Skrzyżowania równorzędne mają w sobie coś pierwotnego - to miejsca, gdzie kierowcy muszą wykazać się zarówno znajomością przepisów, jak i umiejętnością obserwacji. Nie ma tu znaków "STOP", sygnalizacji świetlnej czy faworyzowanych kierunków. Każdy uczestnik ruchu jest sobie równy, przynajmniej w teorii. Jaka jest podstawowa zasada? Reguła prawej ręki. Jednak gdy znajdziesz się w sytuacji, gdzie auta nadjeżdżają z 4 stron, może zrobić się niemałe zamieszanie.
Taka sytuacja łatwo może doprowadzić do drogowego pata. Tutaj teoria rozbija się o rzeczywistość. Każdy ma kogoś po prawej stronie, więc... nikt nie może ruszyć pierwszy. Z przepisów nie wynika jasno, kto powinien podjąć decyzję, a jedyne, co może pomóc, to komunikacja między kierowcami. To moment, gdy zamiast litery prawa decydują uprzejmość, gesty i sygnały. Czasem wystarczy subtelne skinienie głową, ruch ręką, lekkie cofnięcie pojazdu lub mrugnięcie światłami, by dać znak innym. Kiedy przepuszczony samochód ruszy jako pierwszy, pozostali uczestnicy ruchu będą mogli kolejno przejechać, kierując się zasadą prawej ręki, aż skrzyżowanie zostanie całkowicie odblokowane.
Teraz wyobraź sobie, że do powyższej układanki dołącza tramwaj. Sprawa natychmiast się upraszcza, ponieważ pojazd szynowy zawsze ma pierwszeństwo, bez względu na kierunek, z którego nadjeżdża. To on jako pierwszy opuszcza skrzyżowanie, rozładowując napięcie. A co, jeśli pojawi się pojazd uprzywilejowany? Wówczas hierarchia jest jeszcze bardziej oczywista. Karetka, straż pożarna czy policja z włączonymi sygnałami ma bezwzględny priorytet, a pozostali uczestnicy ruchu, włącznie z tramwajem, muszą ustąpić miejsca, umożliwiając szybki przejazd.
Choć w Polsce zasady na skrzyżowaniach równorzędnych są jasne, brak regulacji dotyczących sytuacji patowych bywa problematyczny. Inne kraje znalazły na to lepsze sposoby, często upraszczając zasady pierwszeństwa lub wprowadzając dodatkowe oznaczenia. W USA kierowcy stosują zasadę "kto pierwszy, ten lepszy". Na skrzyżowaniach oznaczonych znakami "All-Way Stop" zatrzymują się, a następnie ruszają w kolejności przybycia. Jeśli dwóch kierowców dojedzie jednocześnie, działa reguła prawej ręki.
Niemcy natomiast stawiają na mini-ronda, które naturalnie wymuszają płynność ruchu, a w strefach "tempo 30" spowalniają auta, zwiększając bezpieczeństwo. Francuzi uprościli sprawę, ograniczając liczbę skrzyżowań do minimum i stosują je głównie w mniejszych miejscowościach. W Szwajcarii kluczową rolę odgrywają oznaczenia poziome i dodatkowe sygnalizatory, które w razie potrzeby porządkują ruch. Szwedzi natomiast wymuszają ostrożność, nakładając obowiązek znacznego ograniczenia prędkości i uważnej obserwacji drogi.