Przeciętny miś koala przesypia 16 do 18 godzin na dobę, większą część swojego aktywności poświęca na przeżuwanie liści eukaliptusa a z drzewa złazi tylko po to, by wejść na inne drzewo. Miś Ely miał więc małe szanse, żeby trafić akurat w przejeżdżającego Lexusa. Prowadząca samochód kobieta nawet nie zauważyła, że trafiła misia. Ten jednak miał sporo szczęścia. Przejechał około 12 kilometrów, gdy do Lexusa podjechał inny kierowca i zapytał kierującą nim kobietę: "Przepraszam, czy wie pani, że na chłodnicy dynda pani miś koala? ".
Gail Gipp, menedżer Sunshine Coast's Australian Wildlife Hospital gdzie Ely przechodzi obecnie rehabilitację powiedziała, że zszokowana pani z Lexusa pierwotnie myślała, że miś nie żyje.
"Była przekonana, że miś został zdekapitowany, gdyż jego głowa i jedno ramię nie były widoczne - utknęły w atrapie chłodnicy a reszta jego ciała dyndała na zewnątrz. " - twierdzi Gail Gipp.
Na szczęście kobieta zadzwoniła po pomoc dla zwierząt. Głowę misia wycięto z chłodnicy zwykłymi nożyczkami. Ely ponoć mocno się otrząsnął i rozejrzał dookoła. Prawdopodobnie rozglądał się za nowym drzewem, ale profilaktycznie zabrano go na obserwację. Nie doznał poważniejszych obrażeń, ratownicy uznali, że jak na całą sytuację był bardzo zrelaksowany.
Pani Grip pochwaliła też właścicielkę Lexusa, która bardziej przejęła się losem misia, niż dziurą w samochodzie. Podsumowała również: "Okazało się, że Ely ma niezły gust co do samochodów. " Przy okazji u Ely'ego wykryto poważną chorobę. Paradoksalnie podróż z głową w chłodnicy Lexusa uratowała mu życie. Przed nim jeszcze kilka tygodni leczenia i będzie mógł wrócić na swoje ulubione drzewo i chwalić się wnukom, jak to przejechał się samochodem.
Misia-szczęściarza warto też obejrzeć w relacji wideo Reutersa .
baggins