• Link został skopiowany

Zmiana przepisów dla samochodów spalinowych od początku 2025 r. Wiemy, kto zapłaci nawet 22 tys. zł kary

Wkrótce Unia zacznie traktować samochody znacznie bardziej surowo. Albo spełnią restrykcyjne wymogi, albo producent będzie musiał dopłacić przeszło 400 zł za każdy gram nadmiarowej emisji CO2. W ten sposób przy rodzinnym aucie może się uzbierać ponad 22 tys. zł kary. Kary za jeden egzemplarz...
pomiar emisji spalin
Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Wyborcza.pl

Przepisy unijne w zakresie emisji szkodliwych gazów przez samochody zaostrzają się od lat. 1 stycznia 2025 r. w życie wejdą kolejne regulacje. Te będą o tyle restrykcyjne, że narzucają niższe limity stężenia CO2 w spalinach. Aż o 20 proc. niższe. Każdy przekroczony gram dwutlenku węgla będzie oznaczać karę.

Zobacz wideo

Unijne przepisy CAFE oznacza karę za każdy gram CO2 w spalinach

Aktualnie fabrycznie nowy samochód sprzedawany na terenie Unii Europejskiej może emitować maksymalnie 117 g CO2 na każdy pokonany kilometr. 1 stycznia 2025 r., gdy w życie wejdą przepisy CAFE (Clean Air For Europe, czyli czyste powietrze dla Europy), limit ten spadnie do zaledwie 94 lub 95 g/km. Ostateczna wartość zależy od danej marki motoryzacyjnej. To jednak dopiero połowa informacji. Bo każdy 1 g przekroczenia normy oznacza dopłatę sięgającą 95 euro, tj. blisko 407 zł.

Rodzinny SUV? Kara w jego przypadku może wynieść 22 tys. zł

Jak bardzo restrykcyjne są nowe przepisy? Pokażmy to na przykładzie. Toyota Yaris napędzana 116-konnym silnikiem hybrydowym spala średnio do 4,4 litra benzyny. Jednocześnie emituje do atmosfery do 99 g CO2 na kilometr. Nie mieści się zatem w normie CAFE! Co zatem powiedzieć np. o dużych SUV-ach z napędem wysokoprężnym...

Idźmy zatem dalej. Przeciętny rodzinny crossover z silnikiem benzynowym emituje dziś jakieś 150 g CO2 na kilometr. I od 1 stycznia nie zacznie magicznie emitować mniej. To z technologicznego punktu widzenia nie jest możliwe. To oznacza, że pojazd taki przekracza normę aż o 55 g. To daje zatem dopłatę wynoszącą 5225 euro. Tym samym mówimy o karze wynoszącej w przeliczeniu jakieś 22 400 zł. Suma ta odnosi się do pojedynczego egzemplarza auta.

Producenci chcą równoważyć kary elektrykami. Uda się?

Oczywiście nie jest tak, że producenci będą rozliczani za pojedyncze samochody. Ich rozliczenia będą dotyczyć całego parku sprzedanych pojazdów. Aby zatem rodzinny crossover zmieścił się w limicie, jego emisyjność trzeba równoważyć jednym elektrykiem. W takim przypadku norma zostanie spełniona. W tym punkcie rodzą się jednak dwie wątpliwości. Bo:

  • sprzedaż aut elektrycznych w Europie raczej maleje, a nie rośnie. To oznacza, że w coraz mniejszym stopniu mogą one równoważyć kary wlepiane producentom od 1 stycznia 2025 r. W efekcie nowe regulacje przełożą się na ceny nowych aut. Bo przecież producenci nie zapłacą tych kwot z własnej kieszeni.
  • do wyliczenia wykorzystaliśmy rodzinnego crossovera. A producenci mają przecież w swojej ofercie np. duże SUV-y. Dla przykładu, Audi Q7 napędzane najpopularniejszym, 286-konnym dieslem emituje 220 g CO2 na kilometr. Mercedes GLS 600 w wersji Maybach ma już emisję na poziomie 310 g/km. Tu potrzeba więcej niż jednego elektryka do zrównoważenia kary...

Średnia cena auta już jest rekordowa. A będzie tylko wyższa...

Jak już wspomnieliśmy, regulacje CAFE muszą mieć wpływ na ceny nowych samochodów od 1 stycznia 2025 r., bo producenci przynajmniej częściowo przerzucą ciężar kar na klientów. A ceny w Polsce i tak już są rekordowe. Dobrze obrazuje to pewien wskaźnik. Według danych SAMAR w czerwcu 2024 r. średnia cena sprzedaży nowego samochodu osobowego w Polsce wyniosła rekordowe 181 586 zł. Pod koniec 2019 r. mówiliśmy o kwocie na poziomie 112 tys. zł. Na tym jednak nie koniec. Bo to nowe przepisy spowodują także, że producenci coraz chętniej będą prezentować nowe hybrydy czy hybrydy plug-in. To samochody, które również będą minimalizować wysokość kar.

Unijne regulacje wpłyną jednak także na rynek samochodów używanych. Droższe auta z salonu sprawią, że część kierowców zrobi odwrót. Zaczną szukać pojazdu z drugiej ręki. Duży popyt przełoży się zatem na wzrost cen także w tym segmencie rynku.

Więcej o: