Polacy zrobili "remont na 3 proc." i pojechali do Gambii. Żaden z samochodów nie wrócił

Kupili dwa motoryzacyjne złomy, a następnie pojechali nimi 6000 km do Maroka. Udział w wyprawie wziął totalnie skorodowany Mercedes Beczka i kosztujący 2,5 tys. zł Passat drugiej generacji. Samochody niestety z Afryki nie wróciły. Ale czy nie wrócą wcale?

Pamiętajcie sławetne wyprawy najpierw Top Gear, a później Grand Tour, w których brytyjskie trio dostawało grosze na auta, kupowało graty, a później pokonywało nimi kilka krajów? No to mamy polską wersję tego wyzwania. Jej bohaterami stał się dziurawy jak ser szwajcarski Mercedes Beczka i stary klekot, czyli drugi Passat. Auta miały przejechać z Polski do Afryki. Wyjazd został nazwany "Africa Trip", a relacja z niego jest dostępna na youtube`owym kanale "Nie sprzedam, będę robił".

Zobacz wideo Drogowa recydywa zakończona mandatem 5000 zł i zatrzymanym prawem jazdy

Beczka była jednym ogniskiem korozji. Passat wydawał się naprawdę dobry

Stan Mercedesa W123, przynajmniej ten początkowy, był mocno zaskakujący. I to stwierdzenie jest naprawdę delikatne. Karoseria auta była jednym wielkim ogniskiem korozji. Rdza żarła nie tylko nadkola i progi, ale także podłogę. Pod nogami kierowcy nie było jej właściwie wcale. Widać było przez dziury nawet przewody hamulcowe! Opony? W123 stawiał na prawie slicki. Jedynym mocnym punktem niemieckiego kombiaka był silnik. Przy mizerności ogólnego stanu technicznego, motor odpalał od tzw. strzała. A do tego pracował równo.

Kandydatem nr 2 stał się Volkswagen Passat generacji B2 w wersji liftback. I trzeba przyznać jedno. Passat w porównaniu z Beczką był w stanie igła. Srebrno-złoty egzemplarz ma szyberdach i plastikowy spojler na klapie bagażnika. Dodatkowo auto pod maską ma wiecznego, niemieckiego diesla starego typu. Dźwięk jego klekotu nie da się pomylić z niczym innym. Choć Volkswagen też nie był idealny. Miał skorodowane np. podszybie. Lakier z fragmentami blachy można było wydłubywać palcami.

Cała Europa i pół Afryki. Wszystko na dystansie 6000 km

Samochody przeszły delikatne remontu. I słowo delikatne są tu jak najbardziej na miejscu. Uczestnicy wyprawy Africa Trip tak naprawdę usunęli w pojazdach jedynie największe słabości. Tak, aby można było nimi przejechać zachodnimi drogami bez zatrzymania przez policję. Kolejnym krokiem było wyruszenie w podróż. Auta po Europie, a później Afryce pokonały w sumie 6000 km. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Baczka okazała się wielbicielką oleju. Spalała go naprawdę duże ilości. Poza tym po wyjeździe z Monako zerwał się np. pasek zewnętrzny. Auto straciło wspomaganie.

Finał był taki, że auta musiały... zostać w Maroku. Musiały poczekać na swoich właścicieli równe osiem miesięcy. Ekipa Africa Trip nie chciała ich jednak porzucić po prostu na ulicy. Postanowiła znaleźć im parking. Jego opłacenie na cały ten okres dla obydwu pojazdów kosztowało 240 dolarów. To daje blisko 953 zł, czyli prawie 120 zł miesięcznie. Teraz załogi wróciły po samochody. Jak to się skończyło? Odcinek opowiadający o tym wkrótce pojawi się w serwisie YouTube.

Więcej o: