Kierowca gdańskiej komunikacji publicznej jest tak zdesperowany warunkami swojej pracy, że wysłał list do serwisu trójmiasto.pl. Pisze w nim, że praca w gdańskiej komunikacji publicznej systemowo eksploatuje kierowców ponad ich siły i możliwości. W umowie o pracę ma zapisane osiem godzin dziennie i 40 godz. tygodniowo. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej.
Autor listu twierdzi, że jest zatrudniony w transporcie publicznym od 10 lat i przez ten czas zauważył, że system zmusza takich ludzi jak on do pracy ponad siły. Zdaniem pana Mariusza spółka eksploatuje kierowców i motorniczych ponad ich możliwości, przez co są wyczerpani psychicznie. Na dowód podaje przykłady: "Pracuję po 5-6 dni w tygodniu, a mój dzień pracy godzinowo wynosi od 9-10 godzin, z możliwością pracy do 11 z 12 godzin (z godzinną przerwą od zakończenia pracy do jej rozpoczęcia). (...) Tylko w tym miesiącu mam wpisane w dwa dni pracę, która wynosi... 30 min. Jest to zapisane jako "rezerwa", by wcisnąć tam brygadę, która będzie miała nie 30 minut, a 9-10 godzin. To 30 min w grafiku jest wpisane tylko po to, by w systemie widniała odpowiednia liczba godzin nieprzekraczająca nominału za dany miesiąc."
Wizja roztoczona przez gdańskiego kierowcę komunikacji publicznej brzmi przerażająco. Zgodnie z nią realnie pracuje ok. 60 godzin w tygodniu. Łatwo uwierzyć, że tacy ludzie są sfrustrowani, bo ich praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością i jest wyczerpująca psychicznie, nawet jeśli czas nie przekracza dozwolonego czasu. Pan Mariusz pisze, że normy działają tylko w teorii, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Sprawę komplikuje fakt, że list, który w całości opublikował lokalny serwis, jest anonimowy. Dlatego poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli miejskiej spółki. Po dziewięciu dniach otrzymaliśmy odpowiedź od Anny Dobrowolskiej, która jest rzeczniczką prasową GAiT. Publikujemy ją poniżej:
Kwestie pracy kierowców regulują: ustawa o czasie pracy kierowcy, kodeks pracy oraz regulacje wewnętrzne. Przepisy te są w spółce Gdańskie Autobusy i Tramwaje restrykcyjnie przestrzegane, co potwierdzają kontrole Państwowej Inspekcji Pracy
- Anna Dobrowolska, rzecznik prasowy Gdańskie Autobusy i Tramwaje Sp. z o.o.
Potem urzędniczka wyjaśnia: "Czas pracy kierowców wynika ze specyfiki funkcjonowania komunikacji miejskiej. Godziny funkcjonowania komunikacji miejskiej nie pokrywają się bowiem z typowym ośmiogodzinnym dniem pracy. Kierowcy wykonują pracę w ruchu ciągłym. Różne są więc godziny rozpoczęcia i zakończenia pracy. Dlatego też kierowcy zatrudnieni są na stawkach godzinowych i objęci są równoważnym systemem czasu pracy, który dopuszcza wydłużenie czasu pracy w danym dniu lub tygodniu, a skrócenia go w innym dniu lub tygodniu. Jest to praca według grafiku.
Miesięczny harmonogram pracy dla każdego kierowcy opracowywany jest indywidualnie, tak by komunikacja miejska funkcjonowała niezawodnie, zgodnie z zapotrzebowaniem i jednocześnie odbywało się to z zachowaniem określonych przepisami norm czasu pracy kierowców. I tak np. jeżeli jednego dnia, z racji długości realizowanego przez kierowcę zadania przewozowego, czas pracy kierowcy wynosi 10 godzin, to innego dnia może realizować on krótsze zadanie i jego czas pracy będzie krótszy. Grafik pracy kierowcy uwzględnia także, określone ustawą o czasie pracy kierowcy, konieczne przerwy dobowe i tygodniowe na odpoczynek.
W pracy kierowcy zdarzają się nieprzewidziane sytuacje na drodze, które spowodować mogą wydłużenie czasu pracy i wystąpienie godzin nadliczbowych. Ponadto zdarza się, że kierowcy wykonują dodatkowe godziny pracy, np. w związku uruchomieniem linii specjalnych, związanych z obsługą jakichś wydarzeń, czy koniecznością uruchomienia komunikacji zastępczej za tramwaje, będącej skutkiem zdarzenia drogowego. Odbywa się to w oparciu i zgodnie z ustawą o czasie pracy kierowcy i kodeksem pracy."
Pod artykułem-listem od trójmiejskiego kierowcy pojawiło się mnóstwo komentarzy. Większość z nich jest krytyczna. Ludzi zauważają, że sam sobie wybrał taką pracę, a jeśli mu się nie podoba, może zrezygnować. Piszą, że jeśli w spółce są łamane prawa pracowników, powinni to zgłosić do Państwowej Inspekcji Pracy. Że inni mają gorzej i zaciskają zęby. Jednak nawet podejrzenie, że kierowcy autobusów przewożących setki mieszkańców Trójmiasta mogą być sfrustrowani i przemęczeni, jest przerażające. Jeśli to prawda, taka sytuacja jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa pasażerów. Wystarczy przypomnieć koszmarny wypadek autobusu komunikacji miejskiej w Warszawie, który wydarzył się w 2020 roku. Wtedy łatwiej zrozumieć, dlaczego list pana Mariusza budzi strach. Autor kończy swoje przemyślenia mało optymistycznym akcentem: "Wiadomo - mogę się nie zgodzić. Ale przyjdzie dzień, w którym to ja czegoś będę potrzebował."