Nie jestem fanem czerwonych bolidów z Maranello. Oczywiście są takie modele które i u mnie powodują szybsze bicie serca, ale Ferrari musi się postarać, aby mnie zachwycić nowym modelem. Na prezentację zdjęć nowego modelu nie czekałem z niecierpliwością, jednak to co zobaczyłem naprawdę mnie zachwyciło.
Pokazano trzy zdjęcia, jednak to w zupełności wystarcza, aby ocenić nadwozie, jego projekt i potencjalne możliwości. Silnik umieszczono z przodu, za przednią osią co ma się przyczynić do lepszego rozkładu masy między osie. Patrząc na Californię z profilu widać zgrabną i bardzo proporcjonalną sylwetkę. Auto nie jest ani za długi, ani za krótkie, wydaje się idealnie narysowane i wyważone (stylistycznie). Umieszczenie silnika z przodu spowodowało przesunięcie przedniej osi do przodu, co pozytywnie wpłynęło na wygląd Ferrari.
Do napędu użyto silnika V8 o pojemności 4,3 l. i mocy 460 KM przy 7 500 obr/min, który ma zapewniać przyspieszenie do 100 km/h w mniej niż 4 sekundy! Napęd na tylne koła przekazywany jest poprzez układ transaxle, czyli (siedmiobiegową) skrzynię biegów umieszczoną przy tylnej osi.
Ciekawe rozwiązania kryje też samo nadwozie. Ferrari California zostało wyposażone w układ 2+, co ma oznaczać duże możliwości kształtowania przestrzeni bagażowej. Najnowszy produkt z Maranello będzie też pierwszym autem tej firmy ze składanym sztywnym dachem.
Już parę lat temu Mercedes stracił swój atut w postaci producenta niezawodnych samochodów. Tym bardziej niedawno odświeżony SL powinien obawiać się włoskiej konkurencji i stale obserwować słupki sprzedaży. Te niedługo mogą zacząć spadać!
Zobacz koniecznie: Jak Kalifornia to (też) Meksyk, jak Meksyk to Acapulco !
Marcin Lewandowski