W kolejce po "kratkę"

Tej jesieni najmodniejsza jest "kratka". Przedsiębiorcy rzucili się w wir zakupów, bo rząd tnie odpisy samochodowego VAT-u

Nie ma już czasu na poszukiwanie najbardziej odpowiedniego dla firmy auta, nie ma mowy o precyzyjnym dopasowywaniu oferty do potrzeb nabywcy. Nastał czas gorączkowej pogoni za osobowymi samochodami z homologacją ciężarową, gwarantującymi przedsiębiorcom pełny odpis podatku VAT. Bierze się to, co jest w salonach i na placach magazynowych, bo zapasy kurczą się w zastraszającym tempie. Do niektórych importerów nie ma już po co iść, bowiem nie mogą dostarczyć aut w odpowiednim terminie. Magiczna data, czyli 1 stycznia 2011 r., zbliża się wielkimi krokami, pozostał ledwie miesiąc na kupienie samochodu z pełnym odpisem podatku VAT i tankowanego do niego paliwa. Kto nie zdąży, sporo straci. Cieszące się ogromną popularnością osobówki z homologacją ciężarową, zwane popularnie "kratkami", zostają zrównane pod względem podatkowym ze zwykłymi autami osobowymi. Przez dwa lata zamiast pełnego odpisu VAT będzie można odliczyć od ceny tylko 60 proc. podatku, ale nie więcej niż 6000 zł. Cofnięty zostaje też odpis podatku od ceny paliwa dla takich samochodów.

Dycha w plecy

Restrykcje są dotkliwe. Statystyka pokazuje, że średnia wartość auta "z kratką" wynosiła w pierwszej połowie bieżącego roku około 90 tys. zł. Przy pełnym odpisie podatku VAT w kieszeni przedsiębiorcy kupującego taki statystycznie przeciętny samochód zostawało zatem 16 tys. zł. Po Nowym Roku odpis będzie o 10 tys. zł niższy, dlatego nie można oczekiwać, by był dla przedsiębiorców szczególnie interesujący. O ile nowe przepisy niewiele zmienią sytuację aut tanich, to kosztowne osobówki zdecydowanie stracą na popularności. Oczywiście pozostaje oferta droższych modeli, które wciąż będą miały homologację ciężarową. Tyle tylko, że obejmie ona jedynie ciężarówki i dostawczaki o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) powyżej 3,5 t oraz niektóre wersje pojazdów dostawczych o DMC do 3,5 t.

Do łask wrócą też pickupy (półciężarówki), które z racji odkrytej przestrzeni ładunkowej wciąż będą podlegały pełnemu odpisowi podatku w wysokości 22 proc. od ceny zakupu. Problem polega na tym, że nie każda firma potrzebuje auta dostawczego lub półciężarówki. W wielu przypadkach to właśnie samochód osobowy idealnie spełnia wymagania przedsiębiorstwa.

Dlaczego zatem Ministerstwo Finansów za wszelką cenę chce ograniczyć możliwość pełnego odpisu VAT od aut osobowych? Bo sądzi, że w wielu przypadkach te pojazdy wykorzystywane są do pozafirmowych, czysto prywatnych zastosowań.

Wygląda na to, że według fiskusa osobówki z homologacją ciężarową stanowią dobry sposób na tani zakup aut, które tylko pozornie są pojazdami użytkowymi, a tak naprawdę pełnią rolę zupełnie prywatnych środków transportu. Zamiast jednak opracowywać skuteczne metody kontroli użytkowania samochodów w firmach, spece od rządowych finansów stawiają z uporem maniaka na likwidację odpisu VAT dla tego typu aut.

Kolejne podejście

Świadkami takich prób jesteśmy od wielu lat, ale dopiero ograniczenia wprowadzone w momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. wywołały prawdziwą burzę. Zarówno przedsiębiorcy, jak i firmy prowadzące dystrybucję nowych samochodów wskazywali na niezgodność nowych regulacji prawnych z prawem unijnym, ale mimo protestów "kratki" zniknęły. Na domiar złego powstał bezsensowny wzór, zwany wzorem Lisaka od nazwiska jego twórcy, który dodatkowo ograniczył ofertę samochodów dostawczych. Sytuację nieco uspokoiła zapowiedź zmian w przepisach przewidziana na sierpień 2005 r. Nie przyniosła poprawy oczekiwanej przez zainteresowanych. Zniknął co prawda absurdalny wzór Lisaka, ale "kratki" nie wróciły do łask Ministerstwa Finansów. Przedsiębiorcy walczyli o swoje i osiągnęli wreszcie sukces.

W grudniu 2008 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu ogłosił wyrok w sprawie śląskiej firmy Magoora, dowodząc konieczności przywrócenia przez polski rząd sytuacji z kwietnia 2004 r. Modele osobowe z homologacją ciężarową, ku uciesze właścicieli firm, zaczęły się znowu mnożyć.

Nie da się ukryć, że w pewien sposób ratowały statystykę kulejącej sprzedaży nowych aut w naszym kraju. Ponieważ nie doczekaliśmy się wzorem Europy Zachodniej programów wspomagających nabywców przy zmianie starego samochodu na nowy, "kratki" były sektorem stymulującym rynek.

W 2009 r. stanowiły ok. 15 proc. wszystkich sprzedanych samochodów. W tym roku z racji rozszerzenia oferty i w obliczu zapowiedzi kolejnej niekorzystnej zmiany przepisów, wskaźnik ten wzrósł do ponad 20 proc. I to jeszcze przed najbardziej wzmożonymi zakupami, ostatecznie będzie pewnie jeszcze wyższy. Analitycy rynku uważają, że to głównie "kratki" uratują tegoroczny ranking sprzedaży.

