Ile marek, tyle filozofii zmian. Większość producentów w połowie produkcji modelu ogranicza się do dyskretnego przypudrowania wyglądu, odświeżenia materiałów wykończeniowych, palety kolorów i felg czy kołpaków oraz przeprowadza konieczne zmiany techniczne. Te ostatnie wiążą się po części z bolączkami danej generacji auta, wychwyconymi przez kierowców i serwis. Na listę wyposażenia trafiają ciekawe gadżety i brakujące wersje - na przykład bazowe lub topowe. Nowe pozycje pojawiają się także w palecie silników i skrzyń biegów. Przy okazji liftingu producenci dostosowują swoje modele do aktualnego języka stylistycznego. Wystarczy wymienić "uśmiechnięte" modele Peugeota i Mazdy czy grill Audi , wzorowany na starych modelach modelach Auto Union. Delikatny powiew świeżości musnął niedawno nowe modele Volvo . To klasyczny scenariusz, ale skąd ta potrzeba zmian?
Dla producenta face-lifting to doskonała okazja do przypomnienia o sobie klientom i mediom. O wszystkim chętnie napiszą przecież dziennikarze. Gdy konkurencja prezentuje nowe modele, liczba klientów topnieje, a ekipa w centrum projektowym wciąż pracuje nad następną generacją, kilka drobnych zmian może napędzić ruch w salonie. Designerzy sięgają po aktualne trendy i zmieniają kolor kloszy kierunkowskazów z pomarańczowego na szary (lub odwrotnie), dodają garść chromowanych listew i bardziej przytulne obicia w kabinie, by nie wstydzić się nowocześniejszych rywali. Można też poprawić charakterystykę prowadzenia i usztywnić zawieszenie, puszczając oko do kierowców lubiących dynamiczną jazdę. Inżynierowie są już gotowi z nowymi silnikami, po co więc czekać na kolejny model? Tak było choćby z Punto Evo, którego ewolucja to przykład liftingu przedłużającego życie modelu o kolejnych kilka lat.
Fiat Punto EvoWygląda na to, że Punto Evo podzieli los drugiej generacji "kropki", zaprezentowanej po raz pierwszy w 1999 roku i nadal dostępnej w ofercie jako sprawdzona konstrukcja dla mniej wymagających. Tak samo Fiat postąpił z Albeą, czyli odświeżoną Sieną oraz 600-ką (Seicento), a Seat z pomocą chirurgii plastycznej reaktywował poprzednią generację Audi A4. Pasmem niekończących się liftingów można nazwać pierwszą generację Volvo S40 i Saaba 9-5 , a także modele Rovera - 25, 45 i 75. W tym przypadku zmiany w poszczególnych rocznikach najlepiej wychwytują fani tych marek. Producenci próbowali wynagrodzić klientom przedłużającą się premierę nowych generacji dodatkowym wyposażeniem i technicznymi drobiazgami. Rzadko wychodziło im to jednak na dobre, chyba że stary model służył jedynie jako uzupełnienie oferty. Wystarczy wspomnieć Forda Fiestę, Escorta i amerykańskiego Taurusa, którym posiłkowanie się liftingami z czasem przestało pomagać w lepszej sprzedaży.
Ford TaurusFiata Punto II pamiętamy jednak z innego względu. W 2003 roku przeszedł głęboką odmianę - nowocześnie stylizowany pas przedni z soczewkowymi reflektorami ustąpił miejsca znacznie bardziej konwencjonalnym rozwiązaniom. Zmiany techniczne zeszły na dalszy plan. Dlaczego producenci decydują się na tak dyskusyjne zmiany? W tej sytuacji Fiata trudno wytłumaczyć, za to lifting Multipli przez niektórych był wyczekiwany od dnia jej premiery. Tak samo było z poprzednią generacją BMW serii 7. Kontrowersyjne linie spod kreski Chrisa Bangle'a zostały znacznie złagodzone w 2006 roku, a auto trwało na rynku przez kolejne 4 lata.
Odwrotne doświadczenia ma Citroen. Pierwsza generacja C5 z grzecznie zaprojektowanym nadwoziem sugerowała, jakoby Francuzi zamierzali pożegnać charakterystyczną dla siebie ekstrawagancję i wpisać się w konserwatywny nurt niemieckich samochodów. Efekt? Trzy lata później zaprezentowano C-piątkę w znacznie odważniejszym wydaniu, a nowa generacja - mimo że reklamowana jako "C-fünf" - jest jeszcze bardziej francuska. Jak widać, zrywanie z własnym pochodzeniem rzadko służy producentom. Pod względem designu, face-lifting potrafi "szare" samochody uczynić bardziej widzialnymi, a przysłowiowe brzydkie kaczątka przeistoczyć w maszyny milsze dla oka. To jednak jak zawsze kwestia gustu, czasami więc lepiej - jak w przypadku ostatnich liftingów Fiata Bravo i Hondy Civic - nadwozie zostawić w spokoju.
