Żeby samochód mógł mało palić musi mieć przede wszystkim oszczędny silnik. Często oznacza to mniejszą moc i kilka zabiegów pomagających obniżyć opory toczenia i powietrza. Kiedy auto wyjedzie już tunelu aerodynamicznego można już je zachwalać jako przyjazne dla środowiska naturalnego. Problem w tym, że ludzie nie chcieli takich aut kupować. Rządy wymyśliły więc ulgi dla samochodów emitujących odpowiednio mało CO2 . To pomogło, ale jak dodatkowo przyciągnąć klientów do salonu? Volvo znalazło sposób.
Pokazana światu jakiś czas temu seria ekologicznie "nastawionych" modeli Volvo DRIVe wykorzystuje silnik diesla 1.6 o mocy 109 KM i 240 Nm. Zamontowany w kompaktowych modelach Volvo zużywa zaledwie 4,5 l/100km, co odpowiada 115 w C30 i 118 gramom CO2 na każdy przejechany kilometr w sedanie i kombi . Taki wynik pozwala w niektórych krajach otrzymać ulgi przy jego zakupie. Ale znów powraca pytanie, kto chce jeździć autem, które kojarzy się jazdą z prędkością 40 km/h?
Zamiast opływowych felg zamontowano zwykłe pięcioramienne obręcze o średnicy 17 cali, lusterka wykończono w kolorze matowego aluminium, a zderzak przedni zyskał spoiler. Dzięki temu samochód z zewnątrz wygląda już dużo lepiej. Emisja CO2 dla wszystkich trzech modeli z pakietem R-Design wynosi 119 g/km. Aby kierowca nie czuł się niedopieszczony wnętrze zyskało kilka stylistycznych dodatków podnoszących atrakcyjność wizualną auta. Fotele o dwubarwnej tapicerce mają napis R-Design, podobnie jak sportowa kierownica. W pakiecie znajdują się także specjalne dywaniki, nakładki na pedały i niebieskie tła zegarów.
Teraz możemy już kupić sportowo wyglądający samochód na dużych kołach, ze spoilerami, który do setki rozpędza się w około... 11 sekund. Choć wygląda na szybsze. Ale za to mało pali i gwarantuje ulgi (niestety nie w Polsce).
Marcin Lewandowski