W Polsce infrastruktura dla pojazdów elektrycznych wciąż nie jest wysoko rozwinięta. Brakuje ładowarek i mechaników, którzy specjalizują się w tego typu autach, a na ich zakup nie każdy może sobie pozwolić. W Azji sytuacja wygląda jednak nieco inaczej. Chińskie koncerny od 2000 roku produkują samochody na prąd, a posiadanie elektryka nie jest niczym nadzwyczajnym. W miastach znajduje się także wiele porzuconych pojazdów, które mimo młodego rocznika, nie znalazły właściciela. O co chodzi?
"Elektryczna rewolucja" w Chinach zaczęła się dużo wcześniej niż w Europie. Rząd, aby zachęcić firmy, do zakupu pojazdu na prąd, oferował spore dopłaty, z których chętnie korzystały np. przedsiębiorstwa oferujące wynajem samochodów. Technologia poszła jednak naprzód i obecnie nawet kilkuletnie auta są uważane za przestarzałe.
Jednym z najpopularniejszych modeli, jakie można znaleźć na "cmentarzyskach" jest BAIC BJEV EC3, który w 2017 roku był chętnie kupowany we flotach firmowych. Obecnie jednak jego zasięg na jednym ładowaniu nie spełnia oczekiwań, więc został zastąpiony innymi modelami.
Branża pojazdów na prąd w Europie nieco spowolniła. Niemiecki Federalny Urząd Transportu Samochodowego podał, że w 2024 roku zarejestrowano ok. 380 tys. samochodów elektrycznych, czyli o jedną czwartą mniej, niż w 2023 roku. - Chociaż na rynek wchodzą nowe, atrakcyjne modele, dane dotyczące sprzedaży są znacznie niższe od oczekiwanych przez branżę i pożądanych przez polityków - wyjaśnił na łamach serwisu tagesschau.de Constantin Gall, ekspert ds. mobilności w firmie konsultingowej EY. Co sądzisz o elektrykach? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.