Mimo mocnego ograniczenia reeksportu, czyli zakupów w Polsce prowadzonych przez klientów z zagranicy (w 2009 r. około 40 tys. aut), wyniki rynku nowych aut powinny być podobne jak w roku ubiegłym (ok. 320 tys. szt.). Pozostaje jednak pytanie - co dalej?

Na przeczekanie

Prognozy są optymistyczne tylko w wersji rządowej. Czasowe ograniczenie odpisu podatku VAT od samochodów osobowych i tankowanego do nich paliwa, obowiązujące dwa lata, czyli do końca 2012 r., ma przynieść budżetowi 1,8 mld zł. Eksperci z branży motoryzacyjnej wskazują jednak, że jest to wartość mocno przeszacowana. By osiągnąć założony przez rząd efekt, sprzedaż nowych samochodów musiałaby sięgnąć pułapu 430 tys. szt., o czym można tylko pomarzyć bez programów wspomagających.

Tymczasem zanosi się na sprzedaż na poziomie 250 tys. egzemplarzy ze względu choćby na reakcje rynku. I to w kolejnych dwóch latach. Taki spadek to nie tylko efekt wycofania z rynku "kratek" w 2011 r., ale również oczekiwanie w 2012 r. na przywrócenie oferty aut osobowych z homologacją ciężarową od 1 stycznia 2013 r. Trzeba pamiętać, że obecnie ponad 60 proc. nowych aut osobowych kupują w naszym kraju firmy. W tej liczbie blisko 50 proc. to właśnie osobówki z homologacją ciężarową. Ale w tym miejscu rodzi się kolejne pytanie: czy za dwa lata wszystko wróci do obecnego, korzystnego dla przedsiębiorców stanu, czy też rząd wymyśli coś nowego, by ograniczyć odpis VAT od samochodów i paliwa.

Nikt tego nie wie, tak jak nikt dokładnie nie wie, jak wyglądać będą przepisy od 1 stycznia 2011 r. Teoretycznie powinny stracić rację bytu homologacje ciężarowe na auta osobowe. Ale czy tak będzie, czy też rząd podejmie jakieś inne decyzje? A może wszystko wróci do stanu z sierpnia 2008 r. Przedstawiciele importerów i producentów samochodów w obliczu takich pytań bezradnie rozkładają ręce. Wiadomo tylko, że trwa proces legislacyjny ustawy o podatku od towarów i usług z 11 marca 2004 r. i że według definicji Ministerstwa Finansów za samochód osobowy uważany jest pojazd o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t. Niewiele. Jak na razie nie zadbano nawet o żadne przepisy przejściowe.

Więcej wydajesz, więcej zyskujesz

Ponieważ ograniczenia w odpisie VAT od stycznia wydają się pewne, przedsiębiorcy ustawiają się w kolejkach po samochody z "kratką". Największym powodzeniem cieszą się samochody drogie, które pozwalają zostawić w kieszeni spore sumy pieniędzy. W niektórych przypadkach nawet dziesiątki tysięcy złotych. Łatwo zobrazować to na przykładzie kilku aut różnych klas.

Niewielki i tani Kia Picanto Van kosztuje w podstawowej wersji 32 900 zł brutto, ale nawet w tym przypadku odpis podatkowy przy zakupie wyniesie aż 5930 zł. Gdy w grę wchodzi auto klasy średniej, takie jak popularna Toyota Avensis Van Prestige za 140 490 zł, w kieszeni zostaje ponad 25 000 zł. Podobny odpis można mieć w przypadku samochodu rekreacyjnego z napędem 4x4. Mazda CX-7 Sport Van to wydatek 160 500 zł, zatem odpis w jej przypadku wyniesie niemal 29 000 zł. Największe profity przy odpisywaniu podatku VAT dają auta luksusowe. Infiniti EX Van GT Premium za 239 550 zł pozostawi w kasie firmy ponad 43 000 zł. Najwyższe odpisy VAT w przypadku samochodów osobowych z homologacją ciężarową na polskim rynku mogą przekraczać 80 000 zł (Mercedes M Van).

Tyle tylko, że "kratek" zaczyna brakować. Handlowcy pracujący w salonach zgodnie twierdzą, że nigdy nie widzieli aż takiego ruchu. Importerzy, którzy mają jeszcze auta na placach, bombardują potencjalnych nabywców licznymi reklamami aut z pełnym odpisem VAT, wcześniej z rzadka publikowanymi. Kolor i wyposażenie często przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Zapanowała nerwowość, by zdążyć przed Nowym Rokiem. Zamówienie auta w większości przypadków nie wchodzi już rachubę, trwa zbyt długo. Samochód z pełnym odpisem podatku musi być wydany przed wprowadzeniem nowych przepisów. Największe problemy są z markami niemieckimi, kupno Audi, BMW czy Volkswagena graniczy z cudem. Ci producenci wyraźnie nie docenili możliwości polskich klientów. Lepiej przygotowali się Włosi, auta z koncernu Fiata można jeszcze kupować. Najlepiej przygotowani są do batalii o "kratki" Japończycy i Koreańczycy, ale i oni nie dają gwarancji kupienia każdego modelu z homologacją ciężarową przed końcem roku. Któż by pomyślał, że w Polsce ustawiać się będą kolejki po samochody. Szkoda tylko, że taki popyt wymuszają zmiany przepisów i restrykcje względem przedsiębiorców, a nie przemyślana polityka fiskalna.

Dariusz Dobosz

Deszcz rabatów - grudniowe wyprzedaże w salonach - WIĘCEJ

To nie koniec "kratek" -  JAK OBEJŚĆ PRZEPISY?

Citroen C5 - ogłoszenia

Więcej o: