Mandaty w tym kraju mrożą krew w żyłach. Zapłacił prawie pół miliona zł za jazdę na zderzaku

Szwajcarzy nie mają żadnej litości dla kierowców, którzy popełniają poważne wykroczenia. Właśnie pojawił się kolejny dowód na poparcie tej tezy. Kierowca jechał na zderzaku i dostał prawie pół miliona mandatu. Mógłby kupić sobie za tę kwotę nowe BMW M3...

Jazda na zderzaku jest niezwykle niebezpiecznym wykroczeniem. W ciągu sekundy może doprowadzić do groźnego w skutkach karambolu na autostradzie czy drodze ekspresowej. Właśnie dlatego polskie władze obwarowały ten czyn wysoką karą. Kierowca może dostać od 300 do 500 zł mandatu i 5 punktów karnych.

Zobacz wideo Uciekał przed policją, rozbił BMW w centrum Gorzowa

Za jazdę na zderzaku 440 tys. zł mandatu. Kierowca kupiłby za to nowe M3

Nawet 500 zł grzywny to dużo? Moim zdaniem tak. Dziś okazuje się jednak, że to dosłownie grosze. Czytając doniesienia serwisu Carscoops, doszedłem nawet do wniosku, że to kwota, która nie starczy na przysłowiowe waciki. Prawdziwie mrożące krew w żyłach mandaty obowiązują bowiem dopiero w Szwajcarii. Tam jeden z kierowców został skazany za jazdę na zderzaku na 50 stawek dziennych. Przy czym każda z nich ma wartość 1970 franków. To oznacza, że kierujący musi zapłacić w sumie 98 500 franków szwajcarskich kary.

Przy aktualnym kursie franka daje to kwotę sięgającą 437 340 zł. To suma, za którą można kupić kawalerkę w Warszawie albo fabrycznie nowe BMW M3 w wersji podstawowej. A to nadal nie koniec. Bo do "rachunku" wystawionego mężczyźnie, dopisanych zostało także 13 000 franków w ramach opłat sądowych. To daje dodatkowe 57 720 zł i powiększa sumę do 495 060 zł.

Rekordzista w Szwajcarii dostał blisko milion zł mandatu za prędkość

Jazda na zderzaku kosztowała tego kierowcę w sumie 111 500 franków. I z tą kwotą kierujący nie wpisał się na jedynkę listy najdroższych mandatów w Szwajcarii. Numerem jeden od 2010 r. jest kierujący, który o prawie 60 km/h przekroczył dozwoloną prędkość. W jego przypadku sąd orzekł grzywnę sięgającą 300 000 franków. W tamtym czasie oznaczało to po przeliczeniu sumę na poziomie jakiś 900 tys. zł. Po dzisiejszym kursie mówilibyśmy o sumie przekraczającej 1,3 mln zł.

Jazda na zderzaku za 160 tys. franków. "Bo kierowca zarabia dużo"

Kary wymierzane kierowcom w Szwajcarii nie są zatem surowe. One okazują się wręcz drakońskie. Warto jednak dowiedzieć się, z czego wynikają decyzje szwajcarskich sądów. Sądy w Szwajcarii miarkując skalę grzywien, biorą pod uwagę dochody oskarżonych. Nie stosują sztywno ustalonego "cennika". Powód? Dolegliwość kary zależy od zarobków. A obywatele powinni odczuwać sankcje po równo. Słowo "równo" będzie zatem oznaczać inną kwotę w przypadku przysłowiowego hydraulika, a inną w przypadku milionera.

Szwajcarski sąd ustalił dochody kierowcy jadącego na zderzaku na kwotę 1,6 mln franków szwajcarskich rocznie. Sędzia doszedł zatem do wniosku, że niespełna 100 tys. franków będzie karą wystarczająco dolegliwą i bolesną dla kierującego. Odstraszy go we właściwym stopniu od podejmowania próby ponownego popełnienia wykroczenia.

Więcej o: