W pierwszej chwili trudno zorientować z jakim "gagatkiem" mamy do czynienia. Ot, nieco większe obręcze kół, centralnie umieszczony wydech i reflektory z czarnym wypełnieniem. Całą prawdę poznamy dopiero w chwili, gdy zajrzymy pod maskę. Zamiast filigranowego, rzędowego czterocylindrowca naszym oczom ukaże się bowiem potężna V8-ka, ledwie mieszcząca się w komorze silnika. Widlaste, wolnossące serce o pojemności 5,5 litra (M273) pochodzące z modelu E500 rozwija moc 383 KM oraz 530 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Zastanawiacie się pewnie, po co takie stado mechanicznych koni skoro auto i tak ma napęd na przód? Otóż tak się składa, że w tym niewinnie wyglądającym minivanie moc silnika trafia w całości na koła osi tylnej. Inżynierowie zmuszeni byli na wprowadzenie tej modyfikacji, bo elementy seryjnego napędu zwyczajnie nie mieściły się już "po maską". Dawcą nowych podzespołów była w tym przypadku starsza generacja E-klasy (E430).
Oprócz potężnego silnika, auto wyposażono również w siedmiostopniową przekładnię G-Tronic. Dziarska B-klasa do setki przyspiesza w 5,2 sek. a maksymalna prędkość z jaką można podróżować to elektronicznie ograniczone 250 km/h.
B55 otrzymało także wspomniane już 18-calowe obręcze z gamy akcesoriów AMG , wnętrze wykończono w skórze i alcantarze, a większe przeciążenia łatwiej znieść dzięki sportowym fotelom.
Budowanie auta zajęło praktykantom osiem miesięcy. Efekt, trzeba przyznać, robi wrażenie. Czekamy na pierwsze wideo z mocarną B-klasą.
ZOBACZ TAKŻE: