Nie padał deszcz. Nie było ciemno. Kierowca nie był pijany. Nie był też szarżującym wyrostkiem, który dopiero co zrobił prawo jazdy. Ewa nie przebiegała na czerwonym. To było słoneczne piątkowe popołudnie, a ona spokojnie weszła na pasy dla pieszych, bo samochód zatrzymał się, żeby ją przepuścić. Wracała z pracy, po drodze zrobiła jeszcze zakupy. Była kilkaset metrów od domu. Nie żyje. Na drodze została jej torebka, rozsypane zakupy.
Siła uderzenia samochodu, który nie zatrzymał się na pasach, była tak duża, że ciało Ewy wyrzuciło na środek pobliskiego skrzyżowania. Na zdjęciach rzuca się w oczy jaskrawy błękit torebki. Ewa lubiła żywe kolory. W ogóle była żywa, pogodna, "rozpędzona życiowo" - tak to ujęła koleżanka Ewy, która w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW prowadzi bibliotekę. Naukowo - jako socjolożka - też była rozpędzona. Parę lat temu obroniła doktorat, przygotowywała habilitację. Zajmowała się samym życiem, tym, co w nim intensywne, zbiorowe. Wzorcami sukcesu. Kulturą popularną, reklamą, serialami, graffiti. Współczesną amerykańską religijnością, megakościołami, teleewangelistami. Studenci garnęli się na jej zajęcia, bo dyskutowała z nimi o współczesnym świecie. Nikt jej nie zastąpi.
Szybciej, czyli jak gonimy Zachód
20 lat polskiej demokracji to 20 lat rozwoju motoryzacji. Jednym z wyznaczników skoku cywilizacyjnego jest rosnąca liczba samochodów. Zaroiło się na naszych drogach od beemek, merców, toyot, subaraków. Samochód to awans. I coraz częściej - samochód to arogancja i agresja. Ci za kierownicą patrzą z lekceważeniem na tych w tramwaju. Kierowcy drogich marek patrzą z pogardą na tych w gorszych samochodach. Na tych na pasach patrzą z politowaniem. Albo w ogóle nie patrzą?
Na polskich drogach panuje ścisła hierarchia podszyta pogardą, niechęcią i strachem. Znana powszechnie kolejność dziobania. Ludzi w drogich autach niecierpliwią ci w małych i tanich. Jeśli się taki nie usunie w porę z lewego pasa, oślepiają ksenonami, podjeżdżają na odległość pół metra, trąbią.
Reguły narzucają ci najbardziej agresywni. Jeśli, prowadząc samochód, zatrzymasz się, by przepuścić pieszych, ci spoglądają na ciebie z niedowierzaniem i niepewnością. Może to tylko podpucha? Może zaraz ruszy z piskiem opon? Zresztą, strach się zatrzymać na pasach, żeby przechodnia nie wpuścić wprost pod koła samochodu pędzącego po sąsiednim pasie. Ewę też ktoś przepuścił.
Przestrzeganie przepisów, szacunek dla ludzkiego życia i społeczna wyobraźnia sięgająca dalej niż przedłużone samochodem ego to realne dylematy osób cywilizowanych. Kierowca, który uznał pierwszeństwo Ewy na pasach, będzie się pewnie długo zastanawiać, czy gdyby się nie zatrzymał, to ona by żyła. Nie wiemy, czy pani z mercedesa - ta, która zabiła Ewę - będzie miała podobne dylematy. Nie znamy jej. Nie pojawiła się w szpitalu, gdzie przez dwa tygodnie Ewa walczyła o życie. Podobno ma już prawnika i gotową obronę.
Kto tu rządzi
Scenka rodzajowa, jakich w Warszawie wiele. Duży drogi samochód zatrzymuje się na środku ulicy pod prywatną szkołą. Stoi na środku i blokuje ruch - kierowca czeka, aż jego dziecko wyjdzie ze szkoły. Na pogróżki, że ktoś wezwie policję, wystawia głowę przez okno i zaczyna rechotać: "I co, mandat zapłacę?!". Nie przychodzi mu do głowy, że są też inne konsekwencje jego zachowania niż ewentualny mandat. Ich dostrzeżenie wymagałoby od niego bycia człowiekiem społecznym czy - jak mawiał socjolog Znaniecki - "człowiekiem dobrze wychowanym", a nie tylko człowiekiem, któremu "wisi" płacenie mandatu.
Kobieta w mercedesie, która nie zwolniła, wpadając na pasy, najwyraźniej gdzieś się spieszyła. Teraz zapewne zwolni, ale Ewie to już na nic się nie zda. Jakie zostaną jej postawione zarzuty? "Nieumyślne spowodowanie śmierci"? Gdzie się kończy "nieumyślność", a zaczyna świadomość i odpowiedzialność? Dla Ewy nie ma to już znaczenia. A dla nas? Jakie dla Polaków świętujących 20-lecie demokracji ma znaczenie to, że jakiś pieszy z błękitną torebką ginie w biały dzień na pasach? Wypadek przeszedł właściwie bez echa. Na polskich drogach ginie przecież co roku ponad 5 tys. osób, co w przeciwieństwie do innych wskaźników rozwoju społeczno-ekonomicznego plasuje nas w europejskiej czołówce.
