Za kierownicą tego auta nie sposób się nudzić - 163 KM (121 kW) i zdecydowanie najlepszy układ jezdny w tej klasie czynią z tego 3,6-metrowego malucha rasowy sportowy samochód. Takiej frajdy, jakiej dostarcza jazda Cooperem S, zaznajemy rzadko.
Topowa wersja Mini wyraźnie odróżnia się od słabszych modeli Cooper i One. Rozpoznamy ją głównie po dodatkowym wlocie na masce, podwójnej rurze wydechowej i spoilerze zamocowanym na dachu. "Eska" może mieć na biało lub czarno polakierowane: dach, lusterka i obręcze. Karoseria osadzona na przerobionym i obniżonym zawieszeniu "Sport+" zyskała na agresywności. Duży rozstaw kół i osi oraz minimalne zwisy sprawiają, że tego auta nie da się pomylić z żadnym innym samochodem. Tak wygląda tylko Mini.
We wnętrzu zmiany nie idą aż tak daleko - wygląd i dobór materiałów to zresztą największy minus tego auta. I tak: mamy dobrze wyprofilowane fotele, ale z bardzo źle działającym mechanizmem regulacji i odchylania, kierownica obszyta skórą ma jednak dwa zbyt szerokie ramiona i troszkę za dużą średnicę koła. Nie przekonuje również deska rozdzielcza wyłożona pseudoaluminium, a także inne plastiki użyte do wykończenia wnętrza. Szkoda, bo sama stylistyka jest świeża i może się podobać. Deska prezentuje się najlepiej z zamontowanym centralnie systemem nawigacji. Wtedy na kolumnie kierownicy instaluje się dwa mniejsze wskaźniki (bez nawigacji jest jeden duży) - obrotomierz i prędkościomierz. Wysocy kierowcy tylko przy takim zestawie mają deskę rozdzielczą czytelną w 100%. Inaczej górną część dużej tarczy obrotomierza zakrywa wieniec kierownicy.
Pod maską jest już ciekawiej. Z 1,6 l pojemności inżynierowie BMW wycisnęli z pomocą sprężarki 163 KM (121 kW), czyli 100 KM z jednego litra pojemności. Z powodu zwiększonego mechanicznego i termicznego obciążenia zmieniono wiele elementów silnika, m.in.: wał korbowy, tłoki, zawory i łożyska. Jednostka ze sprężarką o wiele harmonijniej dostarcza moc niż z turbodoładowaniem. Mimo to przy 1300-1500 obr./min silnik ma niewiele do powiedzenia. Przy 2 tys. obr./min sprawa wygląda lepiej, bo mamy do dyspozycji już jakieś 170 Nm (maksymalnie 210 Nm). Później aż do 6 tys. obrotów silnik płynnie rozwija moc.
Osiągi Coopera S robią wrażenie (0-100 km/h - 7,4 s, prędkość maksymalna - 218 km/h). Jazda tym samochodem odurza. Wolno tym autem chyba się jeździć nie da. Pamiętam, jak dawno, dawno temu bawiłem się "resorakami", jeździły zawsze tam, gdzie chciałem. Z Cooperem S jest podobnie. Zbliżamy się do zakrętu, zrzucamy bieg, krótkie hamowanie, skręt, gaz i znowu czekamy na następny wiraż. W tym samochodzie pokochamy kręte drogi! Precyzja, dokładność i neutralność prowadzenia nie mają sobie równych. Do tego dochodzi wspaniały i groźny syk sprężarki. O dziwo, mimo sporej mocy i 0;przedniego napędu Mini tylko chwilami traci przyczepność. Montowany seryjnie układ ASC+T (stabilizacji toru jazdy) przy szybkiej jeździe warto wyłączyć. Skrzynia biegów ma bardzo krótkie skoki dźwigni i aż 6 przełożeń. "Szóstka" przydaje się wyłącznie na autostradzie, i to tylko po to, żeby było ciszej i oszczędniej. Prędkość maksymalną i tak uzyskujemy na piątym biegu. Mimo elektrycznego wspomagania układ kierowniczy pracuje bardzo precyzyjnie. Gdyby koło kierownicy było mniejsze, to siedziałoby się jak w gokarcie. Z każdym przejechanym kilometrem Cooper S coraz bardziej nas zadziwia. Auto trzyma się drogi niczym przyklejone do asfaltu.
Seryjnie Mini wyposażono, oprócz wspomnianego już systemu ASC+T, w cztery poduszki powietrzne, elektrycznie sterowane szyby, regulowaną kolumnę kierownicy i sportowe fotele. To niewiele, zważywszy, że np. w Niemczech auto kosztuje 19 800 euro (2 tys. euro więcej zapłacimy za mocniejszą Hondę Civic Type R). Lista ekstradodatków jest bardzo bogata. Jednak dokupienie np. ksenonowych świateł, systemu nawigacyjnego, ESP czy klimatyzacji winduje cenę do wysokości kosztów niezłej limuzyny.
Takiego samochodu nie kupuje się jednak z rozsądku, tylko dla zabawy. Jako fun-car sprawdza się w 100%.