Rząd konsekwentnie realizuje zapisy Krajowego Planu Odbudowy, a jednym z jego elementów jest nowa opłata środowiskowa dla firm posiadających więcej niż jeden samochód. Ministerstwo Klimatu i Środowiska potwierdza: podatek wchodzi w życie. Kiedy? Okazuje się, że przedsiębiorcy będą zmuszeni płacić daninę już od pierwszego kwartału przyszłego roku. Jak prezentują się szczegóły?
Jak czytamy w oficjalnej odpowiedzi, jaką Ministerstwo Klimatu i Środowiska udzieliło redakcji Autokult.pl, Polska zobowiązała się do reformy opłaty za korzystanie ze środowiska ponoszonej przez firmy w części transportowej. "Zgodnie z KPO zmiany w opłacie należy wprowadzić do pierwszego kwartału 2026 r. Opłata za korzystanie ze środowiska jest płacona corocznie zgodnie z przepisami ustawy prawo ochrony środowiska. Opłata ma objąć przedsiębiorców, którzy dysponują więcej niż jednym samochodem" – stwierdziło MKiŚ.
Oznacza to, że firmy korzystające z przynajmniej dwóch pojazdów będą musiały uiszczać nową daninę mającą rekompensować emisję spalin. Nie podano jednak jeszcze konkretnych stawek, ale warto zwrócić uwagę na istniejące przepisy. Już dziś firmy powinny płacić za emisję, ale jeśli roczna kwota nie przekracza 800 zł (art. 289 Prawa ochrony środowiska), obowiązek ten znika. Nowa danina prawdopodobnie sprawi, że opłaty sięgną wyższych kwot, a fiskus nie omieszka o nich przypomnieć.
To jednak dopiero początek. Rząd planuje zmienić także sposób naliczania akcyzy – zamiast pojemności silnika, decydujący będzie poziom emisji spalin. Oznacza to wyższe opodatkowanie aut z konwencjonalnymi jednostkami, podczas gdy hybrydy, zwłaszcza typu plug-in, będą premiowane niższymi stawkami. Opłata będzie jednak uiszczana tylko w momencie pierwszej rejestracji w kraju. Dodatkowo, zmiany dotkną też firmy transportowe, które zapłacą nową "opłatę z tytułu kosztów zewnętrznych, nakładaną ze względu na zanieczyszczenie powietrza". Jej wysokość będzie zależna od normy Euro pojazdów znajdujących się we flocie przedsiębiorstwa.
Rzecz jasna wszystko to ma na celu przyspieszenie przejścia na pojazdy bezemisyjne. Problem w tym, że podnoszenie podatków rzadko skutkuje ekologiczną rewolucją - zamiast elektryków we flotach firm prędzej dostrzeżemy wyższe ceny różnorakich usług. Niestety, w oczach rządzących przedsiębiorca jest dziwnym mitycznym tworem, który jakimś cudem zawsze znajdzie w kieszeni parę dodatkowych złotych na "ratowanie planety". A że ten sam przedsiębiorca ma już dość podatków, akcyz, opłat i innych "danin ekologicznych" i w sumie prowadzi działalność na granicy opłacalności – to tylko szczególik.
Niestety, wrzucanie kolejnych obciążeń fiskalnych pod przykrywką troski o środowisko to jak leczenie grypy młotkiem. Jeżeli władza zamierza zmienić nawyki ludzi, to powinna dać im alternatywę, a nie kaganiec. Gdyby było więcej zachęt do kupowania ekologicznych pojazdów np. ulg podatkowych dla firm, które inwestują w czystsze technologie, efekt byłby lepszy niż kolejne drenowanie portfeli. W skrócie: zamiast kija rząd powinien stosować marchewkę. Problem w tym, że ta ostatnia w polskiej polityce fiskalnej jest towarem deficytowym...