Przez kryzys mniejszy ruch na autostradzie A4

Kryzys dopadł nawet... płatną autostradę A4 Katowice - Kraków. Ruch jest mniejszy, bo coraz więcej kierowców ogląda każdą złotówkę. Zamiast płacić, wolą darmowe drogi.

Stalexport Autostrada SA, która poprzez swoją spółkę zależną Stalexport Autostrada Małopolska zarządza pierwszym w Polsce płatnym odcinkiem A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem, opublikowała właśnie wyniki finansowe za pierwszy kwartał tego roku. I tu spore zaskoczenie. Okazało się, że nie tylko przychody firmy zmniejszyły się o 7,5 proc. (z 33,4 do 30,9 mln zł), ale spadł też zysk, który jest dużo mniejszy niż w pierwszym kwartale 2008 roku (2,7 mln zł, podczas gdy rok temu było to 5,9 mln zł). Okazało się, że wszystko przez kryzys. Coraz mniej kierowców korzysta z autostrady, bo szkoda im pieniędzy na bilety.

Spadła przede wszystkim liczba samochodów ciężarowych, których jest o 14,5 proc. mniej niż przed rokiem. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że do tej pory z A4 korzystało dziennie 5,7 tys. ciężarówek, to ich liczba jest teraz mniejsza średnio o 826.

Jakby tego było mało, pod koniec zeszłego roku zmieniły się też przepisy dotyczące opłat drogowych. Obowiązkowe winiety, które zwalniają z opłat autostradowych, dotyczą już tylko ciężarówek powyżej 12 ton. Reszta pojazdów o masie od 3,5 do 12 ton musi płacić 12,5 zł na każdej bramce. Podróż z Katowic do Krakowa kosztuje więc 25 zł (opłata uwzględnia rabat). Dla wielu właścicieli ciężarówek oraz firm transportowych to za dużo. Zamiast płacić, wolą jechać darmowymi drogami. - Rzeczywiście, ruch ciężarówek na autostradzie jest mniejszy, ale w sytuacji, gdy mamy spowolnienie gospodarcze, to naturalne. Wiele firm ograniczyło produkcję. Automatycznie jest mniej towarów do przewiezienia - mówi Mieczysław Skołożyński, wiceprezes Autostrady Małopolskiej, i dodaje, że gdy kryzys tylko się skończy, wszystko wróci do normy. - Wahania w tej branży są normalne. Nie robimy z tego wielkiej tragedii - twierdzi Skołożyński i cieszy się, że przynajmniej kierowcy aut osobowych nie odwrócili się od autostrady. - Ruch jest mniej więcej taki sam jak dotychczas - przekonuje prezes.

Tymczasem "Gazeta" dowiedziała się, że w pierwszym kwartale tego roku liczba aut osobowych spadła o 1,6 proc. Pozornie to niewiele, ale wystarczy zajrzeć do statystyk. Do tej pory codziennie z A4 korzystało 20,5 tys. aut osobowych, więc ponadpółtoraprocentowy spadek oznacza, że z jazdy tą trasą zrezygnowało ponad 320 kierowców.

Pomimo to Stalexport nie zamierza obniżyć cen. Nadal za podróż z Katowic do Krakowa autem osobowym będziemy musieli płacić 13 zł (6,50 zł na każdej bramce). - Nie planujemy obniżek, bo cały zysk inwestujemy w remonty - mówi prezes Skołożyński. Jego zdaniem kierowcy jeżdżący między Krakowem a Katowicami nie mają powodu do narzekania, bo cena nie była już podwyższana od trzech lat, a inne towary i usługi znacznie w tym czasie zdrożały.

Stalexport pociesza, że pod koniec roku skończą się też wszystkie większe remonty na A4, które od kilku lat denerwują kierowców. Wymieniona zostanie praktycznie cała nawierzchnia A4 pomiędzy Krakowem a Katowicami, co pochłonie 380 mln zł.

Polecamy: 11 byków biegało w nocy po autostradzie A4