5 zł za godzinę parkowania w centrum miasta to dużo? Właścicielowi tego pewnego Golfa wystawiono już rachunek opiewający na 200 tys. euro. Nie, kwota nie stanowi pomyłki. Naprawdę mam na myśli 200 tys. euro, a więc jakieś 838 tys. zł. Taka kwota wychodzi po przeliczeniu wartości kary po dzisiejszym kursie.
Skąd wzięła się suma? Na początek warto wskazać, że mówimy o parkingu przed lotniskiem w Berlinie Brandenburg. Jak donosi Autoblog, tam godzina parkowania kosztuje 23 euro. Taką opłatę pobiera zarządca, a więc firma APCOA. Pojazd stoi przed budynkiem natomiast już rok. To przede wszystkim dlatego suma opłat stała się na tyle astronomiczna.
Na lotnisku zaparkowany został Volkswagen Golf piątej generacji. Samochód wygląda na zadbany. Dodatkowo na jego tylnej klapie widnieje napis TDI. Ile może dziś być warte takie auto? W Polsce za podobny egzemplarz trzeba zapłacić od 9 do 13 tys. zł.
W tym punkcie rodzą się tak naprawdę trzy pytania. Pierwsze brzmi: "Czemu zarządca parkingu po prostu nie odholuje auta, zamiast naliczać właścicielowi kolejne godziny parkowania?" Odpowiedź jest prosta. Bo absolutnie nie ma takich uprawnień. Nie może zabrać pojazdu sprzed gmachu lotniska. To mogłoby bowiem zostać potraktowane jak kradzież. No dobrze, a więc gdzie w tym wszystkim jest policja? Funkcjonariusze umywają ręce. Twierdzą, że obiektem zarządza prywatna firma i jest to "teren prywatny". Ich jurysdykcja tam zatem nie obowiązuje.
Trzecie pytanie dotyczy zatem losu właściciela Golfa. Co tak właściwie się z nim stało? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć nikt. Zarządca próbuje ustalić personalia kierowcy. Policja w tym zakresie nie chce jednak z nim współpracować. A przecież tu musiała wydarzyć się jakaś historia. I pewnie jest ona w pewnym stopniu interesująca. Bo raczej mało kto zostawia swój własny samochód w takim miejscu, jak lotnisko na rok bez wyraźnego powodu. Wyobraźnia podpowiada w tym punkcie naprawdę wiele scenariuszy.
Ta historia ma jednak jeszcze jeden wymiar. Bo jak zauważa redaktor Autobloga, lotnisko jest miejscem, w którym obowiązują restrykcyjne procedury bezpieczeństwa. Podczas kontroli trzeba zdejmować paski i buty. Na parkingu przed gmachem podstawową zasadą jest już jednak wolna amerykanka. Od roku zarządca parkingu nie jest w stanie poradzić nic na auto, które zostało pozostawione przez właściciela.