W dzisiejszych czasach nie tylko kierowcy ułatwiają sobie życie jak mogą. Niemal każdy korzysta z map Google, nawigacji lub innych aplikacji, dzięki którym zwiększa się komfort jazdy, może uniknąć korków lub z łatwością znaleźć drogę na skróty. Korzystamy z nich nie tylko jeżdżąc po polskich drogach, ale wspomagamy się także, gdy wyjeżdżamy poza granice naszego kraju. Nie zawsze jesteśmy świadomi tego, że to co u nas dostępne i legalne, nie zawsze jest takie u naszych sąsiadów.
Największą popularnością wśród polskich kierowców cieszą się aplikacje ostrzegające przed fotoradarami. Nie zawsze nawet trzeba korzystać z dodatkowych aplikacji, bowiem w takie funkcje wyposażone są nawigacje. Jeden z kierowców w Niemczech boleśnie dowiedział się, że takie działania nie zawsze są legalne. Jego sprawę rozpatrywał Wyższy Sąd Krajowy w Karlsruhe, działo się to w 2024 roku.
Przepisy u naszych zachodnich sąsiadów są w tej chwili jasne i przejrzyste. Wynika z nich, że "żaden kierowca prowadzący pojazd nie może przewozić w stanie gotowym do użycia urządzenia technicznego służącego do wskazywania lub zakłócania środków monitorowania ruchu, o czym mówi art. 23 niemieckiego kodeksu drogowego (StVO)" - czytamy w serwisie Auto Świat. Po nowelizacji dodano również informacje o tym, że zabronione są również aplikacje w smartfonach. Z takich aplikacji nie mogą korzystać także pasażerowie.
Wspomniana wyżej sytuacja dotyczyła mężczyzny, który jechał o wiele za szybko niż obowiązywały przepisy. W trakcie kontroli, policjanci odkryli, że na telefonie pasażera aktywna była aplikacja, która ostrzegała o fotoradarach. 64-letni kierowca nie przyjął mandatu i zdecydował się skierować sprawę do sądu. Najpierw sąd w Heidelbergu nałożył na niego karę w wysokości 100 euro. Kierowca jednak odwołał się od tego wyroku. Sprawa została przekazana do wyższego sądu w Karlsruhe. Sąd jednomyślnie podtrzymał wyrok i wyjaśnił, że obowiązujące tam przepisy odnoszą się nie tylko do kierowców, ale również do pasażerów.