).
Subaru, które otrzymaliśmy do testu od importera, to model z roku 2001, mimo że nowa wersja już od pół roku jest w sprzedaży w Polsce. Szkoda, bo między modelem testowanym a aktualnie dostępnym w salonach znajdziemy kilka różnic. Na szczęście, są one tak małe, że przeprowadzenie konfrontacji było możliwe.
Podobno pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Pamiętają o tym projektanci Audi, bo to auto na pierwszy rzut oka wygląda najlepiej. Luksusowo i bardzo solidnie. Piękne 16-calowe koła i elementy pokryte sztucznym tworzywem (błotniki, zderzaki i nawet dach) dodają mu terenowego charakteru. Ksenonowe reflektory wyładowcze, pomijając ich praktyczne zalety, to z kolei znamiona luksusu.
Volvo wygląda mniej luksusowo, ale najbardziej terenowo. Podczas postoju ma największy prześwit. Jego koła tylko nieznacznie ustępują obręczom Audi. Cross Country wygląda bardziej rodzinnie i użytkowo niż Allroad.
W środku Allroada można pławić się w luksusie. Pokryte skórą, ustawiane elektrycznie fotele Recaro, dużo drewna i znakomite tworzywa użyte do wykończenia wnętrza sprawiają, że czujemy się jak we wnętrzu limuzyny najwyższej klasy. Aż strach brudzić je błotem. Wrażenie potęguje jeszcze centralny system sterowania urządzeniami elektronicznymi - systemem nawigacyjnym, radioodtwarzaczem, komputerem pokładowym, a nawet telewizorem. Miejsca w środku jest dużo, chociaż nie tyle co w Volvo.
Cross Country przy identycznym rozstawie osi jest jeszcze szersze niż Allroad i dzięki temu ma najbardziej przestronne wnętrze. Wykończono je jasnymi materiałami, więc wrażenie przestronności zwiększa się. Do dyspozycji mamy logicznie rozmieszczone przełączniki i duże, łatwe w obsłudze pokrętła. Dzięki takiemu projektowi przyrządy pokładowe Volvo są chyba najłatwiejsze w obsłudze. Jakość tworzyw użytych do wykończenia wnętrza nie jest jednak tak wysoka jak w Audi, w którym czujemy się jak w samochodzie wyższej klasy.
Środek Subaru wygląda najgorzej. Wprawdzie wszystkie urządzenia łatwo się obsługuje, ale projekt wnętrza, podobnie jak sylwetka auta, przypomina rozwiązania z lat 80. Materiały użyte do wykończenia są najniższej jakości, ładnie wygląda tylko kierownica Momo (niestety, regulowana w jednej płaszczyźnie). Fotele nie są ani ładne, ani wygodne. W środku Outbacka jest najmniej miejsca, szczególnie z tyłu.
Pod maskami samochodów umieszczono mocne, jak przystało na auta luksusowe, benzynowe silniki. Jednostka napędowa Audi robi wrażenie nawet "na papierze": V-6 o pojemności 2,7 l i z dwiema turbosprężarkami rozwija moc 250 KM (184 kW) i potężny moment obrotowy już przy 1800 obr./min. I rzeczywiście. Mocy nie brakuje mu w żadnej sytuacji, samochód nawet z automatyczną skrzynią biegów przyspiesza imponująco, a kultura pracy silnika jest wzorowa. Przełożenia automatycznej skrzyni można zmieniać ręcznie, za pomocą przycisków na kierownicy (Tiptronic). Stały napęd na 4 koła z centralnym mechanizmem różnicowym (Torsen) sprawia, że Allroad sprawnie przyspiesza na każdej nawierzchni.
Źródłem napędu Volvo Cross Country jest 5-cylindrowy silnik z pojedynczą turbosprężarką. Rozwija najmniejszą moc z porównywanych aut, ale za to od 1800 do 4000 obrotów ma praktycznie płaski przebieg momentu obrotowego. Dzięki temu jeździ się bardzo przyjemnie, szczególnie przy niskich obrotach. Testowany samochód wyposażono w ręczną 5-stopniową skrzynię biegów, ale można zamówić również 5-biegowy automat z funkcją ręcznej zmiany przełożeń. Napęd na cztery koła zastosowany w Cross Country jest dość starego typu. Za rozdział momentu odpowiada centralne sprzęgło lepkościowe, które nie pracuje z piorunującą szybkością. Volvo powoli odchodzi od takiego rozwiązania na rzecz sprzęgła elektrohydraulicznego najnowszej generacji firmy Haldex (znajdziemy je w modelach S60 AWD, a także w XC90).
