Korek śmierdzi. Jak przeciwnicy Stref Czystego Transportu mogą tego nie czuć?

Jesienią zanieczyszczenie powietrza się nasila. Dlatego znów zastanawiam się, dlaczego ludzie protestują przeciwko wprowadzeniu SCT w stolicy oraz innych polskich miastach. Widzę dwa wyjścia: albo w nich nie mieszkają, albo nie mają instynktu samozachowawczego.

Jeśli czujecie nieprzyjemny zapach w waszym otoczeniu, czy próbujecie się go pozbyć? Ja mam taką chęć, ilekroć wychodzę z domu. Mieszkam przy jednej z najbardziej intensywnie używanych ulic w Warszawie: Puławskiej. Z powodu niekończących się prac wokół terenu budowy "Tramwaju do Wilanowa" prawy pas tej ulicy przed skrzyżowaniem z ul. Goworka jest od wielu miesięcy wyłączony z ruchu. Zdaje się, że ostatnio ma to związek z drogą dla rowerów, na którą będą się teleportować cykliści ze skrzyżowania z ulicą Dolną. Efektem tych wytężonych prac jest gigantyczny korek na Puławskiej, którzy wywołują kierowcy chcący skręcić w prawo w ulicę Goworka. Blokują wszystkie trzy, a potem dwa pasy Puławskiej. Zator w stronę centrum często zaczyna się już przy skrzyżowaniu z ul. Dąbrowskiego, a od ul. Madalińskiego jest gwarantowany.

Zobacz wideo

Lubicie, kiedy w okolicy unosi się fetor? Wprowadzenie SCT może to zmienić

Dlatego prawie każdego dnia, kiedy wychodzę z domu na swój wąski chodnik, czuję to samo. Nie da się nazwać tego inaczej, bo niestety ten samochodowy korek po prostu śmierdzi. W powietrzu mieszają się różne rodzaje spalin wydobywające się z silników benzynowych i wysokoprężnych, pracujących w starych i nowych autach. Najbardziej mnie drażni zapach nowoczesnych diesli, ale mniejsza z tym. Gorzej, że nie chodzi tylko o zapach, bo wraz z nim w powietrzu rozprzestrzeniają się duże ilości szkodliwych mieszanek gazów i pyłów zawieszonych. Ich rakotwórcze właściwości zostały udowodnione licznymi badaniami. Tak jest na przykład w przypadku benzopirenów. Autorzy Raportu Klimatycznego TOGETAIR przypominają, że Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) ogłosiła, że istnieje wystarczająco dużo dowodów naukowych, by uznać spaliny silników diesla za rakotwórcze. Takie aromaty wdycham ja, moi sąsiedzi, nasze dzieci i wszyscy przechodnie, którzy akurat znajdą się w okolicy.

Wtedy zawsze zastanawiam się nad tym samym, zwłaszcza w porze jesienno-zimowej, kiedy zanieczyszczenie powietrza jest mocniej odczuwalne. Czy wszyscy ci, którzy krytykują wprowadzanie Stref Czystego Transportu, zwężanie ulic w centrach miast, inwestycje w transport publiczny, bezemisyjny i zachęty do przesiadania się na rowery, naprawdę lubią wdychać takie aromaty? Trudno mi w to uwierzyć, ale widzę trzy możliwe wyjaśnienia takiego zachowania. Część osób pewnie wbrew badaniom i statystykom myśli, że to im oraz ich dzieciom zbytnio nie szkodzi. Pewnie odpowiedzieliby, że "na coś trzeba umrzeć" albo coś w tym rodzaju.

Spaliny nie są jedynym źródłem zanieczyszczeń, ale za to najbardziej lokalnym

Inni stwierdzą, że szkodliwe substancje w powietrzu pochodzą też z innych źródeł, a zapach spalin jest naturalnym elementem miejskiego klimatu. Pierwsze jest częściowo prawdziwe, ale to emisje z transportu są bardziej groźne, bo rozprzestrzeniają się tam, gdzie mieszkamy. A nieprzyjemny zapach dodatkowo obniża komfort życia. Oczywiście, jeśli go nie lubię, mogę się wyprowadzić na wieś. Ja uważam inaczej. Sądzę, że nawet w miastach może być względnie czyste powietrze, jeśli się o to postaramy, argument o przeprowadzce wydaje mi się absurdalny. To tak, jakby motocykliści rozjeżdżający leśne drogi swoimi krosami powiedzieli to samo mieszkańcom wsi. Oczywiście jedni i drudzy mogą zmienić miejsce zamieszkania, ale nie powinni być do tego zmuszani zachowaniem przyjezdnych.

Trzecia część takich ludzi pewnie w ogóle się nie zastanawia, jakim powietrzem oddychamy w dużych miastach, albo uważa, że nic się nie da z tym zrobić. Nie zgadzam się z tym. Ekologiczny transport oczywiście przyczynia się do ratowania globalnego klimatu, ale dla mnie przede wszystkim poprawia jakość powietrza, którym oddychamy i podwyższa komfort życia w mieście. Tradycyjne samochody obniżają go nie tylko nieprzyjemnym zapachem, lecz także hałasem i wibracjami, które przenoszą się na okoliczne budynki. Być może, a nawet na pewno reguły wjazdu do Stref Czystego Transportu mogłyby być określone bardziej efektywnie, ale ich ogólne założenie jest słuszne. Starsze samochody nie spełniają restrykcyjnych norm emisji spalin i statystycznie są znacznie bardziej zaniedbane. Oldtimery utrzymane w fabrycznym stanie to chlubne wyjątki. Poza tym im mniej aut pojawi się na ulicach, tym czystsze będzie powietrze. Logika nakazuje zacząć od tych najmniej zaawansowanych technicznie.

Również transport publiczny, a więc masowy, sadzenie drzew i krzewów, budowanie dróg dla rowerów, zwężanie dróg, poszerzanie chodników, wprowadzanie opłat i podnoszenie cen za parkowanie oraz rozmaite inicjatywy edukacyjne sprawia, że w miastach oddycha i żyje się lepiej. Takie działania oczywiście powinny iść w parze z rozwojem komunikacji miejskiej i zapewnieniem ludziom godnej alternatywy dla samochodowego transportu, ale na pewno nie możemy ich zaniechać. Przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy wychodzę jesienią na swoją ulicę. Trudno mi zrozumieć, że ktoś może protestować przeciwko poprawie jakości swojego życia i zdrowia. Korek złożony z samochodów spalinowych śmierdzi i nic tego nie zmieni.

Więcej o: