Cóż, o wyglądzie nie napiszę już ani słowa. Ale zdjęcie Predatora znajdziesz tutaj . Za to technika robi wrażenie. W karbonowe nadwozie Austriacy wcisnęli 4 cylindrowy, dwulitrowy, 220-konny (przy 5900 obr./min.) motor od Audi i sześciobiegową skrzynię. Napędzane są tylne koła. Austriacy z KTM mają w planach także sekwencyjną skrzynię DSG.
Co to daje? Legendarny fiat 126p waży 645 kilogramów - X-Bow jest niewiele cięższy - 700 kg. Rozpędzenie malucha do prędkości 100 km/h zajmuje ponad 45 sekund. X-Bow do tej wartości teleportuje się w zaledwie 3,9 sekundy. Po starcie spod świateł niejeden kierowca KTM-a będzie z przepraszającym uśmiechem patrzył na kierowców Porsche czy Ferrari. Moment obrotowy tego maluszka wynosi 300 Nm i osiagany jest w zakresie 2200-4000 obr./min. Hamulce Brembo zatrzymają X-Bowa od szybkości 100 km/h na przestrzeni 33 metrów. Zbiornik mieści 35 litrów paliwa.
Na razie Austriacy zamierzają wyprodukować zaledwie 100 X-Bowów we włoskiej fabryce Dallara. Jeśli odniesie sukces chcą montować auto w małych seriach - po 500-1000 sztuk rocznie. Plotka głosi, że zebrali już sporo zamówień, więc KTM będzie musiał chyba zrewidować swoje plany. Auto ma kosztować 40 tysięcy euro (ponad 140 tys. złotych). Nie wiadomo o ile droższa będzie 300-konna wersja, o której też robi się głośno. Silnik ma pochodzić z Audi S3.
KTM X-Bow ma spore szanse na podbicie torów wyścigowych. Już wiadomo, że po kosmetycznych zaledwie zmianach, będą się ścigały w formule FIA - G4. Pewnie da się X-Bowem pojeździć latem po normalnych drogach. Ale w kasku - rolę przedniej szyby spełniają tu mikroskopijne owiewki o wysokości 7 cm. Przy maksymalnej prędkości 217 km/h trafienie czołem w lecącą muchę, głowy co prawda nie urwie, ale siniakiem pewnie się skończy.