Subaru jako jedyne z tych aut ma wolnossący silnik. Ale nie ustępuje on znacznie konkurentom. Ten opracowany przez Porsche, 6-cylindrowy bokser o pojemności 3 l bardzo płynnie rozwija moc 209 KM (154 kW) i "lubi" wysokie obroty. Jedyna wada to niedostatek momentu przy niskich obrotach (w porównaniu z konkurencją). Mimo to uważam, że ten motor jest wyśmienity. Szkoda, że prawie nie słychać charakterystycznego brzmienia boksera. To przykre, że nie mamy wyboru i możemy kupić wyłącznie wersję z automatem. Czterobiegowa przekładnia automatyczna nie jest ostatnim krzykiem techniki. Przynajmniej na rynek europejski powinna być produkowana odmiana z ręczną przekładnią. Subaru również wyposażono w centralne sprzęgło lepkościowe, jednak rozdział momentu obrotowego jest nieco inny niż u konkurentów. W Audi i Volvo większość (około 90%) jest przekazywana na przednią oś. Dopiero w razie utraty przyczepności jego część zostaje przekazywana na tył. W Subaru mamy prawie równy rozdział momentu między osie. Trochę więcej (55%) przypada na tylną.
Projektanci układów jezdnych tych samochodów nie mieli łatwego zadania. Musieli spróbować połączyć komfort jazdy limuzyną z własnościami terenowymi. Najlepiej udało się to inżynierom z Ingolstadt. Dzięki kosztownemu zawieszeniu na miechach pneumatycznych prześwit Allroada może być regulowany. Podczas jazdy po autostradzie jest równy temu w typowej limuzynie (14 cm), w terenie można go zwiększyć do 21 cm. To dlatego Audi prowadzi się najlepiej po autostradzie, a także ma najwięcej wigoru w terenie. Komfort jazdy jest bardzo wysoki.
W porównaniu z Audi szczególnie Volvo przechyla się znacznie bardziej, także gorzej tłumi wstrząsy na nierównościach. Za to ma niewiele mniejszy niż Allroad prześwit (20 cm) i radzi sobie nie gorzej w terenie.
W danych technicznych Subaru ma stały prześwit i wydaje się samochodem najniżej zawieszonym z całej trójki. Za to jako jedyny ma wentylowane tarcze hamulcowe także przy tylnych kołach. Dzięki innemu podziałowi momentu jest on dostępny w każdej chwili na obu osiach, więc w razie utraty przyczepności nie musimy czekać na jego przekazanie przez mechanizm różnicowy.
Z tego powodu Outbackiem jeździłoby się najprzyjemniej, gdyby nie jedno rozwiązanie. Wszystkie trzy samochody wyposażono w system stabilizacji toru jazdy, ale tylko w Subaru nie możemy go wyłączyć. Chyba w centrali Subaru zauważono, że trochę się to kłóci z filozofią aktywnego bezpieczeństwa promowaną przez tę firmę, bo w modelu na rok 2002 można już znaleźć przycisk wyłączający ESP. Niestety, my testowaliśmy zeszłoroczny model, który wszelkie przejawy wigoru kasował natychmiastowym dławieniem silnika. Gdyby nie to, Subaru prowadziłoby się zdecydowanie najlepiej z porównywanej trójki, a tak zajmuje drugie miejsce. Za Audi, ale przed Volvo, które przechyla się najbardziej, a nie oferuje znacznie większych możliwości w terenie.
Trzy porównywane samochody są swoimi jedynymi bezpośrednimi konkurentami. Ba, nawet tworzą odrębną niszę. Nie znaczy to, że nie różnią się cenami.
