Droga to coś więcej niż asfalt i przepisy. To żywa przestrzeń, gdzie kierowcy porozumiewają się własnym, niepisanym kodem. Od uprzejmych gestów po bardziej kontrowersyjne sygnały - każdy ruch ma swoje znaczenie. Mrugnięcie światłami, klakson czy awaryjne mogą być wyrazem solidarności, ale dla policji to czasem pretekst do wręczenia mandatu. Które sygnały są częścią motoryzacyjnej kultury, a które mogą kosztować kierowcę kilka stówek?
Nie ma co się oszukiwać. Miganie długimi światłami to klasyczny znak ostrzegawczy wśród kierowców. Gdy patrol czai się za krzakami, wielu zmotoryzowanych instynktownie informuje innych, że lepiej zdjąć nogę z gazu. W czym tkwi problem? Policja doskonale zna ten trik i wie, jak go wychwycić. Funkcjonariusze często obserwują ruch na drodze i gdy zauważą podejrzane miganie, zatrzymują kierowcę do kontroli.
Pod jaki przepis można to podciągnąć? Wykorzystuje się tutaj dwa zapisy:
Jednak sygnały świetlne to nie wszystko. Nadużywanie klaksonu w nieuzasadnionych sytuacjach również może zostać uznane za wykroczenie. Pamiętajmy, że policja ma skuteczne sposoby na namierzanie kierowców, którzy ostrzegają innych przed kontrolą drogową. Nieoznakowane radiowozy grupy SPEED często patrolują trasy, obserwując reakcje kierowców. Zdarza się także, że funkcjonariusze ustawiają się kilkaset metrów za pierwszym punktem kontroli - jeśli ktoś zacznie ostrzegać innych, szybko ląduje na ich celowniku.
Nie wszystkie świetlne i dźwiękowe komunikaty są traktowane jako wykroczenie. Wręcz przeciwnie. Wiele z nich to naturalna i potrzebna część kultury drogowej.
Policja nie ma nic przeciwko komunikacji na drodze, dopóki nie utrudnia ona ich pracy. Informowanie o niebezpieczeństwie? Jak najbardziej. Jednak miganie, żeby ostrzec o patrolu, to już zupełnie inna para kaloszy...
Czy ostrzegasz innych kierowców przed kontrolą drogową? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.