200 tys. Polaków jeździ bez ważnych polis OC

- Jeśli Sejm zakaże odholowywania nieubezpieczonych aut, ta liczba może lawinowo wzrosnąć - ostrzegają ubezpieczyciele.

Co o tym sądzisz? Napisz: listydogazety@gazeta.pl

Obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (OC) musi wykupić każdy, kto ma samochód. Na koniec ubiegłego roku takie polisy miało 16 mln aut. Ilu kierowców jeździło jednak bez ubezpieczenia? - Według szacunków Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego może to być ponad 200 tys. osób - mówi Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń. Policji udało się zatrzymać w ubiegłym roku jedynie 24 tys. aut bez ważnego OC, a w 2007 r. - prawie 29 tys.

Co grozi za brak OC? Jeśli z kupnem polisy spóźnimy się o 3 dni, zapłacimy 420 zł kary. Gdy zmieścimy się w przedziale od 3 do 14 dni, będzie to 1040 zł, jeśli zaś przerwa w ubezpieczeniu trwa ponad 14 dni - 2090 zł. W razie spowodowania wypadku opłaty jeszcze wzrosną, bo będziemy musieli pokryć koszty naprawy auta poszkodowanego, a także ewentualne koszty leczenia i procesu sądowego. Dodatkowo kierowca płaci za odholowanie pojazdu przez policję (200-400 zł) i za parking (kilkadziesiąt złotych dziennie).

W ubiegłym miesiącu posłowie uznali, że to zbyt surowa kara. Przepisy ustawy o ruchu drogowym zmienili tak, żeby policja nie mogła odholować auta w przypadku braku polisy. - Kierowca może nie mieć przy sobie dokumentów ubezpieczeniowych, bo ich zwyczajnie zapomniał - tłumaczy poseł Stanisław Żmijan (PO), wiceszef komisji infrastruktury, która przygotowała projekt zmian. Jego zdaniem wystarczy, że policjant sprawdzi w internecie lub przez telefon, czy kierowca ma ważne OC. - Jeśli nie, powiadomi o tym Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który już wie, co z tym robić - dodaje.

- Tyle że nawet jeśli okaże się, że takiej polisy nie ma, policjant wlepi mandat, a kierowca będzie mógł jeździć dalej bez OC - mówi Marcin Tarczyński z PIU. Według niego problem mogłoby rozwiązać zatrzymanie w takiej sytuacji dowodu rejestracyjnego auta. Kierowca musiałby odstawić samochód na najbliższy parking i przywieźć potwierdzenie polisy na komisariat. Ale posłowie się na to nie zgodzili.

W Senacie jednak ustawa przeszła istotne zmiany. Senatorowie nie tylko przywrócili do ustawy holowanie auta, ale wprowadzili też konfiskatę dowodu rejestracyjnego pojazdu, tak jak chcieli tego ubezpieczyciele. Radość firm ubezpieczeniowych może być jednak przedwczesna. Ustawa wróci teraz do Sejmu, który najprawdopodobniej już w przyszłym tygodniu odrzuci poprawki Senatu. A to oznacza, że żadnej kary poza mandatem nie będzie.

- Jeśli posłowie tak zrobią, może nas czekać wzrost liczby nieubezpieczonych samochodów - ostrzega Tarczyński. Przypomina, że nim wprowadzono przepisy o odholowywaniu, nawet 5 proc. aut w Polsce jeździło bez ważnych polis. Dzisiaj m.in. dzięki tym przepisom ten odsetek spadł do 1,2 proc. - Jeśli posłowie postawią na swoim, może nas czekać powrót do tamtych czasów - dodaje Tarczyński.

Ubezpieczyciele przekonują, że nie chodzi wcale o ich interes. - Brak polisy OC to nie tylko mandat i odholowanie auta - tłumaczy Tarczyński. W razie wypadku koszty naprawy auta poszkodowanego, jego leczenia i ewentualnego procesu pokryje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. A potem będzie się domagał zwrotu pieniędzy od sprawcy wypadku. W ubiegłym roku nieubezpieczeni kierowcy wpłacili do jego kasy z tego tytułu ponad 14 mln zł.

- W najgorszym wypadku może się okazać, że za brak polisy wartej kilkaset złotych taka osoba zapłaci majątek - mówi Tarczyński. Prócz tego, co odda UFG, dodatkowo będzie do końca życia płacić poszkodowanemu rentę, a nawet dorzuci kilkadziesiąt tysięcy złotych zadośćuczynienia.