Gdyby Cadillac Urban Luxury nie był prototypem, z pewnością zagrałby na nosie Toyo... to znaczy Aston Martinowi Cygnetowi. Firma przez lata kojarzona z limuzynami postanowiła na chwilę zdradzić maksymę "większe jest lepsze" i przywiozła na targi do Los Angeles ekskluzywnego mieszczucha.
Urban Luxury otrzymał opakowanie charakterystyczne dla obecnych produktów Cadillaca. Pionowe lampy, ostre przetłoczenia i z daleka rozpoznawalny grill towarzyszą tu ogromnym, 19-calowym obręczom i otwieranym do góry drzwiom, które ułatwiają zajmowanie miejsca na ciasnych parkingach. Prototyp mierzy 3,84 m długości, 1,73 m szerokości i 1,45 m wysokości. Dzięki krótkim zwisom i 2,47-metrowemu rozstawowi osi w kabinie wygospodarowano miejsca dla czterech pasażerów.
Między przednie koła trafił - a jakżeby inaczej - hybrydowy zespół napędowy. 3-cylindrowy, turbodoładowany benzyniak o pojemności 1 litra współpracuje z jednostką elektryczną i dwusprzęgłową przekładnią zautomatyzowaną. Cenne paliwo pomaga oszczędzać układ odzyskiwania energii i system start-stop. Wynik? Cadillac chwali się, że w mieście jego maluch zużywa 4,2 l/100 km, a poza nim - zaledwie 3,6 l/100 km.
Czy Urban Luxury ma szansę wyjechać na drogi? Na razie Amerykanie badają jedynie nowe sektory rynku. Przykład Smarta, który po chwili zaciekawienia odniósł w USA dotkliwą porażkę, nie nastraja pozytywnie. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że Cadillac mieści czterech pasażerów i ma za Oceanem odpowiednią renomę, pomysł wdrożenia Urban Luxury do produkcji wydaje się warty rozważenia.
Cadillac CTS-V na obcej ziemi - WIDEO