Sedanoraptory - Toyota Corolla vs. Honda Civic Sedan

Kto wie, czy sedany nie podzielą losu dinozaurów - wybiera je tylko co siódmy klient, bo większość woli hatchbacki. Po co więc komu Civic i Corolla w takim właśnie nadwoziu?

Elegancki, klasyczny, z jasnym podziałem na silnik, kabinę pasażerską i bagażnik - oto sedan w całej swej okazałości. Od lat 50. był to najczęściej spotykany rodzaj nadwozi samochodowych. Dzisiaj sytuacja wygląda inaczej. W klasie aut kompaktowych klienci wolą hatchbacki (według danych Samaru stanowią już 54 proc. segmentu C). Ich zgrabna i bardziej zwarta sylwetka zapewnia lepsze prowadzenie, funkcjonalne wykorzystanie przestrzeni, ale też poczucie dynamiki. Co innego w segmencie limuzyn, ale to już bajka za zupełnie inne pieniądze.

Wyodrębniając z Corolli Aurisa (Corolla występuje wyłącznie jako sedan, a Auris 3- lub 5-drzwiowy hatchback), Toyota postawiła może nie wszystko na jedną kartę, ale bardzo dużo: zrezygnowała z nazwy kojarzącej się z najbardziej lubianym rodzajem nadwozia. Jeżeli zatem sedany wyginą, wyginie i Corolla. Jej los podzieli Civic sedan, zostawiając na placu boju popularnego hatchbacka. Może nie wszystko jest jednak stracone?

Do naszego testu z premedytacją wybraliśmy auta z różnymi silnikami. Honda z benzynowym 1.8 i-VTEC, Corolla z dieslem D-4D. Skąd taki pomysł? Podobna moc (to najmocniejsze wersje w obu przypadkach) i... tylko jeden silnik w ofercie Hondy.

Aby przyciągnąć klientów, zarówno Toyota Corolla, jak i Honda Civic sedan musiały mocno urosnąć. Na tyle, by niemal dorównać swoim starszym braciom i siostrom - Honda Accord jest od Civica sedana tylko o 11 cm dłuższa i o 1 cm szersza. Avensis natomiast jest o 10 cm dłuższy od Corolli i tak samo szeroki. Najzabawniejsze jest jednak to, że o ile Avensis ma od Corolli większy o 10 cm rozstaw osi, o tyle Civic sedan przerósł (!) pod tym względem Accorda aż o dwa centymetry.

Toyota, reklamując swojego sedana hasłem "o klasę wyżej", odwołuje się do poczucia luksusu i elegancji. Jego sylwetka jest łagodna, kształty zaokrąglone znacznie bardziej niż w Civicu. Zerwać ze stereotypem samochodu dla emeryta może być trudno (no tak, ale od tego ma być Auris). Z napompowanymi zderzakami, grillem w kształcie odwróconego trapezu przypomina sprzedawaną na rynku amerykańskim Toyotę Solara albo większą Camry. Civic ma natomiast ostrzejsze linie, bardziej agresywny kształt reflektorów i przedniego zderzaka. Mniej się uśmiecha, bardziej prowokuje do agresywnej jazdy. W ulicznym gąszczu setek samochodów bardziej się wyróżnia i przykuwa wzrok nie tylko przechodniów, ale też ciekawskich kierowców. Aż dziw, że na rynku jest już niemal od roku. To zdecydowanie młodsza, bo tegoroczna Corolla powinna wzbudzać takie zainteresowanie. Zatem punkt dla Hondy za odwagę.

Świeci non stop

Wnętrze Corolli dziesiątej generacji ma być również wytworne, wykonane z dobrych materiałów, stonowane i przejrzyste. Czy tak jest w rzeczywistości? Deska rozdzielcza i wskaźniki są czytelne i dobrze rozplanowane. Wszystko podane w klasyczny sposób. Trochę wieje jednak nudą. Styliści nie pokusili się o żaden charakterystyczny element. Jakby wszystkie siły spożytkowali na Aurisa i jego lewitującą (uniesiona nietypowo do góry) konsolę środkową z dźwignią hamulca ręcznego i lewarkiem zmiany biegów. Jedynie zegary obrotomierza i prędkościomierza umieszczone tradycyjnie przed kierowcą zasługują na uwagę. Z wąską podziałką i czerwoną wskazówką przypominają nieco te z Volvo S80. W ich środku umieszczono wyświetlacze komputera, zaś centralnie na samym dole wskaźników pojawiła się kontrolka "shift". To nowość w Corolli (i Aurisie). Zielona strzałka skierowana w dół lub w górę zapala się, gdy komputer uzna, że czas na zmianę biegu. Taki elektroniczny sufler. Podczas jazdy bardziej jednak irytuje, niż pomaga. Zegary podświetlane są non stop, niezależnie, czy światła są włączone, czy nie. Kierowca, szczególnie w ciągu dnia, może więc zastanawiać się, czy ma zapalone światła. A od 17 kwietnia jazda z non stop włączonymi światłami dziennymi jest obowiązkiem.

Civic natomiast przyzwyczaił nas do awangardowej stylizacji wnętrza. W przypadku sedana jest ono jednak zupełnie inne niż w hatchbacku. Jedynie kierownica (nie przypadła mi do gustu, ale burzliwa dyskusja w redakcji dowodzi, że jestem w mniejszości) jest dokładnie taka sama jak w mniejszej Hondzie. Styliści uparli się także na "dwupiętrowe" rozmieszczenie wskaźników i przycisków, jednak zabrakło choćby czerwonego przycisku "start" czy okrągłych włączników nawiewu przedniej szyby i klimatyzacji. Jak na sedana przystało jest spokojniej. Tarczę wielkiego niebieskiego obrotomierza wyskalowano do ośmiu tysięcy obrotów. Po obu stronach kilka kontrolek i tyle. Elektroniczny prędkościomierz w towarzystwie wskaźnika poziomu paliwa i temperatury silnika znalazł się na drugim piętrze. Efekt jest taki, że z punktu widzenia kierowcy, patrząc na deskę rozdzielczą, obrotomierz widać pod, zaś prędkościomierz nad górną częścią wieńca kierownicy. Kłopoty zaczęły się gdy mocniej opuściłem kierownicę. Zasłoniła ona wtedy część obrotomierza. Zastrzeżenia budzić może także dźwignia hamulca ręcznego zlokalizowana tuż obok lewarka zmiany biegów - łatwo zawadzić o nią kolanem przy wsiadaniu. Ostatecznie jednak to nudniejsze wnętrze Corolli bardziej przypadło mi do gustu.

W rozkroku?

Oba samochody, choć tej samej długości, mają różne o 10 cm rozstawy osi. W Corolli jest on mniejszy, a to przekłada się na sposób prowadzenia auta (o czym za chwilę) oraz na ilość miejsca na fotelach i tylnej kanapie. Pozycja za kierownicą jest tutaj dobra, ale nie tak jak w nieco przestronniejszym Civicu. Regulacja osiowa kierownicy ma krótki zakres, dlatego szczególnie wyższe osoby mogą długo szukać swojego miejsca. Fotele są wygodne, choć odniosłem wrażenie, że nie aż tak jak w Civicu. Wolałbym także, skoro to auto "o klasę wyżej" obcować z materiałami lepszej jakości.

W Hondzie miejsca za kierownicą jest więcej. Mocno wyprofilowane fotele są wygodne, a przy tym dobrze trzymają ciało na zakrętach. Duży zakres regulacji kierownicy (w dwóch płaszczyznach), jak i fotela sprawia, że zajęcie wygodnej pozycji jest wyłącznie kwestią czasu. Choć to sedan, kierowca może usadowić się tak jak w autach sportowych - niemal z prostymi nogami i mocniej zgiętymi rękami.

A miejsce na tylnej kanapie? W obu sedanach nieco go brakuje. W Civicu nisko opadająca linii dachu ogranicza przestrzeń nad głowami. Efektem większego rozstawu osi jest też mniejszy o 75 litrów bagażnik (375 l). Co innego Corolla - co prawda nie rozpieszcza długonogich pasażerów, ale w zamian mieści aż 450 litrów bagażu. Zarówno w jednym, jak i w drugim aucie dłuższa trasa może męczyć. Pytanie tylko, czy wolimy się cały czas schylać, czy siedzieć w rozkroku.

O ton głośniej

Różnice charakteru obu samochodów jeszcze wyraźniej widać, a raczej czuć, podczas jazdy. O ile Toyota stara się za wszelką cenę delikatnie i z gracją pokonywać wszelkie nierówności drogi, o tyle w Hondzie komfort ustępuje miejsca przyjemności z prowadzenia auta. W Corolli kierowca i pasażerowie, nie licząc głośnego diesla, są starannie izolowani od otoczenia (w wersjach benzynowych udaje się to znacznie lepiej). Civic natomiast daje poczucie większego zespolenia z autem. Układ kierowniczy jest dość precyzyjny, a zawieszenie zestrojone sztywniej, by dawać radość z szybkiego pokonywania ciasnych zakrętów. Auto dzięki większemu rozstawowi osi stabilniej stoi na kołach i gotowe jest niczym drapieżny tyranozaur pożreć nawet mocniejszych od siebie. Łagodnej i cichej Corolli bliżej z kolei do spokojnego i majestatycznego brachiozaura.

Honda do sedana montuje tylko jeden silnik: benzynowy i-VTEC o pojemności 1,8 l i mocy 140 KM dobrze znany z całej rodziny Civiców z Type S włącznie. Toyota zapewnia większy wybór, choć słabszych niż Honda silników: 1,4 l (97 KM) i 1,6 l (124 KM). Nie brakuje także diesli. Najmniejszy to 1,4 D-4D o mocy 90 KM i testowany egzemplarz - 2,0 D-4D o mocy 126 KM. I choć to nietypowe zestawienie benzyniaka z dieslem, po przejażdżce Hondą i Toyotą przekonałem się, że jak na sedany w obu przypadkach moc jest wystarczająca. W końcu to nie auta na tor wyścigowy. Moment obrotowy 175 Nm w Civicu nie powala na kolana - trzeba się przyzwyczaić do trzymania silnika na wysokich obrotach. Najlepiej powyżej 3500, co przy sześciobiegowej skrzyni oznacza jazdę w mieście gdzieś w okolicy trzeciego i czwartego biegu. Corolla z dieslem pod maską spisuje się równie dobrze. Jest co prawda słabsza o 14 KM, jednak bardziej elastyczna (300 Nm). Niestety, jest też głośna. To Toyota jednak oferuje większy wybór silników.

Czy pomimo wszelkich zalet i wad uda się Civicowi w wersji sedan i Corolli przetrwać ocieplenie klimatu? Bo w najbliższym czasie na pewno nie będziemy świadkami renesansu kompaktowych sedanów. Tym bardziej że klienci dzisiaj wybierają tańsze hatchbacki. Na popularności zyskują też praktyczne i coraz ładniejsze kombi. n

* dane producenta

PODSUMOWANIE

Najtańsza Honda Civic sedan to wydatek 69 900 zł. Corolla z nieco słabszym silnikiem (1,6 124 KM) jest o trzy tysiące tańsza (66 900 zł). Oba auta, choć w podobnej cenie, prezentują dość odmienny charakter. Corolla za wszelką cenę stara się być "o klasę wyżej". Civic, choć majestatyczny, nie jest w stanie wyzbyć się sportowego zacięcia. Bardziej jednak przekonuje mnie natura tego drugiego - mięsożernego tyranozaura.

Więcej o: