Coraz więcej wypadków na trasie tramwaju na Wilanów. Kierowcy jeżdżą tak, jakby go nie było

Jedna kolizja średnio co dwa, trzy dni. Takim bilansem może się pochwalić uruchomiony nieco ponad tydzień temu tramwaj do Wilanowa. Czemu liczba zderzeń na tym odcinku torowiska jest tak duża? Tramwaje Warszawskie tłumaczą i przestrzegają.

Nieco ponad tydzień temu oficjalnie otwarte zostały tory tramwajowe do Wilanowa. Długo wyczekiwana linia ma 6,5 km długości i sprawiła, że połączenie komunikacją miejską między centrum a Wilanowem wymaga teraz zaledwie 25-minutowej przejażdżki. Autobus jedzie na tym dystansie przeciętnie o 15 minut dłużej.

Zobacz wideo Podziemny tramwaj do Warszawy Zachodniej

Trzy kolizje w tydzień. Kierowcy zapominają o tramwaju do Wilanowa

Tramwaje do Wilanowa sprawnie omijają korki. Warszawiacy zaczęli zatem coraz chętniej z nich korzystać. Niestety w tym punkcie pojawia się inny problem. Bo jak donoszą nasi koledzy z Wyborczej, nowa linia stała się... miejscem częstych kolizji. W pierwszych dniach od jej otwarcia doszło już do trzech wypadków zdarzeń z udziałem tramwajów i samochodów.

Do tej pory na trasie tramwaju do Wilanowa doszło do kolizji:

  • Na skrzyżowaniu ul. Sobieskiego i Nałęczowskiej,
  • W al. Rzeczypospolitej na wysokości Lidla,
  • Na skrzyżowaniu al. Rzeczypospolitej z Osią Królewską.

Czemu kierowcy tak "upodobali" sobie tramwaj do Wilanowa?

Kluczowy w sprawie jest fakt, że za każdym razem winę za zderzenie ponosili kierowcy, którzy nieprzepisowo wjeżdżali na torowisko. Może potrzebują więcej czasu, aby przyczaić się, że na danym odcinku pojawiły się pojazdy szynowe? Okaże się, jak silne są ich przyzwyczajenia. Choć na trasie nie brakuje też punktów, w których kolizyjność może być prowokowana. Dla przykładu na ul. Sobieskiego przy Czarnomorskiej kierowcy autobusów w ramach objazdu muszą przecinać torowisko.

Odcinek tramwaju do Wilanowa nie jest specjalnie kolizyjny

Trzy kolizje w tydzień na jednej tramwajowej trasie to spora liczba. Tramwaje Warszawskie jednak uspokajają. Witold Urbanowicz, rzecznik firmy w rozmowie z Wyborczą powiedział bowiem, że "przy tak dużym ruchu, a linie 14 i 16 odjeżdżają w godzinach szczytu co 2-4 minuty, liczba stłuczek nie jest duża. Nie ma też dużych strat, naprawa uszkodzeń nie wymagała długotrwałego wyłączenia wagonów z eksploatacji." Niestety każda taka kolizja wiąże się z utrudnieniami w ruchu. Najdłuższa przerwa w ruchu trwała 50 minut, dwie pozostałe - 14 i 18 minut. Przedsiębiorstwo apeluje do kierowców o uwagę i szczególną ostrożność na tym odcinku.

Więcej o: