Afera z pękającymi oponami w Fordach Explorerach nie dotyczy europejskiego rynku. Na szczęście zdarzało się to tylko w wypadku ogumienia będącego fabrycznym wyposażeniem w USA. A tak przy okazji Explorer jest tam najpopularniejszą terenówką i zarazem typowym przykładem rodzimych aut - dużym, wyposażonym w automatyczną przekładnię i mocną jednostkę napędową. Podejrzewam, że prawie nikt nawet nie próbuje wjeżdżać nim w teren.
Własności terenowe Forda Explorera są nieco ograniczone dużą masą, szosowym ogumieniem, sporą długością i zwisami. Za to na drodze zachowuje się całkiem poprawnie. Pod maską znajdziemy widlasty 6-cylindrowy motor o pojemności 4 l i mocy 204 KM, który w połączeniu z 5-biegowym automatem pozwala rozpędzić Explorera od 0 do 100 km/h w 10,9 s i osiągnąć prędkość maksymalną 171 km/h. Auto wyposażono także w sterowany pokrętłem na konsoli środkowej system napędu na cztery koła z reduktorem. Jak na samochód terenowy, Explorera prowadzi się całkiem nieźle. Szybszej jeździe towarzyszą jednak spore przechyły i bujanie się nadwozia, co przeszkadza zarówno na szosie, jak i w terenie. Tak naprawdę Ford Explorer to znakomity samochód terenowy dla osób, które nie chcą poruszać się w ciężkim terenie. Natomiast doskonale sprawdza się na polnych drogach.
Coroczna sprzedaż w USA, rzędu 400 tys. egzemplarzy, zdaje się potwierdzać tę tezę. W Stanach Zjednoczonych często korzystają z niego gospodynie domowe, które nawet nie słyszały, że drogi mogą nie być pokryte asfaltem. I w sumie nie ma się czemu dziwić. Na co dzień Explorer jest szybkim i komfortowym środkiem transportu. Podczas dojazdu na działkę również nie przeżyjemy rozczarowania. Suma sumarum, prawie pół miliona osób rocznie nie może się mylić.
Podobno większość właścicieli samochodów terenowych nigdy nie zjeżdża nimi z szosy. Mam nadzieję, że to nie dotyczy kierowców Jeepów Wranglerów, bo komfort i prowadzenie tych aut na nawierzchniach asfaltowych pozostawia wiele do życzenia. Tyle że trudno to uznać za wadę. Z dwóch powodów. Po pierwsze, Wrangler to klasyk, samochód kultowy, a takiemu wybacza się wszystko. Po drugie, w prawdziwym aucie, jakim niewątpliwie jest Jeep Wrangler, nie ma miejsca na kompromisy. Jeśli ma poradzić sobie w terenie, jazda po autostradzie będzie ciężką przeprawą.
Testowany egzemlarz był wyposażony w rzędowy 6-cylindrowy silnik o pojemności 4 l i mocy 177 KM oraz 3-stopniową automatyczną skrzynię biegów. W czasach, kiedy standardem jest 5-biegowy automat, taka przekładnia to pewien ewenement. W trakcie intensywnego przyspieszania silnik wydawał z siebie piekielne dźwięki, m.in. dlatego, że automat zmieniał przełożenia niechętnie i przy bardzo wysokich obrotach.
Napęd jest przenoszony na koła tylne lub wszystkie (po dołączeniu przednich, można to zrobić w trakcie jazdy). Mamy do dyspozycji reduktor oraz (opcjonalnie) blokadę centralnego mechanizmu różnicowego. W zbiorniku zmieszczą się 72 l paliwa, a i tak kończy się ono bardzo szybko. Za to kiedy trzeba, Jeep Wrangler rozpędza się doskonale i pozwala na wyścigi z większością aut osobowych. Próżno w nim jednak szukać jakichkolwiek śladów komfortu. Pokrywa silnika jest zamykana na plastikowe zapinki, dach - z plastiku (bo najmniejszy Jeep to właściwie kabriolet), w środku zmieszczą się 2 osoby. Jedyna rozsądna rzecz, jaką można zrobić z Wranglerem, to wyposażyć go w dobre opony, wyciągarkę oraz kilka innych dodatków i ruszyć w trudny teren. Dopiero jazda w takich warunkach i otoczeniu będzie sprawiać prawdziwą przyjemność.
