Temat emisji spalin jest niezwykle istotny, ponieważ dbałość o środowisko ma znaczenie dla przyszłych pokoleń i tego, jak będzie im się żyło. Naukowcy coraz częściej zwracają też uwagę na ścieranie się ogumienia i wytwarzający się z tego powodu pył. Mało kto zdaje sobie sprawę, że ogromne ilości trafiają wprost do... oceanów.
Jak podaje autokult.pl, do powietrza i akwenów każdego roku trafia około 6 milionów ton drobinek z opon samochodowych. Choć trwa to już od wielu lat, dopiero niedawno zaczęto rozumieć, jakie może to w przyszłości przynieść konsekwencje. Opony stanową mieszankę wielu toksycznych substancji, od mikroplastiku po metale ciężkie i WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne).
Jakiś czas temu na problem zwrócił uwagę profesor geologii środowiskowej na Uniwersytecie Wiedeńskim Thilo Hofmann. Jego wyjaśnienia zostały zamieszczone w czasopiśmie "New Scientist".
Jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, że w tej chwili nie ma ryzyka lub jest ono wysokie, ale może się to zmienić w ciągu najbliższych pięciu lat. Cząsteczki ze zużywających się opon stanowią poważny problem dla środowiska i zdrowia, w niektórych przypadkach większy niż inne zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi. Chemikalia wymywane z tworzyw sztucznych, w tym zużytych opon, mogą w dłuższej perspektywie stanowić jeszcze większe zagrożenie dla środowiska i zdrowia ludzkiego niż właściwości fizyczne samych cząstek.
Badania z 2020 roku, na które powołuje się autokult.pl wskazują, że aż 78 procent mikroplastiku w oceanach pochodzi z opon samochodowych. Problem jest więc poważny. Ale skąd się bierze? Okazuje się, że woda deszczowa zmywa cząsteczki do kanalizacji, a później wszystko przedostaje się do jezior, rzek i oceanów. To ogromne zagrożenie dla życia wodnego, na przykład dla ryb. Szkodliwe cząsteczki mogą się bowiem gromadzić w ich układzie pokarmowym.