Bagażnik pełen pakunków, w portfelu dokumenty, niezbędny zapas gotówki i karty kredytowe, samochód zatankowany do pełna. Dobry humor dopisuje, bo zaczyna się właśnie wielka wakacyjna przygoda. Tym atrakcyjniejsza, że wiedzie za granicę naszego kraju. Wiele osób zapomina jednak, że do takiej podróży trzeba przygotować coś jeszcze - niezbędne wiadomości o przepisach i realiach zarówno w państwie docelowym, jak i w krajach przejeżdżanych jedynie tranzytem. Okazuje się, że ważnych informacji jest całe mnóstwo i dotyczą one nie tylko tak zasadniczych spraw, jak dozwolone prędkości czy szczególne przepisy ruchu drogowego, ale również kwestii bardziej przyziemnych. Warto przecież wiedzieć, gdzie kupuje się winiety autostradowe, jakie bywają ograniczenia w miastach i poza nimi, jak wyglądają restrykcje w konkretnych przypadkach albo jak zachować się w kłopotliwych sytuacjach. Informacyjny gąszcz jest tym większy, im więcej krajów będziemy przejeżdżać. Bo mimo unijnego scalenia, każde z państw ustala własne przepisy i samodzielnie decyduje o porządku w ruchu drogowym.
Drobniaki na opłaty
Zacznijmy od opłat drogowych związanych z użytkowaniem autostrad, tras ekspresowych oraz niektórych obiektów inżynieryjnych. Dla kosztów podróży są one dość istotne, dlatego warto wiedzieć, jak wygląda to w Europie. Z punktu widzenia polskiego kierowcy najkorzystniejsze są przejazdy przez państwa, które nie pobierają opłat za podróżowanie autostradami i drogami ekspresowymi. Wbrew pozorom takich miejsc wciąż jest sporo, należą do nich Belgia, Holandia, Luksemburg, Dania, Finlandia, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania, Litwa, Łotwa, Estonia i Ukraina. Ale w wielu przypadkach trzeba się jednak przygotować na wydatki, bowiem w grę wchodzą opłaty za przejazdy niektórymi tunelami, mostami i wiaduktami. Za samochód osobowy z reguły płaci się od kilku do kilkunastu euro. Trzeba też wspomnieć, że właśnie z myślą o tego typu opłatach warto mieć przy sobie trochę gotówki danego kraju. Karta kredytowa nie zawsze sprawdza się w takich przypadkach. Zresztą gotówka potrzebna jest także często przy opłatach parkingowych, a te są powszechne w dużych miastach europejskich.
Kosztowny brak naklejki
Druga grupa państw to kraje, w których obowiązują opłaty za autostrady i trasy szybkiego ruchu, przy czym należności reguluje się w dwojaki sposób: albo poprzez zakup specjalnej winiety, albo bezpośrednio na bramkach. System winiet stosuje Austria, Szwajcaria, Bułgaria, Czechy, Rumunia, Słowacja i Węgry. Kupienie winiety nie nastręcza większych trudności. Zazwyczaj można ją nabyć zarówno na granicy, jak i na poczcie, stacji benzynowej, nawet w kiosku, a jej ważność może opiewać na tydzień, 10 dni, 2 tygodnie, miesiąc, pół roku albo rok (tylko Rumunia i Słowacja stosują winiety jednodniowe). Od tego, na jak długo potrzebujemy winietę, zależy jej koszt. Ceny wahają się od kilku do ok. 100 euro. Dla przykładu - dziesięciodniowa winieta w Austrii kosztuje ok. 8 euro, a miesięczna w Bułgarii 12 Euro. Od tej reguły są jednak wyjątki. Szwajcarzy sprzedają tylko winiety roczne za ok. 20 euro i tylko na granicy. Ograniczona dostępność winiet jest tak że w Bułgarii (tylko granica) i Rumunii (tylko granica i niektóre stacje benzynowe). By uniknąć straty czasu albo kłopotów związanych z kupnem winiety, w wielu przypadkach możemy skorzystać z usług biur turystycznych Polskiego Związku Motorowego w Polsce. Większość winiet jest tam dostępnych. Nie warto podejmować prób przejechania drogi płatnej bez winiety. Auta bez aktualnej plakietki przyklejonej do przedniej szyby są wychwytywane nadzwyczaj sprawnie. Kary bywają dotkliwe. We Francji, Włoszech, Grecji, Hiszpanii, Norwegii, Portugalii, Chorwacji i Słowenii za drogi płaci się na bramkach, a koszt przejazdu zależy od pokonanego dystansu. Kilkunastokilometrowy odcinek przejedziemy za kilka euro, kilkaset kilometrów autostradą może kosztować nawet kilkadziesiąt euro.
Wszędzie inaczej
Podstawą spokojnej jazdy i jedynie miłych kontaktów z policją jest oczywiście przestrzeganie przepisów ruchu drogowego danego państwa. Trudno opisać w artykule wszystkie niuanse europejskich kodeksów drogowych, zwłaszcza w zakresie przewozu dzieci, wyposażenia samochodu czy zachowań na drodze. Każdy kierowca powinien zapoznać się z nimi we własnym zakresie. Informacjami służą biura turystyczne Polskiego Związku Motorowego, pomocny jest też internet. Warto zwracać uwagę na tablice z dopuszczalny mi prędkościami, ustawione w każdym państwie tuż za granicą. Nie sposób jednak pominąć pewnych ciekawostek, które dla polskiego kierowcy podróżującego po Europie mogą być zaskakujące. Oto na przykład w Rumunii ceny winiet uzależnione są od normy spalin euro, jaką spełnia silnik opłacanego samochodu. Z kolei przy wjeździe na Ukrainę trzeba wnieść drobną opłatę ekologiczną. Ci, którzy wybiorą się samochodem do Wielkiej Brytanii, muszą pamiętać nie tylko o lewostronnym ruchu, ale również o odpowiednim przeregulowaniu reflektorów. Istotne jest również, że Eurotunelem nie są transportowane auta z instalacją gazową. Zakazy wjazdu dla "gazowców" stawiane są też na zadaszonych parkingach. Obowiązek całodobowej jazdy na światłach na wszystkich drogach wprowadzono na Łotwie, w Danii, Finlandii, Szwajcarii, Szwecji, Chorwacji i Estonii. Słowacja i Słowenia wymagają te go tylko w terenie zabudowanym, a Węgry tylko poza nim. Parkowanie w wielkich miastach może być ograniczone do zaledwie trzech godzin, a w centrach aglomeracji można natknąć się na zakazy wjazdu dla pojazdów spalinowych. Warto na to uważać, złamanie te go przepisu karane jest dotkliwymi mandatami. W Luksemburgu stosuje się bardziej rygorystyczne ograniczenia prędkości dla niedoświadczonych kierowców (prawo jazdy krócej niż 2 lata), a w Austrii, Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech niezbędne jest posiadanie w samochodzie kamizelek odblaskowych. W niektórych przypadkach trzeba je zakładać nie tylko w przypadku awarii samochodu na drodze, ale nawet podczas wysiadania podczas postojów w zatoczkach parkingowych. Generalna porada dla wszystkich podróżujących po Europie to uprzejmość wobec stróżów prawa. Można wygrać na tym bardzo dużo. Różnorakie chwyty w celu niezapłacenia mandatu nie mają racji bytu, lepiej pogodzić się z losem. Jeśli zadeklarujemy brak gotówki w walucie danego kraju, policjanci bez problemu przyjmą płatność kartą kredytową albo odtransportują nas do banku. Trzeba mieć na uwadze, że w niektórych krajach mandaty mogą być bardzo dotkliwe dla polskiego portfela. W Szwecji za poważne wykroczenie można trafić nawet do sądu. Wystarczy przekroczyć dopuszczalną prędkość o ponad 40 km/h. Warto się pilnować.
Zagranicą każda usterka jest droga
Oddzielny temat to awaria samochodu. Cóż, nawet nowy samochód może się popsuć, czyniąc z wakacyjnych wojaży pasmo udręk. Awaria zagranicą bywa szczególnie uciążliwa. Rzadko kto, wyruszając w wakacyjną podróż, zakłada taki scenariusz. Nawet właściciele leciwych aut, które na co dzień spisują się bez zarzutu, mają w końcu prawo, by polegać na nich także w dłuższej trasie. A co dopiero użytkownicy całkiem nowych pojazdów będących jeszcze na gwarancji albo tuż po niej. W każdym przypadku normą przed zagranicznymi wojażami powinien być gruntowny i kompleksowy przegląd pojazdu. Pozwoli zawczasu wychwycić usterki, a to, co wymaga naprawy, będzie można usprawnić po przystępnych cenach. Ale nawet mimo takich przy gotowań zdarzyć może się wszystko. Jeśli nasz pojazd zostanie unieruchomiony na drodze, trzeba przede wszystkim bezpiecznie ustawić go na pasie awaryjnym lub na poboczu drogi. Stworzenie zagrożenia bezpieczeństwa to najgorsze, co mogłoby się zdarzyć. Podejmowanie prób naprawy mija się z celem. Policja zjawia się błyskawicznie i decyduje za zwyczaj o wezwaniu pomocy drogowej albo holowaniu do warsztatu. Koszt takiej operacji może sięgnąć nawet kilkuset euro. W wielu krajach można narazić się na wiele nieprzyjemności za naprawianie samochodu za parkowanego na drodze czy ulicy. Najlepszym wyjściem z sytuacji jest wykupienie specjalnego ubezpieczenia, tak zwanego "assistance". Niektóre firmy dają je w pakiecie przy zakupie nowego samochodu, z ważnością do końca gwarancji mechanicznej. Jego warunki nie zawsze spełniają wymagania użytkowników, dlatego trzeba sprawdzić, jaki jest zakres takiej usługi. W każdym przypadku można wykupić "assistance" w towarzystwie ubezpieczeniowym albo w innej firmie oferującej taką usługę. W zależności od zakresu udzielanej po awarii pomocy, koszt takiego ubezpieczenia sięga od 100 do 300 zł. Już za 150-160 zł można mieć zagwarantowany nie tylko podstawowy pakiet (infolinia, naprawa na drodze, holowanie do odpowiedniego warsztatu), ale również samochód zastępczy, hotel czy powrót do domu pociągiem. Inwestycja niewielka, a spokój gwarantowany. Jak widać, nawet awaria samochodu nie musi zepsuć wakacji.
Dariusz Dobosz
Familijne klimaty - ZOBACZ TUTAJ