Warszawiacy jeżdżą na czerwonym...

...a Krakusi ruszają spod świateł na zielonym z "godnościom osobistom", czyli dostojnie i powoli. Nawyki kierowców z różnych części Polski są różne, jedne denerwujące, inne wręcz zagrażające życiu. Czy można z nimi jakoś walczyć?

Ciągle zajmujemy niechlubne miejsce w statystykach wypadków na drogach. Według raportu Banku Światowego Confronting "Death on Wheels", na naszych drogach ginie czterokrotnie więcej ludzi niż w Unii Europejskiej. Nawet w Uzbekistanie czy Macedonii ginie ich rocznie trzy razy mniej. I żadnym pocieszeniem nie jest fakt, że wyprzedzają nas w statystykach Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini czy Kazachowie.

Wśród przyczyn autorzy opracowania, Patricio Marquez i George Banjo, wskazują m.in. na zachowania kierowców, złe nawyki (nadmierna prędkość, alkohol, niektóre leki czy pisanie SMS-ów podczas jazdy). Oczywiście wymienia się też kiepski stan dróg, brak przejść dla pieszych, chodników, słaby transport publiczny, czy mało bezpieczne pojazdy. Jednak o ile na zmianę tych ostatnich potrzeba lat i pieniędzy, to zachowanie na drodze zależy tylko od nas. Jak więc zmienić to co powinno być najprostsze - nasze złe nawyki?  

Wydawałoby się, że prawidłowe zasady powinniśmy poznać podczas kursów na prawo jazdy, wiemy jednak, że jest inaczej. Czy wszyscy nie uczymy się, że na czerwonym świetle nie wolno przejeżdżać przez skrzyżowanie? Albo że należy sygnalizować kierunkowskazem zamiaru zmiany pasa ruchu oraz w jakim momencie to zrobić? Oczywiście wiemy, jednak wyjeżdżając na ulicę i obserwując, co wyczyniają inni, doświadczeni wydawałoby się, kierowcy, sami zaczynamy powielać złe wzorce. Obserwując jeżdżących poza miastem "bezpieczne 160 km/h" sami zaczynami mocniej naciskać pedał gazu. Czy macie jakiś pomysł na zmianę tej sytuacji?

Przejeżdżając rocznie dziesiątki tysięcy kilometrów po Polsce zaobserwowałem, że niektóre nawyki charakterystyczne są dla kierowców z konkretnych regionów.

Warszawa Tu zamieram dojeżdżając do skrzyżowań, kierowcy notorycznie przejeżdżają je na czerwonym świetle. W stolicy denerwują mnie również ci, którzy widząc, że nie będą mogli opuścić skrzyżowania wjeżdżają na nie, blokując przejazd innym.

Kraków Przypadłością kierowców z Małopolski jest niezwykle powolne ruszanie spod świateł. Rozumiem sielankową atmosferę miasta artystów, ale bez przesady. Gorączkowe poszukiwania dźwigni zmiany biegów zaczynają się dopiero po zmianie sygnalizacji na zielone. Kolejne, długie sekundy, upływają na wrzuceniu właściwego biegu, zwolnieniu sprzęgła i delikatnym ruszeniu.

Poznań Tu charakterystyczny jest także start spod świateł w stylu "slow motion". Do tego doliczyć można jazdę lewym pasem i ogólnie panująca bezradność w chwilach stresowych. Gdzie podziała się wielkopolska gospodarność? Na drodze jej bynajmniej nie widać

Nie pozbawieni pewnych przypadłości są też mieszkańcy mniejszych ośrodków. Na  Opolszczyźnie na przykład, znacznie częściej niż w innych regionach Polski zdarza mi się w nocy zostać oślepianym przez kierowców jadących na światłach drogowych (tzw. długich) bądź przeciwmgłowych (oczywiście przy idealnej pogodzie).

Z dużym respektem traktuję również kierowców z rejestracjami z Miechowa i Jędrzejowa. Mają oni bowiem w zwyczaju sygnalizować zamiar skrętu w ostatniej chwili. Bądź wcale. A jednymi z gorszych kierowców są chyba Ci z Lublina. Wyprzedzanie na trzeciego, wciskanie się i ogólnie rzecz ujmując cwaniakowanie na drodze to ich znak rozpoznawczy.

Podejrzewam, że niewłaściwe zachowania dotyczą również kierowców z innych części kraju. Jeśli tak jest, podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami, a jeszcze lepiej pomysłami na skuteczną walkę ze złymi nawykami. Może uda nam się zainicjować akcję i poprawić miejsce w niechlubnych statystykach. Może uda się wyprzedzić chociaż Uzbeków?

Zapraszamy do sondażu!

ZOBACZ TAKŻE:

Kurs bezkolizyjny - ZOBACZ TUTAJ

Nieprzyjemne, niezawinione, niebezpieczne - TUTAJ

Niebezpieczny zapach - ZOBACZ TUTAJ

Więcej o: