Kwiecień roku 1951 był na Frankfurckim Salonie Samochodowym czasem kilku znakomitych premier. Zaprezentowane zostało wspaniałe BMW 501, nowy Opel Kapitän i chyba najwspanialszy z nich - Mercedes 300 - największy z Mercedesów lat 50. wraz ze swoim młodszym bratem serii 220.
Była to zupełnie nowa konstrukcja w niewielkim stopniu nawiązująca, od strony technicznej, do samochodów przedwojennych. W licznych odmianach przetrwała do roku 1962, stając się samochodem reprezentacyjnym i prestiżowym nie tylko w Niemczech, ale i w wielu krajach świata. Mercedesami serii 300 jeździli m.in. Bing Crosby, Errol Flynn, król Egiptu - Faruk, prezydent Argentyny Peron, Gary Cooper, Yul Brynner, król Iraku, król Grecji, szach Iranu Reza Pahlevi, a także - o dziwo! - Henry Ford II.
Lista szacownych użytkowników limuzyn serii 300 jest bardzo długa, a do wymienionych już trzeba dodać kanclerza Konrada Adenauera, dla którego specjalnie wykonano model C i D, papieża Jana XXIII (model D), a nawet naszego premiera Józefa Cyrankiewicza.
Potocznie limuzyny serii 300 nazywa się w Polsce adenauerami, ale tak naprawdę to przydomek ten powinien dotyczyć tylko samochodów serii C lub D. Historia modelu 300 i osób, które go użytkowały, to temat na osobny artykuł, tym bardziej, że pojazdy te w coraz większej liczbie znajdują się w rękach polskich kolekcjonerów.
Do najbardziej atrakcyjnych Mercedesów bazujących na modelu 300 należą samochody sportowe z nadwoziami roadster, kabriolet i coupé, z racji swojej rasowej i eleganckiej sylwetki użytkowane także przez znanych aktorów i koronowane głowy oraz ludzi wielkiego biznesu. Zostały one wyprodukowane w serii nazwanej 300S.
Model 300S (W188 I) pojawił się niedługo po premierze podstawowego modelu 300, bo już w październiku roku 1951 na Paryskim Salonie Samochodowym. Produkcja seryjna ruszyła w lipcu roku 1952 i trwała do sierpnia roku 1955. W tej serii znalazły się samochody wyłącznie ze sportowymi nadwoziami, kabriolet, coupé i roadster. Nieliczne z nich zostały skarosowane przez tak znane firmy jak PininFarina i należą do szczególnych atrakcji kolekcjonerskich.
Silniki modeli 300S to zmodyfikowane silniki M 186 z modelu 300, w których przede wszystkim zwiększono stopień sprężania i zastosowano 3 gaźniki Solex. Układ taki zapewnia optymalne napełnianie 6-cylindrowego silnika i sporo kłopotów w regulacji takiego zespołu zasilającego. Problem ten został rozwiązany w roku 1955, kiedy to w wersji Sc (W188 II) zastosowano układ wtrysku benzyny firmy Bosch.
Mercedesy 300S roadster i coupé - są dziś niezwykle rzadkie, powstało bowiem tylko 216 egzemplarzy modelu coupé i 141 roadsterów, a razem z kabrioletami "A" mury fabryczne opuściło zaledwie 560 Mercedesów 300S. Ostatni model 300 Sc powstał w 200 egzemplarzach i ogólna liczba samochodów tej serii jest znacznie mniejsza od słynnego modelu 300SL, którego zbudowano 3258 sztuk (1400 egz. gullwing i 1858 egz. roadster). Z nadwoziem coupé zbudowano ich 98 sztuk, zaś kabrio "A" - 49, a roadsterów - 53. Koniec serii 300S nastąpił w roku 1958, kiedy zbudowano ostatnie trzy egzemplarze modelu Sc. j waluty.
