Znicze, wieńce i kondukt żałobny. Tak mieszkańcy pożegnali most Siennicki. To żart, ale smutny

Zamknięcie mostu Siennickiego w Gdańsku wywołało nie tylko paraliż komunikacyjny, ale i nietypowe reakcje mieszkańców. Ostatni wieczór przed jego wyłączeniem z ruchu zamienił się w happening - żartobliwie żałobny, a jednak z nutą nostalgii.

W piątkowy wieczór członkowie i sympatycy Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej postanowili pożegnać most na własnych zasadach. Były znicze, wieniec, a nawet odegrana na trąbce "Cisza" - symboliczny utwór znany z ceremonii pogrzebowych. Z relacji serwisu Trójmiasto.pl wynika, że uczestnicy happeningu przynieśli też latarki, aby morsem komunikować się z mieszkańcami wyspy portowej, która została odcięta od reszty miasta. Most, który przez dekady służył mieszkańcom, zamknięto z powodu fatalnego stanu technicznego. Przyczółki osunęły się na tyle, że dalsze korzystanie z obiektu stało się niebezpieczne. 

Choć happening miał charakter humorystyczny, dla wielu sytuacja jest daleka od śmiesznej. Most Siennicki był kluczowym elementem komunikacyjnym, szczególnie dla mieszkańców Przeróbki, Stogów i Górek Zachodnich.

Na socIalmediowym profilu organizacji FRAG, po żartach pojawiły się jednak goszkie słowa w kierunku władz Gdańska:

Całkiem na serio liczymy też na jak najszybsze rozwiązanie problemu przeprawy pieszo-rowerowej (most pontonowy?), remont mostu oraz zmiany na liście priorytetów władz miasta. Może to odosobnione odczucie ale wolimy prosty chodnik, sprawną komunikację publiczną, zadbaną infrastrukturę i dopracowane plany zagospodarowania przestrzennego niż najładniejszy na świecie jarmark z najładniejszą na świecie makietą łba łosia.
Zobacz wideo

Pierwszy dzień chaosu - poniedziałkowy koszmar na drogach

W poniedziałek miasto musiało zmierzyć się z realnymi konsekwencjami zamknięcia mostu. Jak przewidywano, ruch w tej części Gdańska został sparaliżowany. Zakorkowały się nie tylko główne arterie, jak Trasa Sucharskiego czy most wantowy, ale także mniejsze, lokalne ulice, które na co dzień rzadko widują korki.

Wszystko zaczęło się od niefortunnego wypadku na Trasie Sucharskiego – osobówka uderzyła w ciężarówkę, co spowodowało wielokilometrowy zator. Sytuację pogorszył karambol ciężarówek na Obwodnicy Trójmiasta. Kierowcy, zmuszeni do szukania objazdów, zakorkowali nawet boczne drogi w Rudnikach, Olszynce i Oruni.

Zamknięcie mostu i brak alternatyw, to przepis na drogową masakrę

Miasto tłumaczy, że decyzja była konieczna – most groził zawaleniem, a bezpieczeństwo użytkowników było priorytetem. Problem w tym, że przygotowania do zamknięcia można było przeprowadzić dużo lepiej.

Mieszkańcy od dawna apelowali o wcześniejsze wdrożenie planów awaryjnych. Dopiero po zamknięciu mostu uruchomiono linię zastępczą T8, która łączy przystanek Głęboka ze Stogami. Dla wielu to jednak kropla w morzu potrzeb – autobusy utknęły w tych samych korkach, co samochody.

Dodatkowym utrudnieniem było zamknięcie toru wodnego pod mostem Siennickim, co oznacza, że ruch żeglugowy musi teraz korzystać z alternatywnej trasy przez Wisłę Śmiałą.

Czy można było tego uniknąć?

Planowanie remontu mostu trwało latami, a mieszkańcy narzekają, że decyzje podejmowano zbyt późno. Gdyby wcześniej wprowadzono dodatkowe linie tramwajowe, parkingi buforowe czy inne rozwiązania, chaos komunikacyjny mógłby być mniejszy.

Czy miasto wyciągnie wnioski? Na razie mieszkańcy muszą uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że przebudowa mostu Siennickiego zakończy się szybciej, niż zapowiadane kilka lat. Póki co, wszyscy – piesi, kierowcy i pasażerowie – muszą uznać, że most ten faktycznie "umarł" dla Gdańska, przynajmniej na jakiś czas.

Więcej o: