Kradzieże, groźby i przebite opony. Wojna taksówkarzy z Uberem w Zakopanem eskaluje

Zakopane w szczycie sezonu stało się areną brutalnej rywalizacji pomiędzy tradycyjnymi taksówkarzami a kierowcami Ubera i Bolta. Konflikt, który początkowo przypominał niegroźne sprzeczki, nabiera coraz bardziej niebezpiecznego charakteru. Doniesienia o groźbach, uszkadzaniu pojazdów i kradzieżach tablic rejestracyjnych stają się codziennością - informuje Tygodnik Podhalański

Po liberalizacji zawodu taksówkarza, w Zakopanem liczba przewoźników znacząco wzrosła. Problem nasiliło wejście na rynek Ubera i Bolta, co doprowadziło do jeszcze większej konkurencji. Zarówno licencjonowani taksówkarze, jak i kierowcy korzystający z aplikacji mobilnych walczą o każdego klienta, co często prowadzi do napięć i agresywnych zachowań.

– Początkowo nazywaliśmy to "piaskownicą", ale teraz sytuacja robi się poważna – relacjonuje w rozmowie z TP jeden z kierowców Ubera. – Muszę sprawdzać rano, czy ktoś nie ukradł mi tablic rejestracyjnych lub nie przebił opon. Otrzymuję także telefoniczne groźby.

Według relacji kierowców Ubera, tylko w ostatnich tygodniach doszło do kradzieży co najmniej pięciu tablic rejestracyjnych oraz przypadków przecinania opon. O tych incydentach informowana jest policja, jednak na razie nie udało się zahamować eskalacji konfliktu.

Zobacz wideo

Taksówkarze kontra Uber – dwa punkty widzenia

Taksówkarze nie pozostają dłużni i zarzucają konkurentom brak licencji, łamanie przepisów oraz sztuczne zawyżanie cen na krótkich trasach.

- Przecież nie mogli myśleć, że będziemy ich witać chlebem i solą – mówi jeden z zakopiańskich taksówkarzy. - To już jest inwazja. Kierowców Ubera przybywa, jeżdżą bez licencji, zajmują nasze miejsca postojowe, a my za chwilę stracimy pracę.

Zdaniem taksówkarzy, niektórzy kierowcy Ubera windują ceny na krótkich trasach do absurdalnych poziomów. - Ludzie nie wiedzą, że za kurs na krótkim dystansie mogą zapłacić u nas o wiele mniej niż w Uberze - dodaje jeden z nich.

Z kolei zwolennicy Ubera twierdzą, że ich usługi są bardziej przejrzyste, ponieważ cena jest ustalana z góry, a klienci nie muszą obawiać się ukrytych kosztów czy nieoznaczonych taksówek bez cenników.

Policja i władze reagują

Asp. sztab. Roman Wieczorek z zakopiańskiej policji potwierdza, że w ostatnim czasie funkcjonariusze otrzymują coraz więcej zgłoszeń dotyczących zarówno łamania przepisów przez kierowców Ubera, jak i incydentów związanych z niszczeniem pojazdów.

- Cała ta sytuacja sprawiła, że jeszcze baczniej przyglądamy się pracy kierowców zarówno taksówek, jak i Ubera. Każde zgłoszenie jest przez nas weryfikowane - zapewnia rzecznik policji.

Sytuację próbuje opanować również burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz, który spotkał się z przedstawicielami taksówkarzy i zapowiedział prace nad nową uchwałą dotyczącą regulacji przewozów na terenie miasta. 4 lutego odbędą się rozmowy na temat aktualizacji przepisów dotyczących licencji taksówkarskich, co może być pierwszym krokiem do załagodzenia sytuacji.

Konflikt na razie bez rozwiązania

Na razie końca wojny między taksówkarzami a Uberem nie widać. Zakopiańczycy i turyści są podzieleni – jedni cenią wygodę i dostępność Ubera, inni wciąż stawiają na tradycyjne taksówki. Jednak w dłuższej perspektywie zakończenie hegemonii miejscowych taksówkarzy oznacza obniżenie cen, co powinno ucieszyć zarówno mieszkańców, jak i turystów. Pytanie tylko, czy Zakopane znajdzie sposób na uregulowanie chaosu transportowego? Czas pokaże, ale jedno jest pewne - obecna sytuacja jest daleka od spokojnej współpracy.

Więcej o: