59 lat temu Irv Gordon pracował jako nauczyciel i mieszkał na Long Island w stanie Nowy Jork. 30 czerwca 1966 roku kupił Volvo P1800 coupé w kolorze wiśniowym. Zapłacił za nie 4150 dolarów (dziś to 17 208,87 zł), co stanowiło wówczas równowartość rocznej pensji. Spokojnie można powiedzieć, że samochód był jego najlepszym przyjacielem. Zwiedził nim kawał świata, byli razem do końca życia mężczyzny.
Gordon kupił auto w piątek i już przez weekend przejechał 1500 mil, czyli ok. 2414 km. Jeździł pojazdem do pracy, a w soboty i niedziele organizował sobie wycieczki. Do 1987 roku przejechał milion mil (1 609 344 km). W 2002 roku były to już 2 miliony (3 218 688 km), a w 2013 roku 3 miliony mil (4 828 032 km).
Łącznie przejechał ponad 3,26 mln mil (5 246 875,04 km) i pobił światowy rekord największej liczby mil przejechanych autem. - Spodziewam się, że będę nadal jeździł tym samochodem, dopóki nic ze mnie nie zostanie - cytuje mężczyznę portal volvocars.com. Rzeczywiście Irv jeżdził swoim ukochanym Volvo aż do śmierci. Zmarł w listopadzie 2018 roku, gdy podróżował pojazdem po Chinach. Miał 77 lat i planował nabijać kolejne kilometry.
Firma Volvo dwa razy doceniła Gordona. Gdy przejechał milion mil, podarowała mu model 780 coupé, a po trzech milionach mil nowe XC60. Irv wciąż był jednak wierny swojemu czerwonemu P1800. Samochód przeszedł dwa remonty silnika, a mężczyzna w dużej mierze sam zajmował się konserwacją. - Nigdy się nie zepsuł, nigdy nie miał problemów z odpaleniem i zawsze dowiózł mnie tam, gdzie chciałem. Lód, śnieg, zamiecie... Byłem w warunkach, w które byś nie uwierzył, a samochód zawsze pozwalał mi przez nie przejść bez żadnych problemów - opowiadał. Gdy 77-latek zmarł, licznik jego auta pokazywał dokładnie 3 260 257 mil, czyli 5 246 875,04 km. Łącznie pojazd należał do Gordona przez 52 lata. Obecnie jest własnością Volvo. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.