Terenowy Nissan to dosyć wolny i mało komfortowy samochód, który jednak zwraca powszechną uwagę. Powód jest dość prosty. To również jeden z niewielu dostępnych na naszym rynku pick-upów. Źródłem napędu jest dwuipółlitrowy turbodiesel o mocy 104 KM. Moment obrotowy jest przenoszony na tylne lub (po załączeniu za pomocą mechanicznej skrzyni rozdzielczej) na wszystkie koła. Do dyspozycji mamy także reduktor. W kabinie nie ma zbyt dużo miejsca i panuje raczej surowy wystrój. Z jednym tylko wyjątkiem. Seryjnym wyposażeniem Nissana Pickupa jest automatyczna klimatyzacja. Z zewnątrz największe wrażenie robi sylwetka tego samochodu z charakterystyczną "paką" oraz ogromne i niezwykle mocne reflektory wyładowcze firmy Hella. Niestety, nie należą do seryjnego wyposażenia auta. A szkoda, gdyż dzięki nim Pickup z samochodu rolniczego zmienia się w auto dla "luzaków".
Kiedy zachodzi taka potrzeba, Pickup radzi sobie nawet w trudnym terenie. Wtedy jego wszystkie wady (sztywne zawieszenie, ramowa konstrukcja, silnik Diesla) stają się zaletami. Nissan powoli, ale nieubłaganie prze do przodu i wydaje się, że nic go nie zatrzyma. Jedyna wada to słabo dociążona tylna oś w czasie jazdy z pustą "paką". Najbardziej przeszkadza to pasażerom na tylnej kanapie, którzy nie dość, że są przewożeni mało komfortowo, to jeszcze mają bardzo ciasno. W dodatku najlepsze miejsce na "delikatny" bagaż jest na ich kolanach. Na pace można przewozić najwyżej worki z ziemniakami.
Nissan Pickup jest doskonałym samochodem dla ludzi, którzy często poruszają się w trudnym terenie i muszą przewozić spore ładunki. Jeśli ktoś szuka niezawodnego woła roboczego, nie będzie zwracał uwagi na znikomy komfort, słabe osiągi czy ciasnotę wnętrza.
Oglądaliście kiedyś "Transformers", kreskówki ze zmieniającymi się robotami? Scenic RX4 bardzo mi przypomina takie roboty. Jest tak samo dziwny jak one i jednakowo pozbawiony sensu. Podstawowe zalety "zwykłego" Renault Scenica to możliwość pokonywania znacznych odległości, ze sporą liczbą osób, w komfortowych warunkach. W wersji RX4 teoretycznie mamy jeszcze możliwość jazdy w gorszych warunkach atmosferycznych i drogowych, jak śnieg, błoto czy polne drogi. Teoretycznie tak, ale w praktyce wygląda to nieco inaczej.
Z powodu powiększonego prześwitu i sztywniejszego zawieszenia RX4 jest znacznie mniej komfortowy niż tradycyjny Scenic. Stały napęd na cztery koła (z centralnym sprzęgłem wiskotycznym) poprawia trakcję, ale duże opory, które w nim występują powodują znaczne pogorszenie osiągów. Zwiększa się zaś zużycie paliwa, częściowo także z powodu znacznie większego oporu powietrza. Ostatnią wadą "terenowej" wersji Scenica jest wysoka cena. Jedyna zaleta, jaką widzę, to możliwość wjeżdżania na krawężniki i pokonywania wyrw w jezdni z większą śmiałością.
Źródłem napędu testowanego Renault Scenic RX4 jest nowoczesny silnik Diesla z turbosprężarką i wtryskiem common rail o pojemności 1,9 l i mocy 107 KM. Jednak mimo to przy prędkościach autostradowych (powyżej 140 km/h) samochód właściwie przestaje się rozpędzać. Słabe przyspieszenia z kolei zniechęcają do jazdy po mieście. Cieszy duża ilość miejsca wewnątrz, duża liczba schowków, bagażnik, którego wielkość można regulować za pomocą przesuwanych tylnych foteli.
Moja rada jest taka: kupcie zwyczajnego Scenica i dobre zimowe opony. Wtedy zalet będzie znacznie więcej, a dojedziecie prawie wszędzie tam, gdzie wersją RX4.