Citroen C5Nie zawsze powodem do przeprowadzenia zmian jest odwaga stylistów. Peugeot z udaną 307-ką musiał ratować się liftingiem z powodu akcji serwisowej związanej z samozapłonem auta oraz wysokiej awaryjności. Model szybko doczekał się następcy, który pozwolił Francuzom ostatecznie uciszyć komentarze na temat kłopotliwych aut - w podbramkowych sytuacjach pospieszny lifting to dla klientów lampka ostrzegawcza. Podobną lekcję przechodziło także Renault z Laguną, której poprzedniczka uchodzi za jeden ulubionych modeli laweciarzy, a przy okazji liftingu w 2005 roku i nowej generacji Francuzi najczęściej powtarzali "dopracowane rozwiązania, lepsza jakość". Swoją nauczkę dostał także Volkswagen Touran , zbierający wiele negatywnych opinii od użytkowników. I w jego wypadku najważniejsze zmiany ukryto pod karoserią, która w 2006 roku otrzymała ociekający chromem grill, znany z Passata. Najsławniejszym "szybkim cięciem" była jednak klasa A Mercedesa, po feralnym teście łosia wyposażona w dodatki niezbędne do przejechania tej próby bez dachowania.
Renault Laguna IILedwie zauważalne zmiany niekiedy kryją całkiem poważną kurację odmładzającą. Obecne na rynku od kilku lat Seaty - Leon i Altea - po liftingu są niemal nie do odróżnienia od starszych egzemplarzy. Otrzymały za to bardziej komfortowe nastawy zawieszenia, cichsze silniki diesla w technologii common rail, opcjonalne skrzynie DSG i elektroniczną namiastkę szpery. Stylistyczna rewolucja obca była także konstruktorom poprzedniej generacji Mazdy 6 i Mercedesa klasy E (W210), zwanego "okularnikiem". Zamiast tego, przy modernizacji skupiono się na usunięciu technologicznych wad, poprawie wykończenia i zabezpieczenia antykorozyjnego oraz wprowadzeniu bardziej nowoczesnych jednostek napędowych i skrzyń biegów. Modele pozbawione wad wieku dziecięcego to często najlepsza inwestycja - zarówno jako nowe auto, jak i egzemplarz używany.
Mercedes klasy E (W210)Tak zwane "zachowawcze" liftingi to nie tylko zbawienie dla ciekawych wizualnie aut, ale i moda w klasie premium. Tutaj zmiany są planowane już na etapie tworzenia samochody, a zespół projektowy pracuje jak w szwajcarskim zegarku. Subtelna kosmetyka nadwozia kryje często nowinki z dziedziny komfortu i bezpieczeństwa, które w tańszych autach spotkamy dopiero za kilka lat. Przykład? BMW serii 3 w wersji coupe i kabriolet, o którym pisaliśmy kilka dni temu . "Trójka" zyskała tylko dyskretny szlif karoserii, ale producent wyszedł naprzeciw klientom i dodał nowy wariant 335is (322 KM), plasujący się między 306-konną wersją 335i oraz 420-konną M3.
BMW serii 3Czasami face-lifting to prawdziwa rewolucja, a czasami szumnie nazwana nowa generacja to ledwie lifting poprzednika. Jedna płyta podłogowa z niewielkimi zmianami z powodzeniem służy przecież przez dwie lub trzy generacje. Jak się w tym połapać? Na pewno trzeba z dystansem podchodzić do materiałów prasowych, dostarczonych przez producenta. W przypadku aktualnego wydania Mitsubishi Colta aż 35% części pochodzi z poprzedniej generacji. Podobnie było z Volkswagenem Passatem B3, odświeżonym i zakwalifikowanym jako B4 oraz Audi 100, które w 1995 roku stało się A-szóstką. Niektórzy taki zabieg nazywają "przejściówkami". Odwrotnie postąpili Francuzi z Renault Clio drugiej generacji. W 2001 roku wymienili w nim kilka tysięcy części, dodali nowe silniki, deskę rozdzielczą i odświeżyli przedni pas, a całość wciąż nazywała się Clio II - tylko że Phase II.
Volkswagen Passat (B4)Czy zmiany są konieczne? Nie zawsze, bo czasami lepsze jest wrogiem dobrego. Wystarczy spojrzeć na poczciwą Pandę , która od ośmiu lat w niemal niezmienionej formie opuszcza bramy zakładu w Tychach. W tym czasie przeszła jeden drobny lifting. W wielu przypadkach producenci nie czekają ze zmianami do liftingu, usprawniając proces produkcyjny i eliminując usterki zgłaszane do serwisów na bieżąco. O tym jednak nie trąbią.
Fiat Panda MY2009Marcin Sobolewski Jesteśmy też na Facebooku i Blipie
Ile emocji daje 1500 koni i milion zł?