Seat Leon/Altea - test | Za kierownicą

Zmiany w Leonie i Altei, najstarszych Seatach w gamie, na pierwszy rzut oka są niezauważalne. Jednak zbierając je wszystkie razem dają naprawdę niezły efekt

Kto spodziewał się stylistycznej rewolucji, albo chociaż głębszej restylizacji niemal jednobryłowych karoserii autorstwa Waltera de Silvy, ten się rozczaruje. Hiszpanie zdawali sobie sprawę, że Leon naprawdę się udał. Co więcej, auto wciąż się podoba, ale czas i konkurencja pędzą, więc lifting uznano za konieczny. Zespołowi zabrakło chyba jednak weny twórczej. A może tak miało być? Przecież lepsze jest wrogiem dobrego. Przykład Golfa pokazuje, że metoda drobnych kroczków sprawdza się. Inaczej mówiąc, zmiany stylistyczne w obu Seatach są bardzo zachowawcze.

Głównie drobiazgi

Chyba tylko dilerzy i szefostwo formy potrafią je dokładnie wypunktować. Problem w tym, że jest ich całkiem sporo, ale każda z osobna jest wręcz symboliczna. Najłatwiej dostrzec zmienione reflektory przednie i tylne oraz nowe lusterka. Te pierwsze są nieco większe i szersze, drugie mają ostrzejsze linie. Ładniejszy jest także przedni zderzak z powiększonymi kratkami w okolicach świateł przeciwmgłowych. Jego prostsze linie i trapezoidalny grill sprawiają, że Leon oglądany z przodu wydaje się szerszy. Co ciekawe, zmniejszono logo - jakby wbrew obowiązującym trendom. Tył zdaje się nowocześniejszy, jakby lżejszy. W istocie okazuje się bardziej przeszklony. Powiększono tylną szybę, co w założeniu miało poprawić widoczność do tyłu.

Spodziewałem się, że więcej świeżych akcentów powita mnie we wnętrzu. Rzeczywiście, zmieniono kierownicę oraz konsolę środkową, jednak w dalszym ciągu królują twarde plastiki. Subiektywnie postrzegana jakość wnętrza z pewnością nie dorównuje Golfowi ani nawet Octavii . Są jednak i plusy: bardzo wygodna, dobrej grubości kierownica oraz wygodne i znakomicie trzymające fotele. Przynajmniej w wersjach usportowionych (Sport, FR). Zmiany w Altei mają podobny charakter. Największym rozczarowaniem w nowym modelu jest nadal twarda jak skała górna część deski rozdzielczej. Dziś w autach o klasę niższych plastiki bywają o wiele lepsze.

Ulepszona technika

Ważniejsze zmiany w Leonie i Altei pozostają ukryte. Zwolennikom bardzo dynamicznych Diesli oferuje się teraz cichszy motor TDI z piezoelektrycznym wtryskiem Common-Rail. Jeśli chcesz szaleć i jednocześnie mocno oszczędzać (w mieście zmieścić się w 8 litrach ON), najlepiej iść na całego i zamówić wersję FR w jaskrawo pomarańczowym kolorze Lumina Orange z czarnymi 18 calowymi felgami. Leon w tej wersji wygląda naprawdę bojowo. Przyspiesza świetnie, szczególnie od 100 km/h w górę. W ruchu miejskim przeszkadza bardzo nierównomierny przebieg krzywej mocy oraz typowe dla diesli krótkie przełożenia. Jazda jest bardzo mało płynna, chyba że zdecydujemy się na 6-biegową skrzynię DSG.

Jeśli jeździłeś poprzednią FR-ką i dałeś sobie spokój, bo za bardzo trzęsło na wybojach, czas ponownie rozważyć Leona. Model 2009 (a ściślej: rocznik modelowy 2010) jeździ bardziej komfortowo i nie jest to tylko wrażenie subiektywne, lecz fakt wynikający ze złagodzonych nastaw zawieszenia. FR otrzymał nowe (bardziej miękkie) amortyzatory i o 15 proc, mniej sztywne stabilizatory. Podobne modyfikacje dotyczą pozostałych wersji (Sport, Stylance, Reference), jak również Altei, która wreszcie stała się autem rodzinnym w rozumieniu nie tylko 25-letniego ojca, ale także teściowej. Oczywiście nie ma róży bez kolców: nowy Leon trochę bardziej przechyla się przy nagłych ruchach kierownicą, wydaje się trochę mniej zwinny i nie tak precyzyjny jak poprzednik, ale w gruncie rzeczy taki kompromis sprawdzi się po prostu lepiej. Zwłaszcza w Polsce.