Wyścigi i polowanie, czyli honor kierowcy
Wykładowca historii, Amerykanin od kilku lat mieszkający w Warszawie, opisuje tutejsze relacje na linii kierowca - pieszy jako połączenie wyścigów i polowania: "Mam wrażenie, że są tylko dwa gatunki pieszych, których polscy kierowcy choć trochę szanują na pasach: ludzie w podeszłym wieku i kobiety z wózkami. Reszta to zwierzyna łowna. Czasem mam wrażenie, że kierowcy starają się sprawdzić, jak blisko można podjechać, żeby kogoś nie zabić, ale nie być zmuszonym do zwolnienia".
Polacy kochają swoje auta. Wolność, swoboda i dziewczyna młoda. Gaz do dechy i dalej wyprzedzać na trzeciego. Francuski filozof Jean Baudrillard pisze, że jazda samochodem w USA jest kwestią konsensu, zaś w Europie kwestią honoru. Coś w tym jest, tyle że w innych krajach Europy prawa (drogowego i innego) albo się przestrzega, albo dąży do jego zmiany. My zaś nadal zachowujemy się tak, jakby przepisy drogowe stanowiły pole do walki z wrogą władzą. Zamiast prawo kształtować, wolimy je łamać. Tego wymaga honor?
Zygmunt Bauman, opisując mechanizmy kształtujące młode państwa, szczególnie te, które obawiają się, że ich obecność w świecie nie jest do końca akceptowana na zasadach równości, pisze o "prymitywnej akumulacji legitymizacji". Czyżbyśmy mieli nadzieję, że tymi szybkimi samochodami dogonimy Europę?
W radiowym programie o zmysłowych przyjemnościach pewien rozmarzony warszawiak opowiada, że nic mu nie sprawia takiej frajdy jak zapach spalonej gumy, który czuje, gdy rusza ze świateł. Oczywiście z piskiem opon. Dlaczego nikt nie powie, że to obciach? Artykuł w jednym z portali ostrożnie potępiający szalonych motocyklistów na zakopiance zaczyna się pojednawczo: "Nikt nie dał nam prawa oceniać innych, każdy ma na sumieniu własne motoryzacyjne grzeszki".
Kto by tam kogoś oceniał? Wolnoć Tomku w swoim autku. I czy nie pięknie tak pędzić 200 km/godz. po zakopiance? Wypadki lubimy zwalać na stan dróg. Co z tego, że w zachodniej Europie na wielopasmowych autostradach nikt 200 km/godz. nie jeździ. My, Polacy, kochamy zapach spalonej gumy i jazdę "z fasonem".
Niecywilizowana cywilizacja
W bibliotece OSA wspominają, jak Ewa wpadała czasem i mówiła: "Trzeba gdzieś razem pójść, do kina, na piwo; nie możemy tak tu tylko razem pracować". Teraz jesteśmy boleśnie świadomi tego, że już z nią do kina nie pójdziemy. Wszyscy słyszymy lepiej, co chciała nam powiedzieć. Że zbyt łatwo się od siebie oddalamy.
Zamykamy się na strzeżonych osiedlach, w dużych samochodach z poduszkami chroniącymi nas przy zderzeniu, w anonimowym świecie wirtualnych kontaktów. Przestrzeń publiczna pustoszeje, staje się nieudomowiona, groźna. Tym bardziej cenimy izolującą rutynę życia codziennego. Dociskamy gaz, chcąc szybciej być we własnych czterech ścianach.
Kapitalizm już mamy, kulturę demokracji przyswajamy dużo wolniej. Okazuje się, że 20 lat to za mało, by rozwinąć poszanowanie wspólnych zasad współżycia, uznanie i zrozumienie, że cywilizacja - również ta motoryzacyjna - to nie coś, co rządzi się prawem silniejszego, lecz poszanowaniem prawa i równym traktowaniem wszystkich uczestników życia społecznego, w tym ruchu drogowego.
Śmierć Ewy uzmysławia nam, jak bardzo wroga jest polska rzeczywistość. Niebezpieczna dla naszych studentów, dla naszych przyjaciół, dzieci, dla nas samych. Jak przestać udawać, że tego nie widzimy? Jak rozpoznać i zacząć udomawiać tę przepaść pomiędzy salą uniwersytecką a realnym światem?
Ewa co roku na Wielkanoc przynosiła siatki pełne czekoladowych baranów dla wszystkich. Żebyśmy nie byli tak całkiem osobno. Ale Ewy już nie ma. Czy jej śmierć może się na coś przydać? Czy potrafimy zwolnić?
Małgorzata Durska, Agnieszka Graff i Krystyna Mazur. Autorki pracują w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
Spowiedź kierowcy Kurskiego - ZOBACZ TUTAJ
Razem z Wami chcemy stworzyć mapę niebezpiecznych zakrętów i miejsc, gdzie najczęściej dochodzi do wypadków. Nadsyłajcie informacje, zdjęcia i nagrania. Czekamy na opinie dotyczące grzechów głównych polskich kierowców, wasze historie i opowieści z polskich tras. Będziemy publikować je na Wyborcza.pl i Moto.pl Piszcie do nas na adres: listydogazety@gazeta.pl
Pracownicy i studenci Ośrodka Studiów Amerykańskich ogłaszają konkurs na hasło, które prowokowałoby do myślenia o bezpieczeństwie pieszych i rowerzystów na warszawskich ulicach. Będziemy drukować naklejki na samochody, przypinki i plakietki dla warszawiaków. Wasze propozycje prosimy przysyłać na adres: haslodlakierowcow@gmail.com