Niegdyś superbohaterowie poruszali się na własnych nogach. Superman potrafił latać, Spiderman wspinać się po pionowych ścianach. Dla fana motoryzacji były to sposoby mało ciekawe. Bond i Lara Croft - dziewczyna z komputera, ostatnio znana głównie z filmu - przemieszczają się inaczej.
Testujemy auto Lary: Land Rovera Defendera w wersji specjalnej Tomb Raider.
Defender to samochód niepowtarzalny, budowany niemal bez zmian od ponad 50 lat. Swoją międzynarodową sławę zawdzięcza głównie udziałowi w morderczej imprezie Camel Trophy. Testowana wersja z długą 4-drzwiową kabiną i tylną powierzchnią ładunkową a la pick-up to bardzo egzotyczny i rzadki model. Po pierwsze - dostępny tylko w limitowanej serii Tomb Raider, po drugie - na całym świecie wyprodukuje się i sprzeda zaledwie 1000 sztuk tego auta. Do wybranych krajów Europy dostarczony zostanie wyłącznie wcześniej wyznaczony kontyngent, np. do Niemiec - 195 egzemplarzy, do Austrii - tylko 15 sztuk.
Niecodzienna jest nie tylko zabudowa tego Land Rovera, ale także dodatki. Całą kabinę obudowano na zewnątrz rurową stalową klatką, na bokach i masce zamontowano aluminiowe wstawki i specjalny znaczek, amulet rodem z filmu. Aluminium pokryto podłogę i boczne ściany tylnej "paki", gdzie wmontowano również koło zapasowe. Nie zapomniano o ważnym w ekspedycjach ogromnym bagażniku dachowym i dużych halogenach zabudowanych na dachu. Niestety, ani na liście wyposażenia seryjnego, ani w opcji nie znalazłem żadnej wzmianki o Larze Croft. Eh! Szkoda!
Przy pierwszym zetknięciu się z wnętrzem mamy wrażenie cofnięcia się w czasie o jakieś 30-40 lat - prosto, topornie i niewygodnie. Ale tylko na pozór. Za kierownicą siedzimy niemal przy samych drzwiach. Najwygodniej jeździ się z "zimnym łokciem", czyli z ręką wystawioną za okno. Dzięki prostocie kształtów deski rozdzielczej uzyskano dużą funkcjonalność. Pomiędzy przednimi fotelami jest schowek tak wielki, że zmieściłby się tam chyba nawet worek z granatami. Tylną ławkę zabudowano wyżej niż przednie fotele. Uzyskano w ten sposób o wiele więcej miejsca dla pasażerów.
Tomb Raiderem oczywiście najlepiej jeździ się w terenie. Na asfaltowych drogach trzeba się przyzwyczaić do ogromnej średnicy skrętu (13,6 m) i do pojawiającego się już od 60 km/h szumu opływającego powietrza. Powyżej 100 km/h ten szum wraz z odgłosem opon skutecznie zagłusza grające radio. Dzięki dużemu skokowi zawieszenie jest zaskakująco komfortowe. Za sprawą 122-konnego turbodiesla z bezpośrednim wtryskiem, o pojemności 2,5 l auto, jak na swoją masę 2,1 t, ma niezłą dynamikę. Silnik pracuje z charakterystycznym głośnym klekotem, ale ten odgłos bardzo pasuje do Defendera.
Ten samochód naprawdę wykazuje się w terenie. Przejedzie przez niemal wszystkie bezdroża i wjedzie niemal wszędzie. Jesteśmy tylko my, pola i błoto. No limits! Tylko potem bywa gorzej z domyciem auta.
Po godzinie jazdy polami i wertepami jesteśmy tak wyluzowani i odstresowani, jakbyśmy ten czas spędzili z samą Angeliną Jolie, filmową odtwórczynią postaci Lary.
Nasza wersja nie miała ani ABS-u, ani też montowanego np. w niemieckich wersjach układu kontroli trakcji. Obydwa elementy są w tym aucie zbędne. Taką spartańską odmianą jeździ się o wiele przyjemniej.
Defender nawet w wersji Tomb Raider nie ma znakomitej figury Lary Croft. Obydwoje mają jednak coś wspólnego: idealne kształty. A to mi się podoba najbardziej.
Tomb Raider jest bardzo przyjemną "zabawką". Daje duże poczucie wolności. Teraz już wiem, dlaczego Lara jest tak pewna siebie, a przecież ratowanie świata to wcale nie taka łatwa praca.