W piątek [19 marca] na temat zwrotu za karty pojazdu dyskutowali naczelnicy wszystkich powiatów województwa kieleckiego. I nie zmienią swojego postępowania - pieniędzy kierowcom nie oddają, czekając na wyroki sądów w każdej sprawie. Podobnie jest w innych starostwach w Polsce, tylko z nielicznymi wyjątkami.
- Gdyby wszyscy, którzy w tamtym czasie rejestrowali pojazdy, wezwali nas do zapłaty za wydanie karty pojazdu, to musielibyśmy przeznaczyć na ten cel ponad 2 mln zł. Z własnej woli pieniędzy zwracać nie będziemy, choć wiemy, że odsyłanie do sądu, to jedynie odwlekanie tego, co nieuniknione - przyznaje Jerzy Filip, dyrektor wydziału komunikacji starostwa powiatowego w Legnicy.
Jednym z najbardziej "poszkodowanych" może być powiat ziemski kielecki, bo należy do największych w kraju, a jednocześnie ubogich. Jak wyliczyło starostwo kieleckie, gdyby po pieniądze zgłosili się wszyscy, w sumie może to kosztować urząd 9 mln zł. To więcej niż w Lublinie (7 mln zł) czy Katowicach (4,3 mln zł).
"Gazeta" w styczniu poinformowała wszystkich kierowców, że mogą odzyskać nienależnie pobrane od nich pieniądze za wydanie tzw. karty pojazdu. Chodzi o 425 zł, które - zdaniem Trybunału Konstytucyjnego - znacznie przewyższają koszty wytworzenia takiego dokumentu, więc urzędy muszą je oddać. Ale tylko niektóre robią to chętnie.
Cały artykuł możecie znaleźć tutaj .
ZOBACZ TAKŻE: