Brillance wszedł na rynek europejski z dwoma modelami: BS4 i BS6. Plany były ambitne i zakładały sprzedaż ponad 150 tys. aut w ciągu pięciu lat. Niestety, w samym 2009 roku sprzedano zaledwie 502 sztuki.
Marka samochodowa wchodząc na nowy rynek musi przyciągnąć klientów czymś, co wyróżni ją z tłumu. W przypadku firm japońskich i koreańskich była to niska cena, a jak się później okazało, także niezawodność wyższa od przeciętnej. Dzięki temu niemal wszystkie zyskały przychylność i zaufanie zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej.
Brillance popełnił błąd, oferując swoje samochody po mało konkurencyjnych cenach. Być może Chińczycy nie rozumieją, że prestiżu nie buduje się jedynie ceną i jest to kwestia wieloletniej pracy. Jakość także nie była mocną stroną firmy. O ile nadwozie było zmontowane poprawnie, to wykończenie wnętrza pozostawiała wiele do życzenia. Można je porównać do Dodge'a Calibera, choć jakość plastików Brillance'a była jeszcze gorsza. Gwoździem do trumny okazał się crash-test z 2007 roku, który cały zachodni świat kojarzy z chińską jakością. W roli głównej wystąpił właśnie Brillance BS6:
Tuż po fatalnym wyniku inżynierowie poprawili konstrukcję i samochód poddano ponownym próbom zderzeniowym, które tym razem wypadły pomyślnie.
Niestety w pamięci wielu ludzi pozostał obraz samochodu, który podczas zderzenia zagraża poważnie zdrowiu i życiu pasażerów. Z takim wizerunkiem trudno jest walczyć z doświadczoną konkurencją, zwłaszcza utrzymując wysokie ceny.
ZOBACZ TAKŻE: