Kubica 13., po drodze narozrabiał

Robert Kubica wskoczył na plecy Jarno Trullego, zdemolował mu bolid, potem złamał sobie nos, ale w końcu dojechał do mety. Zwyciężyły Red Bulle

Ani "gang dyfuzorów", ani posiadacze KERS nie dominowali w wariackim wyścigu o GP Chin w Szanghaju. Niespodziewanie dublet ustrzelił zespół Red Bulla - pierwszy na metę dojechał bezbłędny dziś Sebastian Vettel, drugi był Mark Webber.

Wyścig rozgrywany był w strugach deszczu. Już start zapowiadał kłopoty - bolidy startowały za safety carem. Ten opuścił tor dopiero po ośmiu okrążeniach i wyścig zaczął się na dobre. Pełen emocji, wypadnięć z toru i przy minimalnej widoczności. Bolidy wzbijały w powietrze ogromne ilości wody.

Safety car powrócił na tor w 18. okrążeniu, za sprawą Roberta Kubicy. Polak w dziwnych okolicznościach dosłownie wskoczył na bolid Jarno Trullego z Toyoty. Trudno w tej chwili powiedzieć czyja była to wina, ale sędziowie na pewno wyciągną z tego zderzenia konsekwencje.

Kubica spadł wprost na drogę prowadzącą do alei serwisowej, mechanicy szybko wymienili mu uszkodzony przód bolidu. Trulli miał większego pecha - jego bolid znalazł się tuż za zjazdem do pit lane i musiał dokończyć okrążenie. Ponownie na tor już nie wyjechał.

Kubica musiał później jeszcze raz zjechać do boksu. W BMW obluzował się nos - prawie tarł o asfalt i był przełamany w prawą stronę. To wyeliminowało Kubicę z walki o punkty. Dojechał do mety na 13. pozycji. Cały wyścig pełen był stłuczek, bączków i chyba każdy kierowca przynajmniej raz zwiedził pobocze. Pełną relację znajdziecie na stronach Sport.pl i Zczuba.pl

Konrad Bagiński

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.