Pięć razy "eko"

Zabraliśmy najoszczędniejsze z oszczędnych do najczystszego miejsca w Polsce. Wszystko po to, by wybiec w przyszłość i sprawdzić, jak ciężkie życie czeka nas za kierownicą ekoaut.

Dni bez samochodu , darmowe przejazdy komunikacją miejską i wypożyczalnie rowerów czy samochodów przestają być domeną francuskich czy holenderskich dziwaków. Dziś najbardziej pożądany przedrostek to "eko" .

Niestabilne ceny ropy oraz finansowy kryzys sprawiły, że naraz wszyscy kierowcy zapragnęli przesiąść się do ekoaut. Takich, co to mniej spalają i mniej trują. I dobrze. Ponieważ nieobca jest nam obywatelska postawa, zrobiliśmy to samo. Wzięliśmy pięć aut mieniących się ekologicznymi i pojechaliśmy nimi do Gołdapi - najczystszego miejsca w Polsce. Ponad 300 kilometrów w jedną stronę powinno dać odpowiedź na pytanie: Czy dobro środowiska da się pogodzić z radością prowadzenia?

Wystarczyło kilka godzin, by miejsce jazgotliwej Warszawy zajął inny, spokojny i naturalny świat. Mijamy modne (chyba zanadto) Mazury , a otoczenie staje się tak piękne i nieskazitelne, że mimowolnie zmniejszamy nacisk na pedał gazu. Na Suwalszczyznę jeszcze nie dotarły watahy turystów. Lasy wciąż nie przypominają tu wysypisk śmieci, a gdy się siedzi nad jeziorem, częściej słychać ptaki niż pijackie śpiewy. Minimalne zaludnienie i ogromne lasy potęgują wrażenie, że wciąż rządzi tu natura.

Zaczynam rozumieć zielonych. Jednak nie do tego stopnia, by wejść na drzewo i protestować . A jeśli już, to z paki wielkiego czarnego Dodge'a Rama. Dobrze stąd widać rząd zielonych - z założenia - aut. Pora na krótkie przedstawienie naszych bohaterów.

Ekokolektyw

Oczywiście nie mogło zabraknąć Priusa . W drodze do Gołdapi towarzyszył mu Fiat 500 z oszczędnym dieslem 1.3 JTD, miejski Citroen C3 z systemem Start&Stop, luksusowy Mercedes z czystym jak woda źródlana układem wydechowym i Volkswagen Jetta w ekologicznej wersji BlueMotion. Kontrapunktem dla bandy "zielonych" jest czarny jak smoła Dodge Ram z 5,7-litrowym silnikiem V8 Hemi . Symbol starych dobrych czasów motoryzacji.

Wszystkie przeszkody na drodze napęd Priusa obraca na swą korzyść. Czerwone światło, zjazd ze wzniesienia czy hamowanie, słowem, sytuacje, w których inne auta trwonią energię, dla niego są okazją do podładowania baterii skrytych za tylnymi fotelami. A kiedy je podładuje, silnik elektryczny zaczyna wyręczać spalinowy. Współpracą steruje komputer we dług bardzo złożonego algorytmu. Efekt? W mieście to auto pali o dwa litry mniej niż przeciętny kompakt. A poza miastem? Zaraz się przekonamy.

W drodze okazuje się, że jeśli nie wyciskasz z Priusa ostatnich potów, auto jest przyjazne nie tylko środowisku, ale i kierowcy. Owszem, trzeba nieco przywyknąć do jazdy i obsługi. Drażnić może np. wycie silnika podczas ostrego przy spieszania. To następstwo działania bezstopniowej skrzyni biegów. Fakt, że napęd hybrydowy stanowi pomost między spalinowym a elektrycznym, gwarantuje niezależność tradycyjnego samochodu. Priusa tankuje się na zwykłej stacji paliw, tylko że rzadziej. Wersja Plug-in (doładowywana z gniazdka) wciąż nie wyszła z fazy prototypu.

Fiat 500. Jest "eko" przez swój minimalizm. Ma małe rozmiary, niską masę (980 kg) oraz oszczędny turbodiesel o skromnej pojemności (1.3 JTD). Wszystko razem tworzy przyjazną środowisku całość. Niestety, musimy się pogodzić ze stosunkowo ciasnym wnętrzem. A co z hałasem i osiągami? Tu zaskoczenie. Spodziewaliśmy się dokuczliwie hałaśliwego i dychawicznego silnika, a tu proszę! Okazuje się, że diesel w małym miejskim aucie też ma sens.

Citroën C3 Start&Stop stanął przed trudnym zadaniem. Miał wystartować w dyscyplinie, do której nie został stworzony. C3 świetnie czuje się w mieście, gdzie swoje zalety ujawnia dynamiczny 90-konny silnik benzynowy oraz system automatycznie unieruchamiający silnik zaraz po zatrzymaniu, np. na światłach. Na trasie C3 nie ma okazji, by korzy stać z tego ostatniego.

