Tylko spokojnie

Nie trzeba być mistrzem kierownicy, by radzić sobie w trudnych warunkach. Wystarczy starannie się przygotować, przewidywać i prowadzić samochód płynnie, bez gwałtownych ruchów.

Spóźniony wybiegasz z domu, deszcz pada ci prosto w twarz. Siadasz na nieprzyjemnie zimnym fotelu i ruszasz jak najszybciej, nawet nie zdejmując płaszcza. Telefon już dzwoni, a gdzieś wetknąłeś zestaw głośnomówiący. Pocieszasz się, że masz do przejechania tylko kilka kilometrów. Niewiele widzisz, szyby parują, a stare wycieraczki słabo zbierają krople deszczu i na dodatek znów zapomniałeś uzupełnić płyn do spryskiwaczy. Czujesz się niepewnie, osaczony przez inne auta, zmieniasz pas ruchu i nagle słyszysz klakson. Znowu nie zauważyłeś jakiegoś samochodu. Natłok stresujących okoliczności sprawia, że stwarzamy poważne zagrożenie na drodze. A przecież można inaczej.

Dobrze się przygotować

Zwykły pośpiech zwłaszcza zimą może mieć przykre konsekwencje. Nim wrzucimy jedynkę, poświęćmy minutę na przygotowanie do jazdy. Często zapominany o banalnych sprawach. Na wstępie warto zrzucić krępujące ruchy ubrania i czapkę. Następnie trzeba zadbać o dobrą widoczność. Nawiew powietrza powinien być skierowany na szybę, a wewnętrzny obieg wyłączony.

Jeśli szyby wciąż parują, to winę za to ponosi zanieczyszczony filtr kabinowy. Zwykle wychodzi to właśnie jesienią, kiedy powietrze jest mocno zawilgocone. W wielu samochodach można go wymienić samemu. Po tych kilku czynnościach odkryjemy, że jazda jest dużo przyjemniejsza, a warunki na drodze całkiem znośne.

Wolniej!

Pierwszy po długiej przerwie opad deszczu lub śniegu przekłada się na liczbę stłuczek. Czasem widać je co skrzyżowanie. Przyzwyczajeni do dobrej przyczepności jesteśmy zaskoczeni skłonnością auta do poślizgu lub wydłużoną drogą hamowania. Niewiele można na to poradzić, jesienią i zimą, kiedy drogi są śliskie, trzeba po prostu jeździć inaczej - wolniej, ale przede wszystkim płynniej. Powinniśmy unikać gwałtownego hamowania, ostrego przyspieszania czy nagłych skrętów kierownicą. Umiar uchroni nas przed poślizgiem, szczególnie podczas pokonywania zakrętów. Bardzo pomaga też obserwacja tego, co dzieje daleko przed autem, przewidywanie i myślenie także za innych. Zamiast udowadniać, kto ma pierwszeństwo, lepiej pomóc tym, którzy radzą sobie gorzej.

Mniej niż zero

Najwięcej pułapek na drodze czyha wtedy, gdy temperatura spada do zera. Warto kontrolować termometr w aucie i już przy +3 stopniach mieć się na baczności (w nowszych autach o niebezpieczeństwie przygruntowych przymrozków ostrzega brzęczyk i komunikat na ekranie pokładowego komputera). Gołoledź najszybciej pojawia się na mostach, wiaduktach, miejscach zacienionych i sąsiadujących ze jeziorami, rzekami czy zbiornikami wodnymi.

Mamy podejrzenia, że asfalt pokrył się lodem? Warto wykonać próbne hamowanie. Należy delikatnie zdjąć nogę z gazu, poczekać, aż samochód wytraci prędkość, i jeśli warunki na to pozwalają (nikt nie jedzie za nami ani nie zbliża się z przeciwka), nacisnąć mocno pedał hamulca, aż do uaktywnienia się układu ABS. To najłatwiejszy sposób na ocenę przyczepności.

Jeśli jezdnia pokryta jest śniegiem, lepiej nie zostawiać hamowania na ostatnią chwilę. Kierowcy, którzy jechali nią wcześniej, potrafią wyślizgać drogę przed zakrętami lub skrzyżowaniami. Pojawia się bardzo śliski, tzw. czarny lód, które go zwykle nie widać.

W takich sytuacjach nieco pomagają zimowe opony. Są miękkie i lepiej przylegają do podłoża niż letnie. Jednak zimówki niszczą się znaczniej szybciej niż opony letnie. Dlatego częściej trzeba kontrolować ich stan i pamiętać, że poniżej 3,5mm grubości bieżnika ich właściwości ulegają istotnemu pogorszeniu.

Cztery łapy

Współczesnymi autami dużo łatwiej i bezpieczniej jeździ się w trudnych warunkach. Do systemów czuwających nad torem jazdy nie trzeba się przyzwyczajać. Wyjątkiem jest ABS. Podczas awaryjnego hamowania mocno wciskamy pedał hamulca, nie zwracając uwagi na nieprzyjemne kopanie w stopę. Hamowanie pulsacyjne może pomóc jedynie w autach bez ABS-u. Choć nieraz o tym pisaliśmy, wciąż wielu kierowców zdaje się zapominać, że ESP nie zastępuje zdrowego rozsądku. Może jedynie pomóc tym, który popełnili błąd, pokonując zakręt (źle ocenili jego krzywiznę i gwałtownie skręcili kierownicą lub raptownie odjęli gaz) albo zostali zaskoczeni (np. przeszkodą na drodze). Wtedy układ ESP, który może niezależnie przyhamować poszczególne koła ustabilizuje auto łatwiej i szybciej od wprawnego nawet kierowcy.

