Niemiecki system mandatów jest znany ze swojej precyzji. Większość wykroczeń, takich jak przekraczanie prędkości, przejeżdżanie na czerwonym świetle czy jazda bez zapiętych pasów, traktowana jest jako wykroczenia administracyjne, co pozwala na szybkie nałożenie mandatu. Za jazdę pod wpływem alkoholu, co jest przy tamtejszym limicie (do 1,1 promila), bardzo poważnym wykroczeniem, mandat wynosi od 500 do 1,5 tys. euro w zależności od liczby wykroczeń. Jest jednak z pozoru niewinne wykroczenie, które jest karana surowiej niż jazda pod wpływem.
Niemieckie prawo wyjątkowo surowo traktuje zachowania uznawane za obraźliwe, zarówno słowne, jak i niewerbalne. Agresywne gesty, jak pokazanie środkowego palca, klasyfikowane są jako zniewaga, co w niemieckim systemie prawnym jest przestępstwem.
Przykładem takiej sytuacji jest głośny przypadek kierowcy z Bawarii, który za gest w kierunku fotoradaru został ukarany grzywną w wysokości aż 5 tys. euro. Sąd w Pasawie uznał, że takie zachowanie narusza zasady współżycia społecznego, a zgodnie z niemieckim kodeksem karnym zniewaga może skutkować karą grzywny lub nawet rokiem pozbawienia wolności.
Dla wielu obcokrajowców takie przepisy mogą wydawać się przesadzone, jednak niemiecka policja podkreśla, że tego typu regulacje mają na celu utrzymanie porządku i bezpieczeństwa na drogach. Zniewagi wobec innych uczestników ruchu mogą prowadzić do eskalacji agresji, co jest szczególnie niebezpieczne w dynamicznych warunkach drogowych.
Jasne jest jedno - w Niemczech warto trzymać nerwy na wodzy. Nawet chwila frustracji za kierownicą może nie tylko uderzyć po kieszeni, ale i przysporzyć poważnych problemów prawnych. Czy surowe kary skutecznie poprawiają kulturę jazdy? Niemcy zdają się sądzić, że tak - i oczekują, że każdy kierowca stosuje się do tych zasad.