Model Trabanta w skali 1:10, wykonany przez firmę modelarską Herpa, pokazano podczas wystawy we Frankfurcie w zeszłym roku. Zanim zapadnie decyzja o rozpoczęciu prac nad prawdziwym pojazdem, twórcy czekają na odzew społeczeństwa (głównie) niemieckiego. W ankiecie przeprowadzonej przez firmę Herpa, aż 93% respondentów uważa, że auto w nowej wersji powinno znów pojawić się na rynku. Z kolei w sondażu internetowym tygodnika "Auto Bild" 41% internautów wyraziło chęć kupienia nowego Trabanta.
Firmie Herpa, jako właścicielowi prawa do nazwy Trabant trudno będzie stworzyć samochód równie pakowny i bezpieczny, co kultowy model 601. Ci, którzy w tym momencie się zaśmiali niewiedzą co czynią. Trabant miał bagażnik o pojemności 415 litrów w wersji sedan (400/1400 w wersji Universal), a dzięki sztywności duroplastu przeszedł z powodzeniem test zderzeniowy przeprowadzony na początku lat dziewięćdziesiątych. Czy "newTrabant", jak go roboczo nazwano, rzeczywiście odniesie sukces? Przecież Trabant nieodzownie kojarzy się z dwutaktem, Trabant to duroplast. Czy stalowy i ekologiczny Trabi to jeszcze to samo?
W Europie wszystkie, jak dotąd udane zabawy w Frankensteina, przywracania do życia starych aut w nowych "ciałach" dotyczyły samochodów popularnych. A gdyby tak zamiast bawić się, wzorem tygodników motoryzacyjnych w ogłaszanie nowych konkursów na rysunki kolejnego prototypu Syreny Sport, spróbować stworzyć przyjemną dla oka współczesną wersję popularnej 105-ki? Sympatyczne krągłości, nieduże wymiary, przedni napęd, gustowne ozdoby, wszystko co najlepsze z poczciwej "skarpety", ale w nowym wydaniu. Ech, gdyby nam, Polakom kiedyś się chciało...
Tak naprawdę to nie ma co narzekać, tacy Czesi dajmy na to mają tą swoją Skodę, i co? Bogate tradycje, dziesiątki modeli, niektóre popularne i całkiem zgrabne inne piękne, i nic. A mogliby przecież wskrzesić taką starą Oktavię, czy Felicię Cabrio (chociaż nazwy już spalone), albo przynajmniej Skodę 110 R. To było piękne coupe. W latach siedemdziesiątych posiadanie takiego cuda to było coś! Niestety, dziś Skoda stara się, żeby jej modele były jedynie "Praktik" i to bez odniesień do historii (poza nazwami oczywiście).
Skoro nie Czechy, to może Rosja. Wielka, wspaniała, bezkresna, biedna Rosja. Kraj wielkich możliwości i wielkiej biedy. Tu najpopularniejszym przez lata samochodem była Łada (znana też jako VAZ). Tą jednak trudno wskrzeszać, wszak ona jeszcze żyje, ma się dobrze i wciąż powstaje w kilku wersjach.
W Rosji na modny samochód w stylu retro mogą sobie pozwolić jedynie nieliczni. Ci jednak kierują się do firm tuningowych budujących na zamówienie m.in. modele Wołgi M21 w nieistniejącej nigdy (dotąd) wersji coupe, w oparciu o podzespoły sportowych modeli BMW. Wygląda pięknie, jeździ cudnie, no i to brzmienie, takie nie rosyjskie, ale jakie rasowe. Czego chcieć więcej?!
Nam na razie pozostaje Fiacik 500 (nuova), jedyny modny samochodzik w stylu retro, sprzedawany w Polsce za stosunkowo przystępną cenę. A gdyby tak wskrzesić Mikrusa, np. w oparciu właśnie o podzespoły pięćsetki? Choćby wzorem Rosjan, stworzyć kilka sztuk tyle, że z nowym, zaprojektowanym od nowa nadwoziem odwołującym się do kultowego Mikrusa MR300. Większość z nas i tak takiego auta nigdy nie kupi, ale czyż nie mielibyśmy znowu do czego wzdychać?
Marcin Lewandowski