Gdy prawidłowo przejeżdżamy zakręt, lampka ESP nie powinna się włączyć. Ale elektronika nie jest w stanie wygrać z prawami fizyki. ESP na pewno nie uratuje kierowcy, który zdecydowanie za szybko wjeżdża w zakręt. Zimą bardzo ułatwia życie napęd na cztery koła i to nie tylko podczas jazdy po bezdrożach. Dzięki niemu możemy skuteczniej przyspieszać i bezpieczniej przejeżdżać zakręty, szczególnie jeśli ma wsparcie ze strony ESP.

Jednak pewność prowadzenia, jaką daje samochód 4x4, może być zgubna. Choć na śliskiej nawierzchni takie auto dużo łatwiej przyspiesza, hamuje nie lepiej od tych z napędem na jedną oś. A nawet gorzej, bo z reguły jest cięższe. Trzeba pamiętać, że po rozpędzeniu coraz bardziej modne, wielkie auta terenowe mają ogromną energię kinetyczną, która wyraźnie wydłuża drogę hamownia, szczególnie na śliskich nawierzchniach.

Nieraz napęd na cztery koła oszczędził mi sporo nerwów. Śnieg padał bez przerwy od paru godzin. Drogowcy znów dali się zaskoczyć. Auta sunęły w ślimaczym tempie, starając się nie ześliznąć z drogi. Zza zakrętu wyłonił się potężny kilkukilometrowy korek. W tych warunkach mało kto ośmieliłby się omijać zator boczną drogą. Postanowiłem jednak wykorzystać atuty auta. Z napędem na cztery koła i ESP miałem wrażenie, że nic mi nie grozi. Faktycznie, wóz świetnie poradził sobie z objazdem.

Ale wtedy, jadąc mocno zaśnieżoną, nieoświetloną i całkowicie pustą drogą, uświadomiłem sobie, że i wtakiej sytuacji trzeba się asekurować. Bo co zrobię, gdy np. wpadnę do rowu? Nikt mnie tu nie zauważy aż do rana. Nawet telefon na niewiele się zda, jeśli nie będę umiał wskazać miejsca przymusowego postoju. Dlatego ilekroć korzystamy w trudnych warunkach z nieuczęszczanych objazdów, powinniśmy skrupulatnie kontrolować, gdzie jesteśmy, by podać swoją lokalizację karetce lub pomocy drogowej. W takich warunkach bardzo przydaje się nawigacja satelitarna lub CB radio.

Najtrudniejsze warunki Miałem kilka zimowych podróży w życiu, kiedy rozważałem, czy nie zatrzymać się w najbliższym hotelu i nie przeczekać nawałnicy. Czasem lepiej, taniej i przede wszystkim bezpieczniej wybrać taką opcję. Ale jeśli już musimy jechać, warto się przygotować. Najważniejsze, by zatankować wóz do pełna i nie dopuszczać, by wskazówka pokazująca poziom paliwa spadła poniżej 1/3 pojemności baku.

Jeśli utkniemy w korku, co jest wielce prawdopodobne, potrzebujemy przecież ogrzewać wnętrze. Dobrze też zabrać z domu termos i batony lub kanapki. Poczucie bezpieczeństwa daje nam gęsta sieć stacji benzynowych, ale kiedy utkniemy w korku na całą noc, a na zewnątrz pada śnieg i doskwiera mróz problemem może okazać się kilkukilometrowy spacer do stacji paliw. W kryzysowych sytuacjach, szczególnie w górach bardzo przydają się łańcuchy.

Gdy opad śniegu jest szczególnie intensywny, szyby łatwiej zaparowują. Powodem mogą być zatkane otwory wentylacyjne zlokalizowane zwykle na zewnątrz między maską a szybą. Ale może być jeszcze gorzej.

Jeśli ugrzęźniemy...

Gdy wóz zatrzyma się w kopnym śniegu, nie należy panicznie dodawać gazu. Najlepiej wysiąść i odgarnąć śnieg przed kołami. Czasem wystarczy niewielki rozpęd, by auto uwolniło się z zaspy. W śniegu trzeba ruszać delikatnie na półsprzęgle z kierownicą ustawioną na wprost. Skuteczne bywa też rozbujanie auta. Nie warto przesadzać z gazem, bo kiedy koła zabuksują, rozgrzeją się, stopią śnieg, który utworzy lód.

Do niebezpiecznej sytuacji może dojść podczas forsowania wzniesienia. Może się zdarzyć, że staniemy na pochyłości i nie będziemy mogli ruszyć z miejsca lub, co gorsza, zaczniemy się staczać w tył. Kiedy nie wystarczy naciśnięcie pedału hamulca, należy ratować się ręcznym, który zablokuje tylne, bardziej dociążone koła. Jeśli to nie pomaga i samochód zaczyna się rozpędzać, trzeba zjechać z drogi. Uszkodzenia samochodu będą tym mniejsze, im wcześniej się zatrzymamy.

Najlepiej jednak starać się nie dopuścić do podbramkowych sytuacji i unikać zagrożenia. To dużo łatwiejsze, niż ratowanie się opresji.