W ten sposób prezentowany przez nas egzemplarz znalazł się w USA, ale jego historia była zupełnie nietypowa. Zachowały się wszystkie dokumenty dotyczące jego skomplikowanej drogi na amerykański kontynent i całej dotychczasowej historii. To czyni z niego egzemplarz zupełnie niezwykły, nie tylko w Polsce, gdzie znajduje się jeszcze jeden egzemplarz modelu 300Sc, ale chyba również w skali światowej. Niezwykle rzadko zdarza się, żeby jakikolwiek pojazd posiadał tak długą i tak dobrze udokumentowaną historię. Można tylko dodać, że w kraju ojczystym, czyli w Niemczech, nie ma drugiego takiego, o czym zaraz będzie się można przekonać.
Zacznijmy od tego, że zakupiono go w roku 1957, po dość długich wahaniach i analizie rynku. Jego pierwszy właściciel, pan James Wilkinson, nie był tzw. celebrytą, ale człowiekiem zamożnym i przedsiębiorczym, a przy tym bez grama snobizmu kochał się w rzeczach pięknych i wyjątkowych.
Wysokie dochody pozwalały mu na podróżowanie po niemal całym świecie i zamiłowanie do pięknych i wyjątkowych samochodów. W roku 1954 kupił Aston Martina, w 1957 prezentowanego Mercedesa 300 Sc. W garażu czekało na niego także Ferrari 330 GTC, Aston Martin DB6 i coupé BMW. Co ciekawe, mimo że mieszkał w dość ciepłym klimacie, miał w kompletnej pogardzie kabriolety. To było jednym z powodów zakupu Mercedesa 300 Sc coupé. Ale nie jedynym.
W roku 1956/57 na rynku amerykańskim oferowano następujące modele Mercedesów: 180, 180D, 190, 219, 220S, 300, 300c, 300Sc, 190 SL i słynny 300SL.
Na najwyższej pozycji cennika, co zapewne zdziwi wielu z nas, nie znajdował się gullwing czyli model 300 SL, ale prezentowany model 300 Sc coupé. Dodam tylko, że cena bazowa gullwinga wynosiła 6900 dolarów, a 300 Sc z ceną aż 8690 dolarów zajmował szczyt cennika. Do tego oczywiście dochodziły koszty transportu ze Stuttgartu (wiadomo USA to kraj rozległy, a po drodze ocean) i podatków.
Za połowę ceny Mercedesa 300 Sc można było przebierać w samochodach amerykańskich jak w ulęgałkach. Jednak pan Wilkinson był biznesmenem i znał wartość pieniądza, więc skorzystał z innej możliwości. Jego siostrzeniec, Porter Wilkinson, porucznik US Air Force, służył w 307 A.R.E.F.S. w Wielkiej Brytanii, co dawało mu preferencyjne możliwości zakupu pojazdu europejskiego. Tu, w Wielkiej Brytanii, mógł kupić takiego samego Mercedesa za 6900 dolarów, a z dodatkowym pełnym wyposażeniem za 7394 dolarów, z czego odliczono mu 700 dolarów upustu. Zatem końcowy koszt wynosił 6694 dolarów i to razem z transportem ze Stuttgartu do Los Angeles!
Wkrótce samochód znalazł się na ranczo w Arizonie, jednak pan James Wilkinson nie eksploatował Mercedesa nadmiernie, po pierwsze dlatego, że nie był to jego jedyny samochód, a po drugie bardzo go lubił. Wyjeżdżał nim z garażu tylko w godzinach najmniejszego ruchu, a więc w niedzielne poranki, dzięki czemu przez 43 lata eksploatacji, a zmarł w roku 2000, na liczniku pokazała się liczba zaledwie 25 tys.mil czyli ok. 40 tys. kilometrów. Dla takiego samochodu było to dopiero porządne dotarcie silnika. Po prostu trudno wręcz uwierzyć, że to, co oglądamy na zdjęciach, jest oryginalne, bez wypadku, stłuczki czy zarysowania. Przed sprzedażą samochód został odświeżony, a lakier przepolerowany wysokiej klasy preparatami i... to wszystko. Już po zakupie, tu w Polsce doświadczony rzeczoznawca dokonał wszelkich sprawdzeń i bez najmniejszych wątpliwości potwierdził te fakty.
ZOBACZ TAKŻE: