Przede wszystkim rozmiarami. Podczas gdy e-Tron zaprezentowany we Frankfurcie był wielkości R8-ki , nowy model jest mniejszy nawet od modelu TT . Dwumiejscowe, elektryczne coupe z Detroit ma bowiem tylko 3,93 metra długości, 1,78 metra szerokości oraz 1,22 metra wysokości.
Idźmy dalej. Zamiast czterech silników umieszczonych przy każdym z kół, ostały się jedynie dwa napędzające tylną oś. Ich łączna moc (w porównaniu do 313 KM w większym e-Tronie) wynosi teraz 204 KM. Oczywiście nie pozostało to bez wpływu na osiągi auta. Do setki rozpędza się o ponad sekundę dłużej (5,9 sek.) niż starszy i nieco cięższy kuzyn z Frankfurtu.
Elektryczne silniki czerpią moc z ważącego niecałe 400 kg zestawu litowo-jonowych akumulatorów, których odpowiednie rozmieszczenie pozwoliło inżynierom uzyskać rozkład mas w stosunku 40:60. W pełni naładowane baterie (45 kWh) pozwalają przejechać dystans 250 km. Ponowne ich napełnienie z domowego gniazdka zajmuje dość długo, bo aż 11 godzin. Jednak zgodnie z zapewnieniami producenta, użycie gniazda 400-woltowego powinno skrócić ten czas ponad pięciokrotnie.
Powstaje pytanie - po co Audi zbudowało kolejny, podobny model sportowego wtyczkowozu? I dlaczego nadało mu taką samą jak poprzednio nazwę? Członek zarządu, Michael Dick tłumaczył w rozmowie z New York Times, że firma nie ma zamiaru wprowadzać zamętu. Słowo "e-Tron" będzie po prostu określało całą rodzinę sportowych wtyczkowozów z Ingolstadt. Opisuje on też nowe auto jako mini-R8 albo mniejszą, nieco "okrojoną" wersję modelu przedstawionego we Frankfurcie. Czy oznacza to, że mamy do czynienia z jego tańszą alternatywą?
Już wiadomo, że e-Tron z Frankfurtu trafi do limitowanej produkcji seryjnej. Docelowo powstać ma 100 egzemplarzy sportowego auta. Los prototypu z Detroit nie jest jeszcze znany. Zależeć on będzie m.in. od tego, jak odebrany zostanie jego większy kuzyn.
Bartosz Sińczuk Jesteśmy też na Facebooku i Blipie
ZOBACZ TAKŻE: