Jaki jest koszt jazdy autem w Polsce? Porównali ceny, wyszło, że elektryk może być najtańszy

Powraca odwieczne pytanie. Taniej jest jeździć benzyniakiem, dieslem, autem z LPG, elektrykiem czy może pojazdem wodorowym? Odpowiedzi postanowił poszukać zespół ministerstwa przemysłu. Zbadał ceny paliw, a następnie przygotował konkretne wyliczenia.

Ministerstwo przemysłu stara się monitorować rynek i nadążać za jego trendami. Tym razem przygotowało zatem zestawienie pokazujące, ile kierowców kosztowało pokonanie każdych 100 km samochodem o różnym typie napędu w II kwartale 2024 r. Wyliczenia MP zostały przygotowane dla auta segmentu C i średniego SUV-a, a do tego wyglądają naprawdę ciekawie.

Zobacz wideo

LPG o 37 proc. tańsze od diesla i aż 113 proc. tańsze od benzyny

Zarówno w przypadku kompaktów, jak i crossoverów, najbardziej ekonomicznym typem paliwa jest LPG. Po montażu instalacji gazowej pokonanie 100 km kosztuje polskiego kierowcę średnio 22,12 zł. To suma, która do lamusa wysyła nawet diesla. W przypadku segmentu C ten "pochłonie" bowiem 30,41 zł. To aż o 37 proc. więcej. W średniej wielkości SUV-ie wydatek na paliwo rośnie już do 37,53 zł.

Jaki jest koszt jazdy autem w Polsce? Porównali ceny, wyszło, że elektryk może być najtańszy
Jaki jest koszt jazdy autem w Polsce? Porównali ceny, wyszło, że elektryk może być najtańszy Fot. Ministerstwo Przemysłu

Niewiele lepiej w porównaniu z LPG radzą sobie także inne napędy. I przykładów nie trzeba długo szukać. Bo:

  • tzw. benzyniak w kompakcie potrzebuje na pokonanie 100 km 36,37 zł. W SUV-ie suma rośnie już do 47 zł. To oznacza, że kierowca wyda aż o 113 proc. więcej!
  • z LPG żadnych szans nie mają także paliwa alternatywne, a w tym CNG, prąd czy nawet wodór. W przypadku dwóch pierwszych napędów koszt pokonania 100 km jest dwukrotnie wyższy. W ogniwie paliwowym suma staje się nawet trzykrotnie wyższa i sięga 69 zł.

Kiedy samochód elektryczny może być najtańszy w eksploatacji?

Powyższa grafika pokazuje jedno. Ze wszystkich typów napędów (może poza wodorem), samochód elektryczny okazuje się najdroższy w eksploatacji. Jego "paliwo" na dystansie 100 km będzie kosztować najwięcej. Skąd zatem w tytule adnotacja, że "elektryk może być najtańszy"? Przy wyliczeniach ministerstwa należy postawić gwiazdkę. Dla aut elektrycznych były bowiem wykonywane w oparciu o stawki, które obowiązują na publicznych stacjach ładowania. Tam płaci się za pobrany prąd i czas postoju przy ładowarce. Kwoty mogą być znaczące.

Gdyby kierowca zdecydował się na uzupełnienie zapasów prądu w domu w ramach taryfy nocnej, kwota spadłaby do zaledwie 15 zł. To połowa sumy, którą trzeba zapłacić za przejechanie 100 km najoszczędniejszym dieslem. To wartość, z którą szans nie ma nawet LPG. Jeżeli kierujący posiada w domu instalację fotowoltaiczną, koszt ładowania maleje już do 5 zł. A tę sumę można chyba porównać tylko z ceną biletu w komunikacji miejskiej...

Więcej o: