Jak się okazuje, Cadillac nie jest na wskroś amerykański. Przynajmniej z nazwy. Antoine de la Mothe, sieur de Cadillac, był francuskim przemysłowcem i gubernatorem w USA. W 1701 r. założył Detroit. Tak zasłużył się temu miastu, że w 1902 roku znany przedsiębiorca Henry Martyn Leland postanowił nazwać jego imieniem swoją fabrykę i, co więcej, produkowane w niej samochody. Pierwszy Cadillac zbudowany w 1902 r. miał jednocylindrowy silnik o mocy 10 KM i osiągał prędkość 25 mil na godzinę. Model A roadster (nie mylić z modelem A Forda) kosztował 750 dolarów. Aby udowodnić, że Cadillaki to auta niezawodne, członkowie brytyjskiego Royal Automobile Club na pokazie w 1908 r. rozebrali trzy egzemplarze, wymieszali ich części i ponownie złożyli. Właśnie od tamtego wydarzenia firma Cadillac zaczęła stosować slogan: "Standard of the World".
Co to znaczy dzisiaj? Szefom firmy hasło widać mocno wryło się w pamięć. Nie dość, że postanowili podbić europejski rynek, to na dodatek stworzyli samochód zgodnie z hasłem, mieszając części kilku innych modeli w ramach koncernu GM, który w 1909 roku kupił Cadillaca za okrągłą sumę 5,5 mln dolarów.
I choć jedyne mieszanki, jakie toleruję, to te w wysokich szklankach ze słomką i parasolką, trzeba przyznać, że miks "made by Cadillac" wygląda i jeździ bardzo poprawnie. Elvis pewnie by do BLS-a nie wsiadł, ja nie marudziłem i szybko porwałem z redakcji kluczyk.
Próżno w najmniejszym Cadillacu szukać potężnych V8. Przynajmniej w Europie. Największy silnik to 2.8 V6. W naszym BLS-ie zamontowano po raz pierwszy skromną czterocylindrową rzędówkę i to na dodatek Diesla. Producent zapewnia, że łączy on dynamiczną pracę, niski poziom zużycia paliwa i niską emisję spalin. Trasa z Warszawy do Łodzi i z powrotem nie dała podstaw, by sądzić inaczej. Dzięki silnikowi o mocy 150 KM przy 4000 obr/min i momentowi 320 Nm już od 2 tys. obrotów wyprzedzanie stawało się prostym manewrem. Ot, pedał gazu w podłogę i auto jak na rozkaz sunęło do przodu. Nie przeszkadzała mu w tym nawet automatyczna sześciobiegowa skrzynia, która jak wytrawny szachista poprzedza każdy ruch chwilą namysłu. W końcu to turbodoładowany silnik dobrze znany nam, Europejczykom, z Saaba 9-3, Opla, Fiata i Alfy. Dzięki zasilaniu Common Rail i turbosprężarce ze zmienną geometrią kierownicy łopatek turbiny auto zużywało średnio siedem litrów na setkę. Taki wynik z pewnością mógłby zdziwić niejednego Amerykanina. Niestety, nie będą mieli oni okazji tego sprawdzić. BLS oferowany jest wyłącznie w Europie.
Cadillakowi trochę nie przystoi głośny terkot diesla. Szczególnie na zewnątrz. Przecież to legenda amerykańskiej motoryzacji. A jednak. W środku było już znacznie lepiej. I choć w standardzie nie ma pluszowych kostek do gry dyndających pod lusterkiem, niezadowoleni zawsze mogą wrzucić do odtwarzacza płytę z przebojami Elvisa. Zamienią wnętrze BLS-a w całkiem niezłą salę koncertową z nagłośnieniem firmy Bose w standardzie.
Mimo że pierwszy raz siedziałem w BLS-sie, czułem, jakbym tu już kiedyś był. Znajoma pozycja za kierownicą, charakterystyczna praca stosunkowo miękkiego zawieszenia i lekko wibrującego na nierównościach układu kierowniczego zaprowadziły mnie do Szwecji. Ten amerykanin, choć kamufluje się oryginalnym wyglądem, w rzeczywistości jest bliźniaczym bratem Saaba 9-3. W BLS-ie zapożyczeń jest więcej. Płyta podłogowa pochodzi z Opla. Nieco zmodyfikowana platforma Epsilon dostosowana do potrzeb amerykańskiego kuzyna z powodzeniem jest stosowana w Saabie 9-3 i Oplach Vectrach i Signum (po zwiększeniu rozstawu osi).
BLS komfortem jazdy bardzo przypomina najmniejszego oferowanego w Europie Saaba. Zawieszenie pracuje tak, jakby auto lekko unosiło się nad powierzchnią. Auto pływa na nierównościach niemalże jak stary amerykański krążownik. Na polskich koleinach wyraźnie buja na boki i przy szybkich manewrach niektórym pasażerom może przydać się aviomarin. Po kilku godzinach jazdy doskwierała też głośna praca zawieszenia. Szczególnie na krótkich nierównościach. Stuki, puki zdecydowanie psuły przyjemność z jazdy. Podobnie jak układ kierowniczy, który szczególnie przy ostrzejszej jeździe nie był w stanie wytworzyć odpowiedniego ciśnienia. Sprawdziliśmy to na krótkim slalomie. Wystarczyły trzy słupki, trzy skręty i kierownica stawiała za duży opór. W ekstremalnej sytuacji może to zaskoczyć kierowcę. Ale przecież europejscy klienci oczekują od Cadillaca nie tyle sportowych osiągów, ile wrażenia komfortu.
Dobre gatunkowo materiały, staranny montaż i miła dla oka kolorystyka prowokują wręcz do jazdy. Ot tak, na niedzielną przejażdżkę. Choć sama deska rozdzielcza ma oryginalny i ciekawy kształt, wiele elementów wnętrza znamy z Saaba. Dokładnie taka sama kierownica, zestaw zegarów, tapicerka, dźwignie kierunkowskazów i wycieraczek, a nawet siedzenia - wszystko rodem z Trollhättan w Szwecji. Dobrze, że stacyjka powędrowała na prawo od kierownicy i zmieniono układ środkowej części deski rozdzielczej. Inaczej déja vu gwarantowane.
Muszę jednak przyznać, że pomijając podobieństwa do Saaba, w Cadillacu jest równie przyjemnie jak w 9-3. Żałowałem jedynie, że w środku BLS nie różni się tak od innych aut koncernu GM jak z zewnątrz. Wystarczy, że samochód pojawił się na ulicach i niemal od razu czułem na sobie spojrzenia innych kierowców. Trudno się dziwić. Cadillac wciąż jest u nas marką egzotyczną i w ogólnym mniemaniu... niedostępną. Sprzedawany jest obok znacznie większych modeli: sedanów CTS i STS, crossovera SRX , roadstera XLR czy SUV-a Escalade w najnowszej odsłonie w zaledwie trzech salonach w całej Polsce.
Kwadratowe kształty BLS-a tak wyróżniają go na ulicy, że nie sposób nie zauważyć nietypowych i olbrzymich jak na europejskie standardy reflektorów oraz tylnych świateł (blisko 35 centymetrów wysokości). Gigantyczne wydaje się także trzecie światło stopu wyraźnie odcinające się na ostrej krawędzi pokrywy bagażnika. Aż szkoda, że w wyposażeniu dodatkowym nie ma tradycyjnego "celownika" na masce.
Bez BLS-a z dieslem trudno byłoby się przebić Cadillacowi na Starym Kontynencie. Trzeba za niego zapłacić 128 130 zł. w wersji podstawowej. To interesująca alternatywa. Za 143 tys. zł możemy kupić BMW 320d (163 KM) lub Audi A4 2.0 TDI (140 KM). Oprócz dobrze znanego w Europie silnika, zawieszenia i płyty podłogowej BLS ma jeszcze jeden istotny atut. To samochód dla ludzi ceniących indywidualność. Jeśli ktoś szuka limuzyny i nawet Saab jest dla niego za mało oryginalny, pozostaje mu chyba tylko Cadillac.
Komfortowe zawieszenie, dobre wykonanie i materiały, wyłączalne ESP, niespotykany wygląd, mocny silnik, duży zakres regulacji fotela kierowcy
Wnętrze zbyt podobne do Saaba 9-3, głośna praca zawieszenia, jedyny Cadillac z przednim napędem, nawiew po uruchomieniu samochodu włącza się na maks.
Spośród Opla Vectry, Saaba 9-3 i Cadillaka BLS stawiamy na tego ostaniego. Wygląda ciekawiej niż tańsza o 10 tys. zł Vectra, oferuje to samo, co droższy o 10 tys. zł Saab. Oryginalna linia nadwozia, przyjemne prowadzenie i oszczędny silnik mogą zadowolić nawet wybrednych klientów.