Chińscy inwestorzy są jak woda, która penetruje skały. Znajdą najmniejszą szczelinę, przed którą uda się im przepchnąć. W tym przypadku szczeliną na europejskim rynku motoryzacyjnym stały się Węgry. BYD właśnie tam buduje fabrykę samochodów. Samochodów, które mają mieć niską cenę i powinny zalać europejski rynek.
Chińska inwestycja jest naprawdę potężna. Fabryka powstaje w pobliżu węgierskiego miasta Segedyn. Budowa ma pochłonąć jakieś 4 mld euro, a po jej ukończeniu montownia stanie się miejscem pracy dla 10 tys. osób. Zakład będzie w stanie produkować nawet 200 tys. pojazdów każdego roku. I będą to samochody elektryczne oraz hybrydy plug-in. Modele te mają trafić na rynek europejski. Ich montaż na Starym Kontynencie sprawi, że auta ominą nowe cła nałożone przez UE.
Węgierska fabryka BYD ma rozpocząć pracę w październiku 2025 r. Zakład budzi jednak coraz większe kontrowersje. Powodów przemawiających za tym jest co najmniej kilka. Przede wszystkim wiele wskazuje na to, że BYD stworzy tak właściwie montownię. Ta będzie składać auta z podzespołów, które przyjadą do Europy z Chin. Brak lokalnej produkcji części sprawia, że zysk ekonomiczny wynikający z budowy fabryki dla UE staje się marginalny.
Pojawiają się też kontrowersje dotyczące finansowania inwestycji. Unia Europejska podejrzewa bowiem, że jest ona realizowana przy wsparciu środków płynących z chińskiego rządu. O tym donosi Financial Times. Taka sytuacja zaburzyłaby konkurencję w regionie i stanowi działanie niedozwolone. Dlatego Komisja Europejska wszczęła dochodzenie w sprawie. Gdyby zarzuty się potwierdziły, BYD może mieć potężny problem. Jak donosi Bankier, Bruksela może zmusić przedsiębiorstwo do sprzedaży niektórych aktywów, zmniejszenia zdolności produkcyjnych, spłaty dotacji i zapłaty grzywny za naruszenie przepisów.
Zakład na Węgrzech to dopiero pierwszy krok w zakresie europejskiej ekspansji BYD. Chińska marka już dziś mówi o budowie kolejnej fabryki. Tym razem w Turcji. Ten zakład mógłby produkować nawet 300 tys. pojazdów każdego roku. W grze ponoć pojawia się też trzecia fabryka. W tym przypadku jako potencjalną lokalizację wskazuje się Niemcy. Chińczycy na razie dementują informacje mówiące o niemieckiej montowni. To jednak nie jest nic nadzwyczajnego dla nich. Azjatyckie firmy wolą raczej działać z zaskoczenia. Tak, aby europejskie organy nie mogły przygotować się na ich inwestycje na Starym Kontynencie.