Niezależni dziennikarze Radia Marti informują o poważnym kryzysie na Kubie. W największym państwie Karaibów brakuje paliwa. Dystrybutory na stacjach są puste. Kierowcy nie mają skąd wziąć benzyny do swoich samochodów. To echa kryzysu energetycznego w tym kraju.
Sytuacja jest poważna. Im większe miasto, tym trudniej zdobyć benzynę. Najgorzej sprawa wygląda w całej stołecznej aglomeracji: Hawanie. Stacje starają się radzić sobie z natłokiem klientów. Sporządzane są listy kolejkowe. Choć to i tak nie zatrzymuje kierowców. Jak donosi radio Marti, kierowcy przychodzą pieszo z baniakami w rękach i tworzą w ten sposób wielokilometrowe kolejki. Kubańczycy są przyzwyczajeni do problemów i kryzysów, ale mimo to nastroje nie są najlepsze. Nie ma się zatem co dziwić, że na kubańskich CPN-ach wybuchają awantury. Dlatego coraz częściej do pilnowania porządku angażowane są służby bezpieczeństwa.
Opis sytuacji – w tym bardziej listy kolejkowe, niż awantury – przypomina kryzys naftowy, do którego doszło w Polsce. Tyle że u nas miało to miejsce na przełomie roku 1969 i 1970. A więc 54 lata temu! To pokazuje jedynie, jak mocno zacofana jest Kuba i jak poważny jest obecny w niej kryzys energetyczny. A warto tylko dodać, że nie są to pierwsze problemy z dostawami paliwa na Kubie. Na początku grudnia w kraju został sparaliżowany ruch lotniczy. Linie musiały odwoływać loty, bo na kubańskich lotniskach nie było jak zatankować samolotów.
Oczywiście nie jest też tak, że rząd kubański pozostaje ślepy na sytuację. On chce działać i ma nawet pomysł. Władze kraju planują rozwiązać kryzys energetyczny poprzez zwiększenie produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Minister Vicente de la O Levy odpowiedzialny na Kubie za sprawy energii i przemysłu wydobywczego zapowiedział w parlamencie, że do 2025 r. rząd zainwestuje w instalacje systemów fotowoltaicznych oraz budowę farm wiatrowych. Tylko skąd weźmie na to pieniądze, spełni swoją obietnicę w tak krótkim czasie. Poza tym jak to się ma do rynku paliwowego i dostaw benzyny? W wielu sytuacjach nie da się łatwo zastąpić energii pochodzącej z paliw kopalnych elektryczną. Z tego, co wiemy, samochody elektryczne nie są zbyt popularne na Kubie, dlatego słowa ministra brzmią jak demagogia i populizm.