Zdecydowanie najtańsze jest Volvo XC, które w wersji podstawowej kosztuje około 180 tys. zł. Mimo to standardowe wyposażenie jest dość bogate. Znajdziemy w nim klimatyzację, komplet poduszek powietrznych (dwie przednie, dwie boczne i dwie kurtyny powietrzne chroniące pasażerów przednich i tylnych siedzeń), system kontroli trakcji TRACS, ABS, elektrycznie regulowane cztery szyby i lusterka boczne oraz aluminiowe obręcze o średnicy 16 cali. Za dopłatą można zamówić mnóstwo opcji, m.in. system stabilizacji toru jazdy DSTC, automatyczne wycieraczki, biksenonowe światła, automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane i podgrzewane przednie fotele, elektrycznie otwierany dach, automatyczną skrzynię biegów (dwa rodzaje), tempomat, jeden z czterech systemów audio i skórzaną tapicerkę. Wyposażenie kupujemy w pakietach, np. Comfort (automatyczna klimatyzacja, komputer pokładowy, tempomat, automatycznie ściemniające się lusterko) i Premium (elektrycznie regulowane fotele przednie i lampki oświetlające teren wokół samochodu, zamontowane w lusterkach zewnętrznych).
Za Subaru Outback H-6 3.0 przyjdzie nam zapłacić aż 30 tys. zł więcej. Za 210 tys. zł w wyposażeniu seryjnym dostaniemy oprócz automatycznej skrzyni biegów: ABS, ESP, cztery poduszki powietrzne, tempomat, automatyczną klimatyzację, skórzaną tapicerkę, aluminiowe obręcze (16 cali), elektrycznie sterowane cztery szyby i lusterka boczne, podgrzewane przednie fotele, elektrycznie sterowane dwa okna dachowe (z przodu - uchylane, z tyłu - otwierane) oraz samopoziomujące się nadwozie. Wyposażenie opcjonalne praktycznie nie występuje, ale seryjne jest wystarczająco bogate.
Audi Allroad 2.7T Tiptronic jest najdroższe - kosztuje 230 tys. zł. Seryjnie zaopatrzono je w cztery poduszki powietrzne, automatyczną dwustrefową klimatyzację, radioodtwarzacz Concert firmy Bose, komputer pokładowy, elektrycznie regulowane szyby i lusterka oraz 17-calowe obręcze z lekkich stopów. Opcjonalnie można zamówić, m.in.: tylne boczne poduszki powietrzne, poduszki-kurtyny, czujniki parkowania, reflektory ksenonowe, ogrzewane koło kierownicy, elektrycznie otwierany dach z bateriami słonecznymi, dwa rodzaje skórzanej tapicerki, elektrycznie regulowane przednie fotele i koło kierownicy, ogrzewanie postojowe, wbudowany telefon komórkowy, telewizor i system nawigacyjny.
Audi charakteryzuje się zdecydowanie najwyższym zużyciem paliwa. Przy szybkiej jeździe może ono przekroczyć 20 l, a średni poziom wynosi 15-16 l/100 km. Volvo i Subaru "palą" mniej - około 12-13 l/100 km. Volvo i Audi oferują rok gwarancji bez limitu kilometrów. Dodatkowo Volvo zapewnia bezpłatne naprawy przez kolejny rok (jeśli samochód był kupiony u autoryzowanego dealera). Subaru udziela gwarancji na 3 lata lub 100 tys. km.
Po podliczeniu punktów wygrywa Audi Allroad. Jest najdroższym, ale też najbardziej luksusowym samochodem. Ma najmocniejszy motor i zawieszenie pneumatyczne o regulowanym prześwicie. Jeśli ktoś jest w stanie wydać taką kwotę na samochód, na pewno będzie usatysfakcjonowany. Z drugiej strony, może nabyć auto tej klasy i o podobnych parametrach o 50 tys. taniej (za różnicę można kupić dobry samochód klasy C). Tym autem jest Volvo XC. Za naprawdę atrakcyjną cenę dostajemy samochód bardzo bezpieczny, dobrze wyposażony i napędzany mocnym, turbodoładowanym motorem. Tak duża różnica w cenie może decydować o wygranej danego auta nawet w tej klasie. I decyduje. Volvo Cross Country jest częściej kupowane niż jego konkurenci.
Jedno jest pewne. Najlepsze czasy Legacy Outbacka H-6 3.0 dawno minęły. Gdyby kosztowało 30 tys. mniej, byłoby atrakcyjnym samochodem dla indywidualisty. Za 210 tys. nie mogę go polecić nikomu. Zapewnia bardzo dobre własności jezdne, ma znakomitą jednostkę napędową, ale jest przestarzały zarówno z zewnątrz, jak i w środku.