Dalej mamy Volkswagena Jettę w wersji BlueMotion. To oznacza diesla (1.9l, 105 koni) wspomaganego filtrem cząstek stałych oraz komputerem podpowiadającym, jaki bieg włączyć, by oszczędzać paliwo. Po za tym VW ma obniżone zawieszenie, opony o mniejszym oporze toczenia, poprawioną aerodynamikę i skrzynkę biegów o wydłużonych przełożeniach. W praktyce okazuje się, że prócz niewielkiego spadku dynamiki w VW trudno dostrzec wady ekologicznych zmian. Dodatkowo ostatni, piąty bieg jest dłuższy i dzięki temu na trasie w aucie jest nawet ciszej. Ponieważ elektronika została tak ustawiona, by silnik ciągnął bez szarpnięć już od 1000obr./min, przy spieszanie nie wymaga ciągłych redukcji.

Mercedes E 300 Bluetec jest zaprzeczeniem Fiata 500 i próbą wykazania, że ekoauta nie muszą być małe i spartańskie. Jego 211-konny silnik uchodzi za jeden z najczystszych diesli świata. Najważniejszy jest w nim układ oczyszczania spalin, który obejmuje katalizator oksydacyjny (unicestwia tlenek węgla i węglowodory) i filtr cząstek stałych.

W tym Mercedesie kierowca nie ma szans, by zauważyć jakiekolwiek zmiany. Samochód jest tak samo dynamiczny i komfortowy. Niestety, zaskoczenia nie ma też na stacji paliw. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Zwycięzcą jest

Ustawiamy auta w kolumnie. Apel do kierowców: prowadzimy możliwie najpłynniej. Bez nagłych przyspieszeń i z prędkością 50-70 km/h. To ma być jazda o kropelce. Chcemy sprawdzić, gdzie leżą granice oszczędności ekoaut. I które jest najbardziej eko.

W zwykłym ulicznym ruchu z pewnością nie ma szans na tak niskie zużycie paliwa. Tu na Suwalszczyźnie - owszem. Startujemy z malowniczej miejscowości Płaska i kierujemy się na północ. W okolicy z pewnością nie ma drugiej grupy aut, które z taką atencją traktowałyby przyrodę. Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy mało uczęszczanymi drogami docieramy do Gołdapi. Nigdzie w Polsce powietrze nie jest tak czyste jak tu i cieszymy się, że nasz test nie zmienił tego stanu rzeczy. A wyniki?

Zacznijmy od końca. Najmniej oszczędny okazał się Mercedes. Spalił średnio 6,3 litra na setkę, co oznacza, że podczas naszej podróży na każdy kilometr jazdy produkował 166 g CO2. Mimo to spełnia rygorystyczną normę Euro 6 , która ma obowiązywać od 2014 roku. No i jest najbardziej komfortowym i najszybszym autem w tym ekokolektywie.

Przedostatnie miejsce zajął Citroën, osiągając wynik 4,8 l/100 km. W mieście dzięki systemowi Start&Stop C3-ka z pewnością wypadłaby lepiej.

Na najniższy stopień podium, ze zużyciem 3,6 litra na setkę, wdrapał się VW Jetta. Wyżej uplasował się Fiat 500 (3,3l/100 km), a najwyżej? Toyota Prius - jedyne auto w tym gronie wspomagające się silnikiem elektrycznym. Wynik 3.0 l benzyny na setkę oznacza, że japońska hybryda wzbogacała atmosferę tylko o 71gramów CO2 na każdy kilometr.

Nie ma się czego bać

Emisja CO2 jest wprost proporcjonalna do ilości spalonego paliwa. Co ciekawe, zaawansowane katalizatory dopalające trucizny nieznacznie podnoszą emisję CO2. To stawia w sprzeczności normy mające na celu z jednej strony obniżyć emisję szkodliwych związków, a drugiej emisję CO2 do atmosfery.

Zostawmy to jednak konstruktorom. Dla kierowcy ważniejsze są ekonomia i funkcjonalność. Przekonaliśmy się, że ekoauta nie są ani uciążliwe w eksploatacji, ani niekomfortowe. Największym problemem są wysokie koszty zakupu. Poza tym użytkuje się je jak każde inne. Choć w naszym ekstremalnym teście wygrał Prius, w codziennej eksploatacji najbardziej oszczędny okazał się Fiat 500, choć w tym przypadku musimy pogodzić się z przeciętnymi osiągami i ograniczonym komfortem.

Nadspodziewanie dobrze wypadł też VW Jetta. Nasz Dodge Ram obraca ekologiczną nagonkę w żart. Tylko funkcji Multi Displacement System (odłączającej cztery z ośmiu cylindrów w chwilach niższego zapotrzebowania na moc) zawdzięcza to, że zużył "zaledwie" 12,4l/100 km podczas suwalskiego testu.

Cóż, wielki poczciwy pikap nie próbuje ocalić ziemi, ale to, co najpiękniejsze w motoryzacji. W temacie ekologii jest cztery razy gorszy od Priusa, ale jeśli chodzi o przyjemność z jazdy... Ale to całkiem inna bajka.

Ekokompendium

Dziękujemy właścicielom Osady pod Lasem we wsi Płaska na Suwalszczyźnie za udostępnienie pleneru do zdjęć

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.