Poprawiono też trakcję, która w przednionapędówce z momentem 350 Nm, do tego narastającym gwałtownie (turbodziurę czuć szczególnie w cięższej Altei), jest bardzo potrzebna. Nie, nie zamontowano kosztownej szpery, lecz jej elektroniczną namiastkę, czyli system przyhamowujący koło tracące przyczepność (XDS). W praktyce sprawdza się to nieźle, co nie znaczy, że na mokrym asfalcie przy starcie na wprost kontrola trakcji nie będzie się pocić.

Nowością jest także Hill Hold Control - opcjonalny (w każdej wersji wyposażeniowej) układ ułatwiający ruszanie pod górkę. Teoretycznie ulepszono także nawigację, jednak jej obsługa bez instrukcji w ręku sprawia mnóstwo kłopotów, o czym miałem okazję przekonać się na własnej skórze, próbując znaleźć drogę do hotelu.

1,8 TSI plus DSG - to jest to!

Kilkadziesiąt kilometrów w nowym Leonie przekonuje mnie, że najciekawszą kombinacją napędu jest układ dotąd niestety niestosowany: doładowany silnik 1,8 TSI sparowany z nową, 7-biegową skrzynią dwusprzegłową (DSG). Dlaczego? Po pierwsze, silnik sam w sobie jest genialny. Bardzo sprawnie napędza znacznie cięższe Audi A4, nic więc dziwnego, że z ważącym niecałe 1300 kg Leonem radzi sobie doskonale. W porównaniu do 170-konnego diesla 1,8 TSI zapewnia nie tylko lepsze osiągi (0,3 s szybciej do setki), ale też nieporównywalnie wyższą kulturę pracy. Motor jest cichy (nawet powyżej 6000 obr/min), nie generuje zbędnych wibracji i nie wykazuje nawet najmniejszej turbodziury. Pali owszem więcej, ale Leon z tym silnikiem jest sporo tańszy. Poza tym, przy łagodnej jeździe miejskiej może się okazać, że różnica w spalaniu wyniesie nie więcej niż 1,5 litra. Całkiem realny jest bowiem wynik 8,5-9 litrów na setkę i to w mieście. W trasie też będzie nieźle za sprawą długiego przełożenia 7 biegu, na którym przy 100 km/h wał silnika kręci zaledwie 2200 obr/min. Piątka w DSG odpowiada mniej więcej "czwórce" w ręcznej skrzyni 6-biegowej, a to oznacza, że przy dynamicznym przyspieszaniu, silnik cały czas pracuje w optymalnym zakresie mocy. Przełączanie biegów w górę  jest bardzo szybkie, podobnie jak redukcje. Komfort jaki zapewnia DSG, przy jednoczesnej poprawie osiągów, trudno przecenić. Ciekawostkę stanowi fakt, że tej opcji napędu nie znajdziemy (póki co) w Golfie VI. Co najwyżej w Octavii. Jedyny minus związany z DSG jest taki, że Leona w tej wersji w polskich cennikach na próżno szukać. Wielbicie tego silnika muszą zatem zdać się na łaskę skrzyni manualnej, lub wybrać wersję dwulitroweą FR za niewiele mniej niz 100 tys. zł..

Gaz: Znakomity silnik 1,8 TSI w połączeniu z 7-biegową skrzynią DSG, atrakcyjne nadwozie, dobrze zestrojone zawieszenie, elektroniczna blokada dyferencjału (standard w wersji FR)

Hamulec: Słabej jakości plastiki, zbyt zachowawczy lifting

Summa summarum W wyniku liftingu Leon i Altea zyskują na atrakcyjności. Niewiele, ale być może na tyle, by przekonać niezdecydowanych. Bardziej komfortowe zawieszenie, pseudoblokada dyferencjału w wersji FR, cichszy diesel 170 KM a przede wszystkim połączenie silnika 1,8 TSI ze skrzynią DSG w Leonie to najważniejsze zmiany. Nie licząc małej kontrolki koło obrotomierza, która podpowiada, kiedy możesz wrzucić wyższy bieg.

Filip Kulpa

Seat Leon 1.8TSI DSG - kompendium :

Exeo ST wjeżdża do salonów - ZOBACZ TUTAJ

ZOBACZ TAKŻE:

Hostage - reklama BMW

Więcej o: